TYP: a1

A.N.A. Charter - wywiad z Piotrem Wyrwą

czwartek, 2 czerwca 2011


Z ostatniej chwili: Jak dowiedzieliśmy się od osoby, która prosiła o zachowanie anonimowości, w A.N.A. Charter sp. z o.o. próbowano zatrudnić kogoś nowego, kto miałby objąć stanowisko prezesa zarządu. Oraz że firma prawdopodobnie kilka dni temu została sprzedana. Kto objął 100% udziałów w firmie, jeszcze nie wiadomo. Informacje te nie mają jeszcze potwierdzenia w KRS. Można to sprawdzić na stronie
www.imsig.pl/szukaj/krs. A teraz obiecany wywiad z panem Piotrem Wyrwą.


Tawerna Skipperów: Z tego co nam wiadomo, jest Pan sternikiem morskim i od lat prowadzi rejsy z klientami.


Piotr Wyrwa: Tak, od roku 1997 albo 1998 co roku prowadziłem rejsy.

TS: Czy prowadził Pan rejsy dla A.N.A. Charter sp. z o.o., a jeśli tak, to kiedy?

PW: Tak, prowadziłem, był to rejs sylwestrowy na przełomie roku 2010 i 2011.

TS: Kim dla Pana jest pan Robert Włosiński, prezes A.N.A. Charter sp. z o.o.?

PW: Jest znajomym. Studiowaliśmy na jednej uczelni, na różnych wydziałach. Pan Włosiński był chyba 2 albo 3 lata wyżej ode mnie. Ja byłem niżej, ponieważ później rozpocząłem studia na tej uczelni - Akademii Ekonomicznej.

TS: W jakich firmach jest Pan prezesem lub udziałowcem?

PW: Aktywnym wspólnikiem jestem w firmach “Domy i architekci” i spółce “PW Construction”. Poza tym jestem właścicielem firmy “EOS Consulting” - jest to jednoosobowa działalność gospodarcza, zarejestrowana 20 stycznia 2005 roku.

TS: Czy obecnie działa Pan w innych firmach wspólnie z panem Robertem Włosińskim?

PW: Nie, nie działam w takich firmach.

TS: A czy działali Panowie wcześniej wspólnie w jakiś firmach?

PW: Nie, nie działaliśmy wspólnie w żadnych firmach - pod względem formalnym, tzn. nie byłem prokurentem, wspólnikiem, prezesem etc. Nigdy takiej współpracy nie było. Natomiast była obsługa jednej spółki księgowej, bo ja prowadzę obsługę księgową spółek.

TS: Był Pan jakiś czas temu głównym udziałowcem A.N.A Charter sp. z o.o.?

PW: Tak, byłem jedynym wspólnikiem tej firmy.

TS: Od kiedy Pan nim nie jest i kto przejął Pańskie udziały?

PW: Z tego co pamiętam, przejął je pan Wiesław Tomaszewski. To wszystko jest w KRS-ie. Spółka została przejęta przed rozpoczęciem jakiejkolwiek działalności operacyjnej. Czyli nie wykonałem jako wspólnik i zarazem prezes żadnej czynności prawnej i gospodarczej. Jest pewna grupa ludzi, którzy nie chcąc się zmagać z rejestracją spółki i z czasem (trwa to od 7 dni nawet do 6 tygodni, a jeżeli są błędy, to nawet dłużej), kupują spółki. My mamy tzw. spółki gotowe do sprzedaży. To znaczy - spółki zarejestrowane, z KRS-em, z REGONEM, opcjonalnie z VAT-em. Taką spółkę można od nas odkupić. Spółka z kapitałem 5 000 zł to nie jest jakiś gigantyczny koszt, od 3 do 5 tys. zł, w zależności od tego, jaki jest klient, czy Polak czy obcokrajowiec, czy mu się spieszy, czy mu się nie spieszy. Zajmujemy się handlem takimi spółkami jako “EOS Consulting”.

TS: Czy podpisywał Pan umowy działając w imieniu firmy A.N.A. Charter sp. z o.o. i czy były to umowy dotyczące czarterów?

