TYP: a1

Słynny "Polonez" podbija Europę

środa, 7 października 2015
Polonez Team | artykuł sponsorowany
W połowie sierpnia sukcesem zakończyła się kolejna edycja akcji "Polonez na Wodzie". Słynny szczeciński jacht powrócił do portu macierzystego po pokonaniu ponad 4000 mil i starcie w trzech dużych międzynarodowych imprezach żeglarskich. Organizatorzy akcji postanowili iść za ciosem i w połowie września "Polonez" obrał kurs na południe Europy, skąd popłynie na Wyspy Kanaryjskie, by spędzić tam zimę.

Akcja "Polonez na Wodzie" powstała w zeszłym roku, a zainicjowano ją po to, by historyczny jacht powrócił na morskie szlaki i aby wskrzeszona została misja, jaką wyznaczył mu jego pierwszy kapitan – Krzysztof Baranowski. Po opłynięciu globu w 1973 roku przekazał on jacht szczecińskim studentom, by na jego pokładzie zdobywali morskie szlify. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego stulecia "Polonez" był wykorzystywany przez studentów Wyższej Szkoły Morskiej jako jednostka szkoleniowa, aż do rozwiązania jacht klubu WSM i sprzedaży jachtu w prywatne ręce.


Polonez w marine w Świnoujściu (fot. Leszek Surdykowski)


- Celem akcji jest przywrócenie "Poloneza" do służby na rzecz polskiej młodzieży. Na pokład zapraszamy głównie studentów, którzy w rejsach szkoleniowo-stażowych oraz startach w regatach uczą się żeglarskiego rzemiosła. Poza realizacją idei edukacji morskiej staramy się umożliwić integrację polskiej młodzieży z żeglarzami z całego świata, dlatego bierzemy udział w takich imprezach jak The Tall Ships Races – mówi kapitan Tomek Bieliński, pomysłodawca, główny organizator akcji i kapitan "Poloneza".

Pod koniec 2013 roku Bieliński nawiązał współpracę z właścicielem jachtu – spółką Włodarzewska S.A. - która udostępniła "Poloneza" i wyraziła chęć wsparcia inicjatywy. Jednostka została wyremontowana i doposażona tak, by spełniać wyśrubowane wymogi polskiego prawa dotyczące żeglugi komercyjnej. Po kilku miesiącach prac jacht opuścił Gdańsk i ruszył w pierwszy od dłuższego czasu pełnomorski rejs. W sezonie 2014 studenci na pokładzie "Poloneza" wzięli udział międzynarodowym zlocie i regatach The Tall Ships Races (Norwegia i Dania), a w sierpniu po blisko trzech dekadach przerwy kapitan Krzysztof Baranowski objął komendę i poprowadził jacht na start Bałtyckich Regat Samotników o Puchar "Poloneza".


Śluza przy wejściu do Kanału Kaledońskiego (fot. Ola Wapniarz)


Zwieńczeniem zeszłorocznej edycji akcji była impreza >>"Polonez na Wodzie" przy "Chopinie"<<. Z okazji powrotu "Poloneza" do Szczecina jako portu macierzystego na Wałach Chrobrego odbył się koncert muzyki chopinowskiej, a załogi "Poloneza" i przybyłego na tę okazję żaglowca "Fryderyk Chopin" wspólnie odtańczyły poloneza na nabrzeżu przy burtach zacumowanych jednostek. Pozytywny odbiór różnorakich środowisk (patronaty Parlamentu Studentów RP, Marszałka Województwa Zachodniopomorskiego; nagroda ZOZŻ za wkład w tworzenie dobrej marki szczecińskiego żeglarstwa i działanie dla dobra morskiej i żeglarskiej Polski) utwierdziły organizatorów w przekonaniu, że akcja "Polonez na Wodzie" musi być kontynuowana w kolejnych latach.

Tegoroczny sezon zaplanowano tak, by również obfitował w ciekawe rejsy, udziały w międzynarodowych imprezach i nietuzinkowe wydarzenia. W czerwcu załoga "Poloneza" pod komendą kpt. Filipa Gruszczyńskiego stanęła na podium Baltic Tall Ships Regatta, które miały swój finał w Szczecinie. Stamtąd jacht wyruszył przez cieśniny duńskie, Kattegat, Skagerrak, Morze Północne i Kanał Kaledoński w kierunku Irlandii Północnej. Na początku lipca w Belfaście rozpoczął się zlot i regaty The Tall Ships Races 2015 – jedna z największych imprez żeglarskich w Europie i na świecie. Na starcie regat zameldowało się ponad 80 jachtów i żaglowców z całego świata. Poza znanymi polskimi jednostkami (m.in. "Dar Młodzieży", "Fryderyk Chopin", "Pogoria", "ORP Iskra") wzięły w nich udział także jachty i żaglowce z Europy (w tym: "Siedow", "Europa", "Christian Radich" czy "Alexander von Humbolt") oraz statki z tak odległych krańców świata jak Brazylia czy Ekwador. Świetna organizacja zlotu, wspaniała żeglarska atmosfera oraz wiele różnorodnych atrakcji w portach były dopełnieniem emocji związanych z zaciętą walką na wodzie.


