Polskie żeglarstwo startowało wraz z odzyskaniem niepodległości (cz. 1.4)

środa, 22 października 2014
Zbigniew Klimczak
WSTĘP

Tak się złożyło w naszej trudnej historii Polski, że historię polskiego żeglarstwa zaczęliśmy „pisać” wraz z odzyskaniem Niepodległości, a nawet ciut wcześniej.

Żmudnej pracy opisania tej historii podjęli się Aleksander Kaszowski i Zbigniew Urbanyi w monumentalnym dziele „Polskie jachty na oceanach” Polskie jachty na oceanach[Wydawnictwo Morskie Gdańsk 1986]. Nieżyczliwi, jakich w Polsce zawsze jest pod dostatkiem, zarzucali autorom serwilizm wobec władz PRL. Rzeczywiście, w słowie „Od Autorów” czytamy w pewnym miejscu: Poparcie władz i szeroki dostęp do morza stworzyły zupełnie odmienne warunki rozwoju sportu żeglarskiego (!). A jak Szanowni Autorzy mieli sobie zapewnić przychylność cenzury i wydanie tak obszernej książki?! Już kawałek dalej używają eufemizmu ...mimo przejściowych trudności (!). Ci, którym dane było żyć w tamtych czasach wiedzą, co się kryło za tym określeniem! De facto dopiero 3 lata po śmierci J. Stalina nastąpiła odwilż w sprawach żeglarstwa, a w 1959 roku uruchomiono drugi, po Jastarni, ośrodek szkoleniowy PZŻ w Trzebieży. Miałem „przyjemność” napełniać sienniki słomą na rozpoczęcie I turnusu w lipcu 1959 r.

W książce utrwalone zostały osiągnięcia polskich żeglarzy i polskich jachtów. Wspomniana książka jest niedostępna, a rosną kolejne pokolenia, dla których historia dokonań polskich żeglarzy jest białą plamą. W 2004 r. minęło 80 lat od zarejestrowania Polskiego Związku Żeglarskiego i z wielką pompą przygotowywano to jako 80-lecie tego związku. Sugerowałem, aby z tej okazji wznowić to wydanie - bezskutecznie. Wmawiano nam, że Jubileusz PZŻ jest tożsamy z historią polskiego żeglarstwa. Wielka szkoda, bo kto czytał tę książkę, przekona się, że historia związku a historia żeglarstwa to dwie różne sprawy i musi pochylić czoła nad skalą gigantycznej pracy jaką wykonali Autorzy. Szkoda, że wiele pokoleń żeglarzy nie ma do niej dostępu. Dalej nie tracę nadziei, że jednak druk zostanie wznowiony. Mamy teraz 90-lecie, a za 10 lat okrągłe stulecie! Może?

Korzystając z tej pozycji literatury żeglarskiej, dokonując wyboru najważniejszych wydarzeń i z konieczności - olbrzymich skrótów, postanowiłem dla tych, których to interesuje, napisać co niżej. Macie wolny wybór, bo były czasy kiedy znajomość historii polskiego żeglarstwa była obowiązkowa na egzaminie. Od tego czasu chyba datuje się niechęć młodzieży do zapoznawania się z historią :) Kto potrafi dotrzeć do książki, gorąco polecam i zacytuję na koniec wstępu słowa Autorów: Chcielibyśmy, aby ten przegląd naszych żeglarskich osiągnięć na morzu przypomniał o radości i pełni życia, jakie znaleźć można pod żaglami, przypomniał o tych cechach charakteru, które wyrabia żywioł morski – o odwadze, przytomności umysłu, szybkiej orientacji, poczuciu koleżeństwa, czasami autentycznej przyjaźni, wreszcie o uporze i cierpliwości.

Autorzy piszą na koniec: Rozrosło się i okrzepło nad podziw to nasze morskie żeglowanie. Coraz trudniej będzie znaleźć trasę pionierskiego rejsu. Niedługo będzie to niemożliwe. Wówczas zaczniemy pływać śladami naszych poprzedników.
Nie szkodzi – tak naprawdę to najważniejsze jest samo żeglowanie.
To do Was, drogie Koleżanki i Koledzy, młodzi żeglarze, a nawet zaliczki na żeglarzy!
Czytajcie i idźcie śladami swoich wielkich poprzedników.



Opracował na podstawie książki „Polskie jachty na oceanach” Aleksandra Kaszowskiego i Zbigniewa Urbanyi (odszedł na Wieczną Wachtę) i obszernych skrótów dokonał
Zbigniew Klimczak


Uwaga: wszystkie mapki, zdjęcia oraz oryginalne teksty pochodzą z tej książki. Na publikację tej formy przypomnienia o historii wyraził zgodę współautor, Pan Kapitan Aleksander Kaszowski, za co Mu w imieniu nas wszystkich serdecznie dziękuję.
Zbigniew Klimczak

Odcinek I cz.4.