PW: Nie, nie podpisywałem takich umów. Spółka A.N.A. Charter poprosiła mnie, z uwagi na dość wyjątkową sytuację, o możliwość wyczarterowania trzech jachtów. Pierwszy jacht był na Sylwestra. Wyczarterowałem go w imieniu własnym i przefakturowałem na A.N.A. Charter. Wiem również, że wyczarterowałem jacht na rzecz niejakiego pana Wójcika w maju tego roku (czarter rozpoczynał się bodajże 14 maja). Ten czarter się odbył. Był jeszcze trzeci czarter, który miałem zrobić, gdyż dostałem takie zlecenie od A.N.A. Charter, niestety nie wpłynęły na niego środki.

TS: Rozumiem, że ten czarter się nie odbył?

PW: Tak, ten ostatni się nie odbył. Natomiast rejs sylwestrowy i rejs dla tak zwanej osoby trzeciej - pana Wójcika - odbyły się. Pan Wójcik przesłał mi z Chorwacji zdjęcie i był zadowolony. Bardzo mi leżało na sercu, żeby był zadowolony. Ten czarter, który mi zlecono, a na który mi nie wpłacili pieniędzy, z tego co się orientuję, miał być od 4 maja.

TS: Czyli Pan czarterował ten jacht jako...?

PW: Jako firma EOS Consulting z wykorzystaniem swoich długoletnich kontaktów. Dostałem z tego tytułu prowizję.

TS: Jak wyglądała sprawa czarteru, na który pieniądze od A.N.A. Charter nie wpłynęły? Czy Pan wyczarterował ten jacht i sam za niego zapłacił?

PW: Nauczyłem się, że tak się nie robi. Znalazłem kontakt w Hiszpanii. Tam miałem dostać Bavarię 49, która miała płynąć z Malagi do Lizbony. Potem miałem ten jacht odprowadzić. Czarter miał kosztować około 8-9 tys. euro, ale te pieniądze nie wpłynęły, więc ja nie założyłem ze swoich pieniędzy.

TS: Czyli nie podpisywał Pan żadnej umowy z armatorem?

PW: Te umowy są wysyłane zwykle w formie elektronicznej. Zwykle po wpłaceniu armatorowi pieniędzy nie jest już konieczne przesłanie oryginałów tych umów. Oczywiście ja mam skany umów. Czyli jest zeskanowana umowa między mną a firmą, w tym przypadku, Nautica ze Splitu, mamy historię korespondencji, ale po przelaniu im pieniędzy oni już się nie domagają dodatkowego dokumentu. Może dlatego, że robię to rzadko. Takich czarterów jest kilka na rok, o ile w ogóle, i robię to hobbistycznie. Może przy większej działalności, jakiejś agencji, gdzie tych czarterów jest 100-200, armatorzy wymagają dopełniania większej liczby formalności.

TS: Czyli Pan nie był osobą poszkodowaną, ponieważ swoich pieniędzy Pan nie zaryzykował?

PW: Nie. Zrobiłem opcję [wstępna rezerwacja – przyp. Redakcji] - czyli armator kalkuluje cenę, bukuje termin, czeka na pieniądze. Po uzgodnieniu mojej prowizji przesłałem ofertę do firmy A.N.A. Charter i poprosiłem o zapłatę. Zapłata nie wpłynęła, armator szczęśliwy z tego powodu nie był, ale rejs się nie odbył. Nie założyłem swoich pieniędzy, bo 9 tys. euro to jest duża kwota.

TS: A czy orientuje się Pan, czy osoby, które liczyły na ten czarter, które podpisywały umowę z A.N.A. Charter sp. z o.o., są poszkodowane w tej sprawie?