Polonez w Kanale Kaledońskim (fot. Ola Wapniarz)


Pierwszy wyścig, z Belfastu do norweskiego Alesundu, obfitował w silne wiatry. "Poloneza" zbudowano na najcięższe warunki wiatrowe, więc mocne podmuchy i znaczne fale były dla niego sprzymierzeńcami w żegludze. Mimo licznych problemów w trakcie biegu (awarie rolera genui, rolera grota, radia VHF; porwanie głównej genui) załoga pod komendą kpt. Bielińskiego dzielnie walczyła o najwyższe pozycje, a emocje, jakie zafundowali kibicom przez ostatnią dobę uczestnicy wyścigu, godne były najlepszych dreszczowców.

            
W drodze na Tolszipy - Kattegat (fot. M. Domański)                Halsówka u boku Christiana Radicha - wyścig I (for. K. Sewera)


Po kilkunastogodzinnej flaucie w okolicach Szetlandów "Polonez" doczekał się nadejścia korzystnych wiatrów i w morderczym biegu odrobił ponad 130 mil do prowadzących regaty Brytyjczyków. Na 12 mil przed metą, kiedy jacht sunął 7,5 węzła prosto na metę, zaś raport komisji regatowej dawał mu pierwsze miejsce w klasie i przewagę około 8 godzin nad następnymi sklasyfikowanymi rywalami, mało kto spodziewał się, że Eol będzie nieprzychylny, "zakręci" wiatr i sprawi, iż pokonanie tej drogi zajmie ponad 10 godzin przy zmiennych i bardzo słabych podmuchach wiatru. Dla załogi oznaczało to utratę prowadzenia i spadek na drugie miejsce w klasie. Był to jednak świetny wynik, jeśli uświadomimy sobie, że dobę wcześniej "Polonez" nie klasyfikował się nawet na podium. Apetyt na zwycięstwo był jednak ogromny i utrata pierwszego miejsca z początku smakowała porażką. Gdy emocje już opadły, nastał czas chłodnej oceny sytuacji, a potem świętowania drugiej lokaty wraz z międzynarodowym gronem żeglarzy zebranych w Alesundzie.


Polonez i Spaniel na Paradzie Żagli w Belfaście(fot. Karolina Sewera)


Następnie w ramach towarzyskiego rejsu Cruise in Company jacht zawitał do kilku portów wzdłuż norweskiego wybrzeża. Odwiedzono przepiękne fiordy, słynne Bergen oraz marinę w Farsund na południu Norwegii. Choć drugi etap "The Tall Ships" to turystyczny rejs przyjaźni, bez ścigania i rywalizacji, emocji na pokładzie nie brakowało. Kłopoty, jakie spotkały dwie załogantki podróżujące na start kolejnego etapu regat, udało się rozwiązać dzięki pomocy życzliwej norweskiej Polonii i wsparciu firmy Polish Connection z Oslo. Szybka reakcja i wzorowa postawa mieszkających w Norwegii rodaków pozwoliła "Polonezowi" stanąć na linii startu następnego wyścigu z pełną, doświadczoną załogą.

Zanim jednak osiągnięto główki portu w Kristiansand, skąd ruszał drugi wyścig regat, załoga „Poloneza” wzięła udział w akcji ratunkowej, udzielając pomocy żeglarzom z "Politechniki", która po awarii silnika potrzebowała asysty przy wejściu do portu. Kapitanowie jednostek ustalili, iż worek krajowej cebuli i wieczorna wspólna impreza obu załóg będą adekwatnym zadośćuczynieniem za trudy akcji, więc szybko przystąpiono do przekazywania holu. Wieczornym opowieściom i podziękowaniom nie było końca.


