TYP: a1

Najdziwniejsze nazwy jachtów

piątek, 27 maja 2016
Hanka Ciężadło
Faceci tak już mają, że lubią przywiązywać się do pojazdów, niekiedy stawiając je w prywatnej hierarchii wyżej niż własną żonę (pewnie dlatego mężczyźni żyją krócej). O ile pojazd jest rodzaju męskiego i żony z politowaniem, aczkolwiek również zrozumieniem patrzą na swoich mężów i ich relację z samochodem, o tyle w przypadku łódki (w końcu to ONA) sprawa może już wywołać coś więcej niż ciche dni; a cisza na wodzie jest, jak wiadomo, najgorszym, co może się zdarzyć.
 



Jednym ze sposobów rozładowania atmosfery i udobruchania drugiej połówki jest oczywiście humor, stąd często łódki noszą dość zabawne lub przekorne nazwy. Postanowiliśmy zatem przywołać najciekawsze żeglarskie kwiatki, mając pełną świadomość, że najprawdopodobniej nie wyczerpiemy tutaj tematu, bowiem wyobraźnia ludzka, podobnie zresztą, jak fantazja, nie znają granic ani umiaru.

Nazwy wytłumaczalne

Niektóre nazwy łódek są całkowicie irracjonalne, jak „Akurat”, „Sruuu”, albo „Oj ta lala”. W tym przypadku można podejrzewać, że właściciel otworzył pierwszą książkę, jaka wpadła mu w łapy i losowo wybrał zlepek słów, albo nawet jedno słowo (po co się przemęczać?). Znacznie ciekawszą grupę stanowią nazwy, których genezy – przynajmniej do pewnego stopnia - możemy się domyślić, jak na przykład „Ból głowy”. Trudno powiedzieć, czy chodzi o głowę właściciela, czy jego żony, która w ten sposób manifestuje swoje niezadowolenie; w obu przypadkach nazwa nie wróży do nic dobrego dla pożycia, podobnie zresztą jak „Milczenie żony”.

Mocną grupę stanowią również łódki, noszące nazwy cokolwiek smutnie, aczkolwiek prawdziwie, jak: „Kolejny wydatek”, „Hipoteka”, a także „Dar pierwszej żony”, „Dar prezesa”, a nawet… „Dar teściowej”.

Nazwy mylące

Niekiedy pierwsze skojarzenie z nazwą łodzi bywa błędne, zaś prawdziwe znaczenie dociera do nas po pewnym zastanowieniu lub po bliższym zapoznaniu się z jej właścicielem. Przykładem jest niewinnie brzmiący „DarUS”. Wbrew pozorom, nie chodzi tu o Darusia, ale o… dar US, czyli Urzędu Skarbowego. Teraz przynajmniej wiadomo, na co idą nasze ciężko zarobione podatki.

Inną ciekawostką jest „Władca Pierścieni” – tu właścicielem jednostki jest… Fabryka Pierścieni Tłokowych z Łodzi.

Upodobania

Zdarza się, że nazwa łódki oddaje upodobania właściciela (zwłaszcza te kulinarne) - nawet jeśli nie jest on do końca pewien, czy chce i powinien się nimi chwalić. Cóż bowiem innego mogło kierować człowiekiem, który postanowił nazwać swoją łódź Tarutaned (czytając od końca: denaturat)? Bardziej wyrafinowane podniebienia preferują natomiast „Wyborową” oraz „Tequilę”, a na zagrychę - „Biały barszcz”.
Pozostaje pytanie, jak zakwalifikować, bo chyba nie do końca w kulinariach, nazwę „Gin ekologiczny”. Być może właścicielem jest ekolog preferujący ulubiony napój królowej angielskiej, a może jednak lekarz o specjalizacji „dowcipny”?