PW: Tak. Kontaktowałem się z panem Armandem Piotrowskim, bo pan Armand był moim załogantem na Sylwestra. I on mnie pytał o A.N.A Charter, jak ja to widzę itd. Powtarzałem, że czarteruję z dużych firm czarterowych i o A.N.A. Charter nie mogę się wypowiadać. Jedynie na podstawie tego, co widzę, czyli tego jachtu, na którym właśnie płyniemy. Ta osoba jest poszkodowana. Zadzwoniłem wcześniej, powiedziałem jak wygląda sytuacja, bo widziałem, że tego nie ma, tzn. pieniądze na czarter od A.N.A. Charter nie wpłynęły. Powiedziałem [panu Piotrowskiemu], że nie otrzymałem pieniędzy na jacht i czy oni sobie z tego zdają sprawę. Powiedzieli, że sobie nie zdają z tego sprawy. Więc powiedziałem, że tak właśnie sprawa wygląda. I byliśmy w kontakcie telefonicznym, a później osobistym w Krakowie, bo się z panem Armandem spotkałem. A później dostało mi się takim mailem.

TS: Czy wie Pan o tym, żeby jakaś inna osoba oprócz pana Włosińskiego była prezesem lub wiceprezesem A.N.A. Charter sp. z o.o.?

PW: To wszystko wynika z KRS-u. O tych zmianach nic nie wiedziałem. Jako księgowy dostaję plik dokumentów. Prowadzenie spółki z o.o. wymaga otrzymania całości dokumentacji. Ja osobiście tej księgowości nie prowadzę, robi to moja pracownica. Ale jako właściciel firmy jakiś ogląd tych dokumentów muszę mieć. Więc jeżeli by się zmienił wspólnik lub prezes, to wcześniej czy później bym o tym wiedział.

TS: Zadajemy to pytanie, ponieważ krążą plotki, że od tygodnia jest inny prezes A.N.A Charter sp. z o.o.

PW: Takiej wiedzy nie posiadam. W kontaktach do samego końca, czyli bodajże do 30 maja (bo 30 maja 2011 roku wypowiedzieliśmy umowę na prowadzenie księgowości - powiem krótko, z przyczyn obiektywnych), osobą przyjmującą dokumentację był prezes zarządu pan Robert Włosiński.

TS: Czyli do tego momentu prezesem był pan Włosiński?

PW: Do 30 maja pan Włosiński podpisywał odbiór dokumentów księgowych tej firmy. Czyli zakładam, że był.

TS: W ilu firmach jest Pan obecnie prezesem?

PW: Tak jak mówiłem na początku - w firmach aktywnych - dwóch (PW Construction i spółka “Domy i Architekci”). Natomiast co do pozostałych firm, które “wiszą” w Internecie - są to firmy, które ludzie odkupują i nie dopełniają obowiązków rejestracyjnych w KRS-ie. Ja oczywiście mam osobny skoroszyt, gdzie mam umowy sprzedaży udziałów. Więc w momencie, kiedy sąd rejestrowy na przykład nakłada na mnie grzywnę, to ja mówię: “O, przepraszam bardzo, to nie grzywna, bo zostały sprzedane udziały”. Nie mam wpływu na ludzi, którzy ode mnie kupują spółki. Kupują je w różnych celach - zwykle, żeby prowadzić legalne interesy, ale kupują je też ludzie, żeby brać kredyty na te spółki, czyli, powiedzmy, w szemranych zamiarach. Ja je rejestruję, ale nie mogę dorosłym ludziom mówić co mają robić. Oczywiście mówię im, jak wygląda prawo, jaka jest odpowiedzialność prezesa, jakie są obowiązki wynikające z kodeksu spółek handlowych, z ustawy o Krajowym Rejestrze Sądowym. Każdy prezes powinien być tego świadomy, bo tak stanowi prawo. Oprócz tego, że powinien być świadomy, ja im to uzmysławiam. Natomiast później te spółki żyją własnym życiem. Jak pan zauważył na stronie internetowej, prowadzimy obsługę takich spółek, bo to jest dla nas ważne. Bo jeśli my taką spółkę sprzedamy, zarobimy 1-1,5 tys. zł, a kiedy spółka zostaje u nas na księgowość, pobieramy 800-1000 zł miesięcznie za jej prowadzenie. Dlatego staramy się sprzedać spółkę tanio, ale przekonać właściciela, abyśmy go mogli rozliczać.

TS: Rozumiem, że w takim wypadku Pan nie figuruje wtedy jako właściciel...