Tradycja i klasyka, czyli szantowy koncert na koncertinie na Polonezie - Cruise in Company (fot. Kasia Wojciechowska)


Cztery dni później, po tradycyjnej paradzie żagli. jednostki udały się na start drugiego wyścigu regat. Słabe wiatry i niekorzystne decyzje komisji regatowej nie pozwoliły powtórzyć świetnego wyniku z pierwszych startów, ale na szczęście wypracowana przewaga wystarczyła, by utrzymać wysokie drugie miejsce w klasyfikacji końcowej. Finał regat w duńskim Aalborgu był festiwalem zdominowanym przez polskie załogi. W klasie D na drugim miejscu zameldował się polski jacht "Bies", pokonując obiektywnie dużo szybsze regatowe jednostki, a absolutny triumf w całych regatach świętowała załoga żaglowca "Fryderyk Chopin". Sukcesy polskich jednostek świętowano do białego rana.


Tuż przed startem II wyścigu (fot. Karolina Sewera)


Po szczęśliwym zakończeniu "The Tall Ships Races" "Polonez" obrał kurs z powrotem do ojczyzny, by stawić się w Świnoujściu na kolejnej edycji Regat o Puchar Poloneza (XVI Baltic Single & Double Handed Polonez Cup Race). To popularny wyścig samotników i załóg dwuosobowych, którego początki sięgają 1973 roku, kiedy to Jerzy Siudy i Kazimierz "Kuba" Jaworski - słynni kapitanowie i konstruktorzy jachtowi - urządzili sobie "prywatną" rywalizację na trasie Świnoujście – (Christiansø) – Świnoujście. Dla upamiętnienia wokółziemskiego rejsu kpt. Baranowskiego regaty zyskały nazwę >>Bałtyckich Regat Samotników o Puchar "Poloneza"<<. Wyścig rozgrywano do 1983 roku. Pięć lat temu regaty reaktywowano i z roku na rok przyciągają one coraz większą grupę samotników. W bieżącym roku za sterem "Poloneza" miał stanąć sam Krzysztof Baranowski, jednak prognozowane słabe wiatry, które wydłużyłyby czas powrotu i zobowiązania związane ze zbliżającym się początkiem kolejnej Szkoły pod Żaglami, uniemożliwiły pierwszemu kapitanowi "Poloneza" start w tegorocznej edycji regat. Szybko podjęto decyzję o zmianie listy startowej i przeniesieniu „Poloneza” do grupy załóg dwuosobowych. Za sterem stanął obecny kapitan jednostki Tomek Bieliński, który do załogi zaprosił Karolinę Sewerę – uczestniczkę obu wyścigów The Tall Ships Races 2015 i załogantkę o najdłuższym w tym sezonie stażu na "Polonezie". "Polonez" po raz pierwszy w historii ścigał się w regatach nazwanych jego imieniem.


Za rufą - Dar Młodzieży - wyścig II (fot. Karolina Sewera)


- Zależało nam na tym, by ten historyczny start odbył się z udziałem kpt. Baranowskiego, jednak plany pokrzyżowała pogoda. Nie chciałem po raz kolejny obserwować regat z lądu czy na trackingu online. Na wyrobienie jednoosobowej karty bezpieczeństwa niezbędnej do samotnego startu było za późno, więc postanowiłem zaprosić do załogi Karolinę i ruszyć w formule dwuosobowej. Karolina była z nami w tym roku na trzech rejsach, zna jacht bardzo dobrze, brała na jego pokładzie udział w regatach, więc była świetną kandydatką do wspólnego żeglowania – mówi Bieliński.

We wtorek 11 sierpnia na starcie regat stanęła ponad setka żeglarzy, którzy rozpoczęli walkę na przekraczającej dwieście mil trasie non-stop ze Świnoujścia do Świnoujścia z minięciem lewą burtą wyspy Christiansø. Słabe wiatry przeplatały się z silnymi podmuchami i przewalającymi się przez Bałtyk ośrodkami burzowymi. Nie obyło się bez przygód, awarii, konieczności przerwania wyścigu czy wejścia na mieliznę. Kilka załóg, nie bacząc na sportowy wynik, poświęcało miejsce w wyścigu by asystować kolegom w tarapatach i nieść im pomoc. Drugiego dnia do uczestników dotarła smutna wiadomość o wypadku i śmierci jednego z samotnych żeglarzy. Rywalizujący w Jego klasie żeglarze postanowili zakończyć udział w imprezie i powrócić do bazy regat. Pozostali zawodnicy w porozumieniu z organizatorem i komisją regatową kontynuowali zmagania w wyścigu.


W drodze powrotnej do kraju


Po minięciu Christiansø, przy słabych wiatrach z północy "Polonez" wyposażony jedynie w podstawowy zestaw żagli zaczął tracić do rywali żeglujących na spinakerach i genakerach. Zbawienie przyniosła następna noc, kiedy wzmógł się wiatr i można było pomyśleć o odrabianiu strat. Koniec końców „Polonez” dotarł na metę w Świnoujściu na 12. miejscu w klasie Open II.

