TYP: a1

Świąteczny strudel na brzegach Jadrana

środa, 25 grudnia 2013
MZ

Jacht powoli opuszczał port Zelenika, gdzie przeprowadzono procedurę wejścia na wody Czarnogóry. Teraz kierował się w głąb Boki Kotorskiej. Józek krzepko dzierżąc koło sterowe, spoglądał w kierunku cieśniny Kumbor. Płynęli pod żaglami, a wiatr był na tyle korzystny, że postanowił pokonać to przewężenie bez użycia silnika. Piękna słoneczna pogoda i wysoka jak na grudzień temperatura znakomicie podkręcała i tak świetny nastrój.


Przeczuwał, że w te właśnie święta nastąpi przełom w jego karierze. Przestanie być kucharzem i okazjonalnym skipperem, a zacznie być stałym dowódcą tego pięknego szkunera i tylko okazjonalnym kucharzem. Teraz pozostawało doprowadzić jacht do Kotoru, bo w tym właśnie mieście jego właścicielka postanowiła spędzić Święta Bożego Narodzenia. Wreszcie w oddali pojawiło się miasto. Nabrzeże było udekorowane świątecznie, na palmach rozwieszono kolorowe światełka, fasady domów ozdobiono jedliną i lampkami, w pobliżu bramy prowadzącej do starówki ustawiono wielką choinkę. Józek zacumował rufą do nabrzeża, rzucając z dziobu kotwicę. Wtedy na pokładzie pojawiła się ona – pracodawczyni i jednocześnie obiekt jego uczuć.


- Józku drogi, muszę coś powiedzieć, wprawdzie miałam cię o tym powiadomić w samą Wigilię, ale jednak nie chcę cię trzymać w niepewności. Postanowiłam, że zostajesz na stałe kapitanem mego jachtu. Zatrudnię na twoje miejsce nowego kucharza.


Wprawdzie spodziewał się tego od dawna, jednak ta wiadomość spłynęła na niego jak balsam, rozwiała wszelkie wątpliwości.


- Dziękuję bardzo – słowa wdzięczności z trudem przeszły mu przez ściśnięte wzruszeniem gardło - Może Pani na mnie polegać.


- To wiem, jest jednak jeszcze jedna sprawa. Zaprosiłam moich przyjaciół. Obiecałam im prawdziwą polską Wigilię. W tobie cała nadzieja. A poza tym mów mi po imieniu.


Uśmiechnęła się, delikatnym ruchem dłoni pogładziła Józka po policzku i zeszła do kabiny. Chwilę trwało zanim Józek doszedł do siebie po tej niespodziewanej pieszczocie. Gdy wreszcie powróciła mu jasność myślenia, zaczął planować menu.


- Barszcz z uszkami, to proste, potem zupa grzybowa, karp pieczony i „po żydowsku”, nie powinno być kłopotu z jego kupnem tu w Czarnogórze, mają w końcu wielkie jezioro. Co jeszcze, mak z miodem i bakaliami oraz kompot z suszonych śliwek. Na koniec trzeba podać coś specjalnego.


Przypomniał sobie co też podczas rodzinnych Wigilii było ukoronowaniem świątecznej kolacji – To oczywiste! Strudel. - Rzecz w krakowskich domach obowiązkowo zamykająca ucztę.


- Tak, tylko jak w pojedynkę wyrobione starannie ciasto rozciągnąć, aby było cieniusieńkie jak kartka papieru, prawie prześwitujące. I w tym momencie Józek uświadomił sobie, że Kotor, podobnie jak Kraków, należał kiedyś do Austro-Węgier. Zatem z kupnem gotowego ciasta strudlowego nie powinno być kłopotu. Szybko przygotował listę koniecznych zakupów i ruszył do miasta.


Strudel z jabłkami

Pół kilo mąki, jedno jajko i łyżkę masła zalać odrobiną gorącej wody i rozrobić na ciasto. Trzeba je długo wygniatać aż będą się w nim formować bąble. Wtedy ciasto zaokrąglić i nakryć na pół godziny rozgrzanym naczyniem, najlepiej glinianym (dłużej trzyma ciepło). Rozłożyć obrus, posypać mąką, ciasto położyć na środku i rozwałkować na bardzo cienko. Potem dłońmi rozciągać je ku sobie aż stanie się cienkie jak papier (jeśli gdzieś się rozerwie, to trudno). Pozostawić ciasto rozciągnięte na chwilę, by obeschło. Następnie ciasto smarujemy roztopionym masłem, posypujemy zrumienioną na maśle tartą bułką, a na to układamy warstwę drobno pokrojonych jabłek, które posypujemy cukrem i mielonym cynamonem, należy dodać trochę namoczonych w winie rodzynków. Ciasto zwijamy w wałek, pomagając sobie obrusem, na którym się ono znajdowało. Przenosimy je do brytfanny wysmarowanej masłem i wkładamy do piekarnika na około pół godziny (temperatura 180 stopni). Gdy się upiecze, posypujemy cukrem pudrem i podajemy gorące.
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 grudnia

W Adenie zwodowano polski statek "Dar Opola", który następnie pod dowództwem Kpt. Bolesława Kowalskiego wyszedł w rejs naukowy na Morze Czerwone.
poniedziałek, 21 grudnia 1959