PW: Nie. Czasami zdarza się, że figuruję jako prokurent, dlatego że wtedy mogę bez kłopotu reprezentować sprawy spółki, bo jestem też prawnikiem. Zawierać kontrakty etc. Jeśli jest taki wymóg, to się wpisuję jako prokurent, za co też mi odpowiednio płacą. I było parę takich spółek, gdzie byłem prokurentem.

TS: Nie były to firmy związane z czarterem.

PW: Nie, nie, nie. Ja proszę pana w swoim życiu czarterami się nie zajmowałem, chyba, że na zasadzie "okazyjnej", tzn. znam jakiegoś Greka, znam jakiegoś Chorwata i pojawia się klient. Chorwat mówi: “załatw mi klienta, to ja Ci coś tam zapłacę”. I tak zdarzyło się w tym roku, dostałem dwa razy prowizję. Ale ja z tego nie żyję, bo ja w tym nie widzę jako tako pieniędzy.

TS: Następne moje pytanie. Czy adres mailowy piotr@ana-charter.pl należy do Pana?

PW: Nie znam takiego adresu mailowego.

TS: Jest to adres działający, z którym można się połączyć. Wprawdzie odpowiedzi się nie dostaje, nie mniej jednak on funkcjonuje.

PS: Nie wiem, ja takiego adresu nie znam.

TS: Teraz, przepraszam, pytanie osobiste...

PW: Śmiało, nawet jak pan będzie używał, powiedzmy, jakichś mocniejszych słów.

TS: Nie, nie używam, jak Pan słyszy, mocnych słów, staram się ich nie używać. Czy jest Pan prawnikiem z wykształcenia?

PS: Z wykształcenia tak.

TS: A zatem, jakie roszczenia mogą mieć osoby poszkodowane przez firmę czarterową, niekoniecznie mówimy teraz o firme A.N.A Charter sp. z o.o., która pobiera opłaty przed rejsami, po czym z umów się nie wywiązuje. Do kogo takie osoby mogą się zgłosić i jakie są szanse na odzyskanie straconych pieniędzy i ukaranie sprawców?

PW: To jest takie pytanie mniej więcej, jaka będzie pogoda na Mazurach latem (śmiech).

TS: Czasami dobra, czasami zła.

PW: ...już wracam do szeregu i mówię jako prawnik. No cóż, teoretycznie reguluje to kodeks spółek cywilnych - chodzi o odszkodowanie za to, co klient wpłacił oraz jakieś utracone korzyści. Skąd tego dochodzić? Z majątku spółki, jeżeli takowy majątek istnieje. Jeżeli majątek spółki nie wystarcza, dochodzi się z majątku prezesa. W swojej pracy, bo ja się też zajmuje windykacją, przeprowadzamy takie czynności i paru prezesów próbujemy tak zwindykować. A więc jeżeli spółka jest niewypłacalna, idziemy do prezesa. Odszkodowanie podstawowe to, tak na logikę, to co wpłaciliśmy plus utracone korzyści, w postaci biletów lotniczych itp. No bo straty moralne czy osobiste... Przemilczę, jak to się załatwia takie sprawy.

TS: Co w sytuacji, kiedy osoba, która zakłada firmę czarterową, spółkę z o.o., pobiera opłaty na przyszłe czartery, przelewa te pieniądze na inne konto, po czym firmę sprzedaje, a firma ta następnie nie wywiązuje się ze zobowiązań? Czy taka osoba jest w jakiś sposób ścigana? Czy jest ścigana z powództwa cywilnego?

PW: Powiem panu tak... Postaram się być profesjonalistą i nie odpowiem panu teraz na to pytanie. Bo to jest pytanie, które wymaga analizy prawnej. Żeby nie dać komuś nadziei, jednej stronie, że się wywinie z zobowiązań, drugiej stronie, że coś odzyska... W chwili obecnej nie podejmuje się odpowiedzi na to pytanie. Jest to odpowiedź dla dwóch stron bardzo ważna... Zarówno dla poszkodowanych, żeby nie żyli nadzieją, a po drugie tych co szkodzili, żeby nie cieszyli się, że im się udało. Trzeba by się zastanowić nad tym pytaniem i zrobić jakąś opinię prawną na ten temat.