- Nie nastawialiśmy się na osiągnięcie jakiegoś wyśrubowanego wyniku. Dzień przed regatami nie wiedzieliśmy jeszcze, że będziemy startować. Rywale to zawodowcy na profesjonalnie przygotowanych jednostkach, którzy szykują się do startu w "Polonezie" miesiącami. Brak zestawu żagli na słabe wiatry i brak żagli dodatkowych też miał wpływ na wynik, ale tym razem nie o wynik nam chodziło. To miał być symboliczny start. Żartujemy, że Krzysztof Baranowski w 72. roku był 12. w regatach OSTAR i osiągnięcie lepszego wyniku od mistrza byłoby nietaktem. Po sezonie mamy w planach uzupełnienie braków sprzętowych, więc w przyszłym roku na pewno powalczymy o wyższą pozycję. Oczywiście zrobimy wszystko, żeby w regatach za sterem "Poloneza" stanął Krzysztof Baranowski, ale jak widać po ostatnich dwóch latach los nam potrafi płatać figle. Czas zatem pokaże kto znajdzie się na pokładzie jednostki i kto ją poprowadzi – mówi kapitan Poloneza - Tomek Bieliński.


Tuż po starcie Regat o Puchar Poloneza (fot. Karolina Sewera)


Po zakończeniu regat "Polonez" udał się w drogę powrotną do Szczecina, by przygotować się na daleką drogę na Kanary. Organizatorzy akcji "Polonez na Wodzie" spełnili obietnice i wyposażyli jacht w dodatkowe żagle. Jednostka przed wypłynięciem zyskała nową dużą genuę, foka kewlarowego na silne wiatry oraz spinakera i bloopera. Przed wypłynięciem we wrześniu przeprowadzono również szereg innych prac związanych z naprawami posezonowymi, uzupełnieniem osprzętu i przyszykowaniem jednostki na ciężką drogę na południowe krańce Europy.

Bezproblemowa współpraca ze spółką Włodarzewska S.A. - właścicielem jachtu, świetny odbiór w środowisku żeglarskim i liczne sukcesy akcji zaowocowały podpisaniem umowy armatorskiej. Fakt ów ułatwi podejmowanie działań w przyszłości oraz daje większą niezależność. Przed nami jeszcze wiele pracy, ale opieka nad jachtem o tak bogatej historii i znaczeniu dla polskiego żeglarstwa to zaszczyt i ogromna przyjemność – od której większa jest jedynie frajda z żeglowania na jednostce o tak świetnych właściwościach nautycznych. Większość młodych żeglarzy, wychowanych na plastikowych niemal płaskodennych jachtach z płetwą balastową nie ma pojęcia, jak przyjemna i emocjonująca może być żegluga na dużej fali. To trzeba przeżyć! A można to zrobić we wspaniałym stylu właśnie na "Polonezie" - przekonuje nowy armator.


W drodze powrotnej do Szczecina (fot. Karolina Sewera)


18 września "Polonez" wyruszył ze Szczecina. Trasa rejsu wiedzie przez Kanał Kiloński, Amsterdam, Wyspy Brytyjskie, Zatokę Biskajską, Atlantyckie wybrzeże Zachodniej Europy, Afrykę Południową aż po Wyspy Kanaryjskie. W drodze do Portsmouth, gdzie obecnie znajduje się jednostka, udało się przetestować jacht w różnych warunkach pogodowych. Najpierw na Zatoce Pomorskiej słabe wiatry dały sposobność do sprawdzenia nowej, większej genui. Stosunkowo duże i strome fale na Zachodnim Bałtyku porwały jedno koło ratunkowe wraz z mocowaniem(!!!), a załodze dały szkołę żeglowania w trudniejszych warunkach, która - jak się potem okazało - była bardzo przydatna w dalszym etapie rejsu. Spokojne przejście Kanału Kilońskiego i początkowa flauta na Morzu Północnym pozwoliły zregenerować siły i odpocząć po "oraniu Bałtyku". Bezwietrzna pogoda dała też szansę przygotowania się na nadchodzące silne wiatry i prognozowany sztorm. Kewlarowy fok i mocno zrefowany grot pozwoliły osiągać prędkość blisko 8 węzłów w żegludze bajdewindem przy sztormowym wietrze i falach regularnie zalewających pokład. "Polonez" sprawdził się w tych warunkach wyśmienicie i w ostatni weekend września zacumował w marinie w centrum Amsterdamu. Tradycyjny drink "za cudowne ocalenie" i oficjalnie kapitan mógł zakończyć pierwszy etap jesienno-zimowych zmagań z wiatrem i wodą.


