TYP: a1

Dlaczego marynarze nosili dzwony?

poniedziałek, 24 kwietnia 2017
Anna Ciężadło

Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego marynarze nosili marynarskie spodnie? Pierwsza odpowiedź, jaka się nasuwa, to „a jakie inne mieliby nosić?”. Chodzi jednak nie tyle o nazwę spodni, ale o ich charakterystyczny krój, przypominający dzwony.

Skąd wzięła się taka moda – i czy to na pewno była moda, czy też może stały za tym jakieś inne przesłanki? Bo sentymenty do dzieci-kwiatów z oczywistych względów możemy chyba wykluczyć.

 

Marynarski czy piracki krój?

 

Tradycyjne, marynarskie spodnie rzeczywiście przypominają kształtem dzwon: są obcisłe w biodrach i wyraźnie rozszerzają się ku dołowi. Brytyjczycy do dziś nazywają je zresztą „bell bottom trousers”. Jednak, pomimo faktu, że takie właśnie spodnie upodobała sobie za czasów swojej świetności brytyjska marynarka, ich autorstwo należy przypisać ludziom, którzy stali dokładnie po przeciwnej, niż królewscy, stronie barykady: piratom.

 

To właśnie piraci (co więcej, piraci z Karaibów!) jako pierwsi paradowali w dzwonach, a miało to miejsce na długo przed pojawieniem się długowłosych miłośników pacyfek, bo gdzieś tak w XVII wieku. Ich strój opisał na przykład kronikarz Wschodnioindyjskiej Kompanii Handlowej, niejaki pan van Veyden, stwierdzając z lekkim niesmakiem, że piraci paradują w „okropnie szerokich i prawie do pięt długich spodniach, czyniących wrażenie tureckich szarawarów".

 

Portki w kształcie dzwonów były z pewnością wygodne, ale, jakby to powiedzieć, źle widziane w cywilizowanym świecie, skutkiem czego noszących je piratów oskarżano o... nieprzyzwoitość. Jak można się domyślić, na samych zainteresowanych nie robiło to większego wrażenia, bowiem wśród licznych oskarżeń o rozboje, gwałty i kradzieże, taka drobnostka, jak nieskromny strój, naprawdę była nieistotną duperelą.

[t][/t] [s]Fot. Wikipedia[/s]

Ewolucja portek

 

Nieprzyzwoite pirackie (czy, jak kto woli, tureckie) spodnie dotarły do wielce przyzwoitej brytyjskiej marynarki dopiero w XIX wieku - i dopiero stamtąd rozprzestrzeniły się na inne kraje. W czym zatem chodzili marynarze wcześniej?

 

Różnie to bywało, ale chyba najbardziej popularnym modelem były tak zwane slopsy, czyli krótkie, sięgające do kolan spodnie, których nazwa wywodziła się od słówka slopsystem - systemu hurtowego zaopatrywania statków.

 

Sęk w tym, że dorosły facet w slopsach był może ubrany praktycznie, ale włochate (i nierzadko krzywe) nogi raczej nie dodawały mu urody ani powagi. Z tego powodu marynarskie slopsy i ich właściciele często padali obiektem drwin.

 

Oczywiście, slopsów nie nosili wszyscy; był to strój szeregowych marynarzy, natomiast oficerowie wyglądali o niebo lepiej - co nie znaczy, że mogli ubierać, co tylko im się spodobało. Słynący z wyluzowania i lekceważenia konwenansów Brytyjczycy wydali w 1825 roku specjalną instrukcję, dotyczącą przepisów mundurowych dla swojej floty. Opisano tam dokładnie barwy wyjściowych spodni dla oficerów; zgodnie z protokołem, oficer mógł nosić spodnie granatowe (navy blue) na wszelkie oficjalne okazje, za wyjątkiem tych, podczas których obecny był król – wówczas konieczne było bowiem założenie spodni białych.

 

Mimo, że żadne zalecenia nie dotyczyły szeregowych marynarzy, nawet oni pragnęli od wyglądać nieco lepiej, szczególnie wybierając się na spotkanie z damą (ok, może słowo „dama” jest tu lekko naciągane, ale w każdym razie z przedstawicielką przeciwnej płci).

Marynarze wpadli więc na pomysł połączenia pirackiego kroju (mało wyjściowe nogi trzeba było jakoś ukryć) z oficerskim kolorem, oczywiście tym zarezerwowanym dla króla (jak szaleć, to szaleć). I tak przyjęło się, że marynarz w porcie paraduje w białych dzwonach i podbija serca dam. A skoro już się przyjęło, po jakimś czasie stało się jedynie słusznym stylem – oraz inspiracją dla kilku sprośnych szant, jak choćby „Bell Bottom Trousers”, opisującej podboje młodej kelnereczki przez stęsknionego za ciepłym łóżkiem marynarza.

 

Po co komu były dzwony?

[t][/t] [s]Fot. U.S. Navy[/s]

Wiemy już, że marynarze zapożyczyli pomysł na dzwoniaste spodnie od piratów – ale co właściwie podkusiło tych ostatnich, żeby chodzić w dzwonach? W dodatku nieprzyzwoitych?

 

Jak zwykle, chodziło tu o względy czysto praktyczne. Szerokie nogawki spodni pozwalały na przykład na sporą oszczędność czasu; pamiętajmy, że właściciel spodni często musiał błyskawicznie się ubrać lub rozebrać i wciskanie się w wąskie, w dodatku wilgotne rurki zwyczajnie trwałoby zbyt długo (nie wspominając już o tym, że facet w rurkach wygląda, jakby zabrał ubranko młodszej siostrze - i szybciutko uciekł, zanim zdążyłaby go dogonić i zbić).

 

Poza tym mokre, przyklejające się do łydek nogawki są nieszczególnie komfortowe, a jeśli dodatkowo mocno wieje i bryzga złem, stają się jeszcze mniej przyjemne. Szerokie nogawice można było łatwo i szybko podwinąć, co zasadniczo nie rozwiązywało kwestii kiepskiej pogody, ale sprawiało, że stawała się ona trochę mniej dokuczliwa.

 

Łatwość podwijania była również niezmiernie przydatna, kiedy trzeba było wykonać jakieś prace na klęczkach: na przykład wyszorować pokład. Wówczas dzwoniaste spodnie nie tylko nie przeszkadzały, ale też się nie niszczyły się tak szybko - a pamiętajmy, że ilość miejsca w marynarskim worku była ograniczona; podobnie, jak budżet szeregowego marynarza.

 

Szerokie spodnie mają jeszcze jedną zaletę: nie krępują ruchów. Marynarze czy piraci musieli czasami walczyć, a niemal zawsze – ciężko pracować. Przylegający do ciała krój spodni, w czasach, kiedy nie wymyślono jeszcze lycry, był mało wygodny i znacznie spowalniał marynarza. Jeśli spowolnił go w czasie pracy, bosman nie był zadowolony; jeśli w czasie walki – irytacja bosmana schodziła jakby na dalszy plan.

 

 

 

Tagi: marynarka, marynarz, spodnie, mundur, moda
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 grudnia

W Adenie zwodowano polski statek "Dar Opola", który następnie pod dowództwem Kpt. Bolesława Kowalskiego wyszedł w rejs naukowy na Morze Czerwone.
poniedziałek, 21 grudnia 1959