Optymistyczne

Niektórzy wierzą święcie, iż nazwa łódki może w jakiś sposób wpłynąć na jej losy. W przypadku Titanica nie do końca się to sprawdziło, jako że Tytan niekoniecznie powinien popłynąć pierwszy i ostatni raz, ale taka drobnostka nie powinna zrażać nas do tej śmiałej teorii. I nie zraża, czego dowodem jest choćby „Lep na baby” (ciekawe czy działa?), albo „Nie utonie”.

Zdarzają się też nazwy, które nie wiadomo, czy zakwalifikować do kategorii optymistycznych, czy raczej do gróźb karalnych, jak np. „Józek, nie daruję ci tej nocy”; przyznajcie, że brzmi poważnie.

Nazwy wyluzowane

Żeglarze, jak wiadomo, są gatunkiem wyluzowanym i impregnowanym na stresy maluczkich. Z tego powodu zdarzają się nazwy typu „Jutro ją nazwę”, „Jola, nie wnikaj”, albo „Bez nerw…”, chociaż to ostatnie może akurat przynieść skutek odwrotny do zamierzonego i podziałać na poirytowanego człowieka jak przysłowiowa płachta na byka.
Na pocieszenie, istnieje również łódka o nazwie „Ja stawiam”, która prawdopodobnie spotka się z większą aprobatą i zawsze znajdzie miejsce w zatłoczonym porcie.

Kto to wszystko wymyśla?

Oczywiście, sami żeglarze, zaś nazwy łódek często powstają spontanicznie, jak to miało miejsce choćby w przypadku małego, ale dzielnego Skrzata 450 o nazwie… „Prawiejacht”. Genezę tej, jakże uwłaczającej jednostce nazwy (w końcu małe jest piękne, i w dodatku pływa), wyjaśnił nam jej autor, pan Włodzimierz. Zakupił on rzeczoną łódkę z drugiej, a nawet trzeciej ręki, zaś jeden z poprzednich właścicieli dokonał w łódeczce sporych przeróbek: dodał maszt od Omegi, dołożył większe żagle, ciężki, obrotowy kil, inny ster, itp. Pan Włodzimierz, remontując i ogarniając cale to dobro, doszedł do wniosku, że zakupił prawie jacht… gdyby tylko był on o jakieś 100 proc. większy. Raz rzucona nazwa przylgnęła do łódeczki i, pomimo kolejnej zmiany właściciela, pozostała niezmieniona.

Totalna wolność?

Na koniec dodajmy, że chociaż w nazewnictwie łodzi panuje spora dowolność, pewne zasady jednak istnieją, a sprawę reguluje jednoznacznie” Instrukcja Polskiego Związku Żeglarskiego nr 2/2007 w sprawie przeprowadzania przeglądów technicznych śródlądowych jachtów żaglowych". Paragraf 11 niniejszej instrukcji stanowi bowiem, iż „Przed przystąpieniem do przeglądu technicznego inspektor techniczny PZŻ jest zobowiązany sprawdzić:
/.../
2) czy na jachcie znajdują się napisy powszechnie uznawane za wulgarne lub ubliżające osobom trzecim.”

O ile łódkę możemy nazwać ironicznie, o tyle nie wolno nam używać wulgaryzmów i zwrotów, które w jednoznaczny sposób będą kogoś obrażały. Możemy więc nazwać łódź Andrzej Lepper (i pływa taka jednostka), ale już nie „Głupi Andrzej Lepper”.
Warto również wspomnieć, że żeglarze od zawsze uważali, iż zmiana nazwy przynosi "pecha", więc należy wybierać ją rozważnie. Jeśli bowiem przechrzcimy „Dar teściowej” na „Poławiacza lasek”, to narazimy się na spore kłopoty...

Tagi: nazwa, jacht, przepisy
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 12 marca

Przedstawiciele Uniwersytetu Cambridge wysłali wyzwanie na pojedynek wioślarski ósemek Uniwersytetowi Oxford.
czwartek, 12 marca 1829