TS: W jakiś sposób z pańskiej odpowiedzi pozwalam sobie wywnioskować, że jest szansa dla osoby, która wytnie taki numer, że się z tego wywinie.

PW: Powiem panu tak, szanse zawsze istnieją, jak z tą pogodą na Mazurach, ale trzeba to zanalizować prawnie. Bo nie możemy oskarżyć kogoś, że jest piratem, bo jest źle ubrany, trzeba się dokładnie zastanowić, zanalizować stan faktyczny i prawny danej, konkretnej spółki. Zastanowić się, co tam się stało i jak ewentualnie formułować swoje roszczenia czy zarzuty. Nie mogę panu jednoznacznie odpowiedzieć, bo gdybym panu mówił, to bardziej byłbym politykiem niż prawnikiem. Trzeba matematycznie, szczegółowo do tego podejść. Zbadać sprawę danej spółki, przymierzyć się do przepisów. Bo inaczej naopowiadam, że odzyskają państwo wszystkie pieniądze na papierze, a później się okaże, że nic z tego nie będzie... Nie mogę teraz takiej odpowiedzi udzielić.

TS: Wspomniał Pan o tym, że też Pańska firma “EOS Consulting” zajmuje się windykacją. Czy Pan kontaktował się z jakimiś osobami, które zostały poszkodowane przez firmę A.N.A Charter sp. z o.o. w celu zaproponowania swoich usług windykacyjnych?

PW: To jest za dużo powiedziane. Tak jak mówiłem na początku, dzwoniłem do pana Armanda Piotrowskiego przed tym nieszczęsnym czarterem, mówiłem mu jak wygląda sytuacja, mówiłem, że będziemy rozmawiali w Krakowie, że na tyle, na ile będę w stanie pomóc, to pomogę. Spotkaliśmy się w Krakowie i powiedziałem mu to, bo jako księgowy, mam wiedzę dotyczącą liczb na kontach. A mając tę wiedzę dotyczącą liczb, wiem kogo i kiedy windykować. Może nie powinienem tego mówić - wiedziałem, że mogę pomóc panu Armandowi, ale ja za swoje usługi pobieram wynagrodzenie. Jakbym nie pobierał, to by się wydawało, że to jest łatwa sprawa dla pana Armanda, że właściwie sam mógłby to zrobić. 5-10% to naprawdę jest symboliczna kwota. A mając wiedzę jako księgowy dotyczącą podmiotu, mógłbym ją wykorzystać pomagając mojemu załogantowi. Nie skorzystał w tamtym czasie z tego. To są właściwie koszta manipulacyjne, ta kwota nie była wygórowana. Tak, oferowałem taką jedną usługę - dla pana Armanda.

TS: Jeszcze jedno pytanie w takim razie. Firma “EOS Consulting” miała siedzibę w Krakowie przy ul. Dietla 65/17. Tam wcześniej miała siedzibę firma A.N.A Charter sp. z o.o. Skąd to się wzięło, bowiem dość długo stamtąd działalność prowadziła.

PW: Chyba 6 miesięcy prowadziła tą działalność, z tego co się orientuje. Wzięło się to stąd, że oferujemy również wynajem siedzib dla spółek. Ja za to też pobieram pieniądze i za to pobierałem od firmy A.N.A Charter pieniądze. Pod tym adresem jest zarejestrowanych około 7 innych podmiotów. Za tak zwaną wirtualną siedzibę pobieramy niewiele, niecałe 200 zł. Za tzw. “time sharing” powierzchni pobieramy trochę więcej. Oni [A.N.A. Charter] wykonywali działalność, więc powiedziałem spora stawkę. To już nie jest tajemnica, bo to wynika z dokumentów księgowych - 2000 zł netto. Co w przypadku centrum Krakowa nie jest jakąś wygórowaną kwotą. W tym były wszystkie opłaty za prąd, media, wodę...

TS: Czyli pod tym adresem mieści się przynajmniej 1, 2 czy 3 pokoje, tak?
 