Cisza przed burzą. Wymiana żagli na zestaw na silne wiatry


W trakcie postoju w Amsterdamie zmienił się nie tylko skład osobowy załogi, ale także warunki panujące na morzu. Prognozowana przewaga wschodnich i północno-wschodnich wiatrów pozwoliła myśleć o wypróbowaniu żagli dodatkowych. Niespełna godzinę po wyjściu w morze w górę powędrował spinaker. Doprawdy trudno opisać przyjemność, jaką daje żegluga, kiedy na samym „spinie” osiąga się prędkość prawie 9,5 węzła. Planowany późny obiad w Dunkierce zamienił się w śniadanie przy pięknym słońcu i podmuchach zachodniego wiatru. Załoga miała wiele czasu, by zwiedzić port i wypocząć przed następnym etapem drogi wiodącym do Portsmouth. Niezmienne wschodnie wiatry, mały ruch statków i niewielka fala umiliły podróż na południe Anglii.

Dalej "Polonez" ruszy w sentymentalną podróż, odwiedzając te same porty, w których cumował w latach siedemdziesiątych przed startem regat OSTAR '72. Najpierw będzie trawersować Kanał La Manche z Solentu do Cherbourga. Tę samą trasę pokonywał w wyścigu przed Transatlantyckimi Regatami Samotników kapitan Baranowski. Wyścig wygrał, jednak jako samotny żeglarz nie spełnił wymogu maksymalnego średniego wieku załogi, mając wówczas więcej niż wymagane trzydzieści lat. Został przez to zdyskwalifikowany i oficjalnie jego triumf nie został odnotowany.


Sztormowanie na Północnym


Z Francji trasa rejsu "Poloneza" wiedzie do Plymouth – bazy regat OSTAR - skąd Baranowski wyruszył do Stanów Zjednoczonych Ameryki. Tym razem jednak "Polonez" zamiast na zachód uda się na południe w kierunku Brestu, który będzie bazą do wyjścia na Zatokę Biskajską. Znane z trudnych warunków pogodowych Biskaje staną się próbą wytrzymałości zarówno dla załóg, jak i dla jachtu. Pojawiające się tam silne wiatry i wysokie fale na pewno będą gratką dla bardziej wymagających żeglarzy, którzy cenią sobie emocje związane z żeglugą w trudnych warunkach. Dalej organizatorzy rejsów liczą, że trudy żeglarstwa właściwego zamienią się w beztroski jachting wzdłuż słonecznego hiszpańskiego i portugalskiego wybrzeża. W planach są odwiedziny m.in.: La Coruñi, Porto, Lizbony, Portimaȭ, Kadyksu, a potem, tuż przed skokiem na Kanary, zawinięcie do słynnej Casablanki.


Stawianie spinakera to trochę zachodu. Ale dla takich zachodów zawsze warto


Przez resztę jesieni i całą zimę "Polonez" będzie stacjonował na Wyspach Kanaryjskich. Zaplanowano szereg rejsów szkoleniowo-stażowych, na czele z rejsem sylwestrowym. Dostępna będzie także możliwość wzięcia udziału w jednodniowych i weekendowych rejsach dla odwiedzających Wyspy Kanaryjskie turystów. Na wiosnę jacht powróci znów do kraju, by wypełnić kolejny sezon ciekawymi rejsami, imprezami żeglarskimi i startami w regatach.

Szczegółowy grafik rejsów Poloneza znajdziecie na stronie akcji: http://poloneznawodzie.pl, a tych, którzy podróż "Poloneza" chcą śledzić na bieżąco, zapraszamy na facebookowy profil https://facebook.com/poloneznawodzie.


                 
Książki Kpt. Baranowskiego z dedykacją dla przyszłych załóg Poloneza trafiły do jachtowej biblioteki          |     Jazda na spinakerze




TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 22 grudnia

W stoczni Multiplast w Vannes wodowano katamaran "Orange II".
środa, 22 grudnia 2004
Na Barbados dopływa Arkadiusz Pawełek na pontonie "Cena Strachu"; Polak jest drugim człowiekiem na świecie, który pontonem przepłynął Atlantyk (41 dni, 3000 Mm).
wtorek, 22 grudnia 1998
Opłynięcie Hornu przez "Pogorię" pod dowództwem Krzysztofa Baranowskiego.
czwartek, 22 grudnia 1988