Niedokończony rejs „Poleszuka”

Wielkimi krokami zbliżała się światowa zawierucha, a w jej cieniu harcerze-żeglarze ciągle myśleli, jak tu powiększyć swoją flotę. Kiedy na konto Kierownictwa Harcerskich Drużyn Żeglarskich wpłynęła kwota 8787 zł zebrana przez biedny poleski okręg Ligi Morskiej i Rzecznej, nie zastanawiano się ani chwili i kupiono wystawioną na sprzedaż w Gdyni motorówkę przemytników o dźwięcznej nazwie „Cerra Marena”, co po polsku oznacza „Kochana Ojczyzna” (mieli poczucie humoru ci przemytnicy).

Trasa rejsu Poleszczuka

Harcerze przebudowują motorówkę na kecz. Jego wyporność wynosi 29 ton, 100 m2 żagli. Możemy sobie wyobrazić zdolności żeglugowe takiej jednostki, przerobionej z szybkiej motorówki! Jednak nie przeraziły harcerzy te zdolności i planują na tej swoistej arce dokonać rejsu wzdłuż brzegów Europy i Afryki do Ameryki. Mimo potrzeby skracania się, nie mogę pominąć niespotykanego ani wcześniej, ani później sposobu prowadzenia jachtu. Otóż na jachcie nie było kapitana, tylko komendant organizacyjny wyprawy. Funkcję kapitana pełnili kolejno członkowie wyprawy, a ważniejsze decyzje zapadały większością głosów. Może wielu współczesnych kapitanów, szczególnie tych „ortodoksyjnych”, nie może sobie wyobrazić tej sytuacji, ale ja, wywodząc się z harcerstwa (tego przed 1949 r.). wyobrażam to sobie doskonale. Do załogi należą Mścisław Wróblewski i Ludwik Walasik, w ostatniej chwili włączony śląski żeglarz Fryderyk Tomczyk oraz Julian Romotowski, który dołączył do wyprawy później.

Poleszczuk

Po szczegółowy opis rejsu odsyłam zainteresowanych do źródła, tu dość powiedzieć, że wybranie tej trasy pod kątem możliwości jachtu oraz rozsądek i nie wykazywanie brawury zdały egzamin i „Poleszuk” kolejnymi skokami zalicza porty Europy na Bałtyku, Morzu Północnym i Atlantyku, aby przeskoczyć do Casablanki, Mogadoru, Las Palmas, Dakaru i Conakry w Afryce Zachodniej. Stamtąd trasa wiodła przez Atlantyk do Georgetown w Gujanie Brytyjskiej i kolejno przez Barbados, San Domingo, Havanę do Miami i wreszcie do Nowego Yorku. Nowy York osiągnął „Poleszuk” w dniu 21 lipca 1939 r. Tam przeżyli najgorszy swój sztorm na lądzie. Względy polityczne sprawiły, że Konsulat Polski w Stanach postanowił wykorzystać przybycie „Poleszuka” w celach propagandowych. Postanowiono po wystawieniu jachtu na Światowej Wystawie w Nowym Yorku skierować go trasą „Dali” Bohomolca do największego skupiska Polaków, do Chicago. W ten sposób potrzeby kraju, propagandy potrzebnej dla uzyskania pomocy przed grożącym Polsce faszyzmem, położyły kres ambicjom harcerzy, aby popłynąć dalej do Australii i zaliczyć okrążenie kuli ziemskiej. Wojna zastała ich 1 września w Clevelend i świadomość tego kładła się olbrzymim cieniem na ich dalszej drodze do Chicago, gdzie ostatecznie zacumowali 18 września. Pozostawiają Tomczyka dla pilnowania jachtu, a pozostali podejmują swój patriotyczny obowiązek. Na szczęście wszyscy wojnę przeżyli.

Na tym kończą się dzieje przedwojennych wyczynów polskich żeglarzy, które były przedmiotem podziwu i uznania nie tylko rodaków ,ale i ludzi morza na świecie. Losy wojenne wielu z tych żeglarzy są wzorem patriotyzmu i poświęcenia dla Ojczyzny. Im jesteśmy winni pamięć i szacunek zawsze, a szczególnie w momentach rocznicowych.

TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 22 grudnia

W stoczni Multiplast w Vannes wodowano katamaran "Orange II".
środa, 22 grudnia 2004
Na Barbados dopływa Arkadiusz Pawełek na pontonie "Cena Strachu"; Polak jest drugim człowiekiem na świecie, który pontonem przepłynął Atlantyk (41 dni, 3000 Mm).
wtorek, 22 grudnia 1998
Opłynięcie Hornu przez "Pogorię" pod dowództwem Krzysztofa Baranowskiego.
czwartek, 22 grudnia 1988