PW: Tak, są 3 pokoje, łazienka, kuchnia, około 60 m2.
 
TS: A.N.A Charter jeden z tych pokoi wynajmowała?
 
PW: Tak.
 
TS: Dobrze, zbliżamy się do końca, już nie będę Pana męczył dłużej...
 
PW: Pan mnie nie męczy, ja się bardzo cieszę, że pan dzwoni i że rozmawiamy, bo uważam, ze rozmawiać trzeba.
 
TS: Są dwie firmy A.N.A Charter sp. z o.o. i A.N.A sp. z o.o., czy one są w jakiś sposób powiązane i czy obie były zakładane przez EOS Consulting?
 
PW: Nie pamiętam historii ze spółką A.N.A. Wiem, że na pewno prowadziliśmy jej księgowość. Czy była zakładana... nie pamiętam. Musiałbym to odszukać w dokumentach. Natomiast na pewno prowadziliśmy księgowość tej spółki.
 
TS: A czym zajmowała się A.N.A sp. z o.o.?
 
PW: Z tego co pamiętam, to była sprzedaż samochodów.
 
TS: Czy pan Włosiński, obecny prezes firmy A.N.A Charter sp. z o.o., w jakiś sposób z firmą A.N.A sp. z o.o. był związany?
 
PW: Chyba tak, był chyba prezesem zarządu, a to wynikało z tego, że wspólnicy szukali prezesa, a pan Włosiński szukał wtedy pracy i chyba mu wtedy to nawet zaproponowałem. Był tam faktycznie prezesem.
 
TS: Jak gdyby z Pańskiego polecenia...
 
PW: Możliwe, że z mojego. Staramy się każdej firmie zapewnić pełne spectrum usług. Od siedziby, po księgowość, przez kontakty handlowe. Mamy tutaj osobę z językiem niemieckim, z językiem rosyjskim, mnie z językiem angielskim, więc staramy się znaleźć zlecenia, gdzie się da. Jeżeli nas ktoś pyta o prezesa, to możemy często zaproponować osobę, która jest skłonna do rozmów. I na pewno taka sytuacja w tym przypadku musiała mieć miejsce. Tak mi się wydaje... Zresztą, to na pewno tak było.
 
TS: Rozumiem, że prezes zarządu musi posiadać odpowiednie kwalifikacje w danej materii, którą zarządza?
 
PW: Ja na samochodach się znam umiarkowanie, natomiast bycie prezesem zarządu spółki, która sprzedaje samochody używane nie wymaga jakiś wielkich umiejętności. Praca prezesa zarządu spółki jest bardzo niewdzięczna - kontakt z księgową, podpisywanie dokumentów, robienie przelewów, podpisywanie umów o pracę. Wydaje mi się, że 70% czasu prezesa upływa na czynnościach czysto formalnych. Sama analiza rynku samochodów jest pozostawiona komuś innemu.
 
TS: Pan wspominał, że z panem Włosińskim poznaliście się jeszcze na studiach na Akademii Ekonomicznej, tak?
 
PW: Tak, to były takie kontakty.
 
TS: Pan Włosiński jest z wykształcenie ekonomistą?
 
PW: Moim zdaniem i z informacji, które ja posiadam, jest ekonomistą.
 
TS: A Pan jest ekonomistą i prawnikiem, tak?
 
PW: Tak.

TS: Dziękuję Panu za rozmowę, w tej chwili nie mam więcej pytań. Jeśli jakieś jeszcze się pojawią, to będę chciał z Panem powtórnie porozmawiać.

Dzisiaj przeprowadziliśmy kolejną rozmowę z panem Wyrwą. Ciąg dalszy wywiadu opublikujemy na naszej stronie już jutro. Wszelkie informacje prosimy przesyłać na adres info@tawernaskipperow.pl.

© Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część ani całość tego artykułu nie może być powielana ani publikowana bez zgody Redakcji.
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 grudnia

W Adenie zwodowano polski statek "Dar Opola", który następnie pod dowództwem Kpt. Bolesława Kowalskiego wyszedł w rejs naukowy na Morze Czerwone.
poniedziałek, 21 grudnia 1959