TYP: a1

Deszczowy weekend nad Soliną

Deszczowy weekend nad Soliną
Jacht Focus 660
Rodzaj rejsuTurystyczny
Kapitan / skipper
Liczba uczestników6
RegionJezioro Solińskie
TrasaPolańczyk-Solina-Polańczyk
Rejs krótki, ale pełen emocji, zwłaszcza ze względu na małe doświadczenie załogi ;) Było nas 6 osób, z czego dwie świeżo opatentowane (na tyle świeżo, że nie doszły na czas patenty i trzeba było załatwiać potwierdzenie zdania egzaminu w lokalnym OZŻ...) i 4 osoby kompletnie zielone, które nigdy nie były na jachcie... Przed rejsem chodziły mi po głowie pytania: a jak im się nie spodoba? a jak ktoś po 5 minutach stwierdzi, że chce wysiadać? Na szczęście nic z tych czarnych scenariuszy się nie sprawdziło :) Za to sprawdziły się prognozy - pogoda przez cały wyjazd była pochmurna i deszczowa, ale i tak było sympatycznie.

29.07 piątek

W piątek rano wyruszyliśmy dwoma samochodami w stronę wschodzącego słońca ;) Około 10:00 byliśmy już w Polańczyku i bez problemu znaleźliśmy naszą keję, a przy niej jacht o wdzięcznej nazwie “Zakapior”. Jacht teoretycznie dla liczby osób 5+1, ale zabijcie mnie, nie wiem gdzie było to “+1”. Chyba na zewnątrz, w kokpicie albo na dziobie ;)

Bosman nie chce kaucji, widocznie dobrze nam z oczu patrzy. Montuje silnik (elektryczny, bo na Solinie nie można używać spalinowych), życzy miłego wypoczynku i wypływamy. To znaczy chcieliśmy wypłynąć. Mała wpadka na początek - silnik nie został do końca opuszczony i po odcumowaniu zaczęło nas znosić na keję. Lekki stres, załoga niedoświadczona na polecenie: “Dajcie pagaje!” odpowiada “A które to pagaje?”, bosman krzyczy: “Opuście sobie silnik!!!”. Uff, sytuacja opanowana :)

Płyniemy sobie niespiesznie (bardzo niespiesznie, bo wiatru ani na lekarstwo) w stronę Cypla. Po dopłynięciu do długim czasie kręcenia się w okolicy, chcemy zacumować na przystani WOPRu. Niestety jest to możliwe tylko na godzinę, ponieważ już jutro rozpoczynają się regaty i miejsca są porezerwowane dla startujących jachtów. Nasz kapitan bardzo zainteresował się tym tematem i od razu postanawia wziąć udział w przyszłym roku :) A zatem cumujemy “na godzinę” i idziemy na obiad.

Po powrocie zastanawiamy się, gdzie nocować i postanawiamy wrócić na “naszą” keję. Przynajmniej wiadomo, że będzie tam dla nas miejsce. Po południu wieje już nieco bardziej, więc dość szybko docieramy na miejsce i cumujemy w pierwszych kroplach deszczu. Szybkie zakupy, prysznic, kolacja, %% i rozmowy do późna w kabinie. W nocy śpię przy zejściówce, ze względu na temperaturę otwartej, i budzę się co chwilę czując, że pada na mnie deszcz ;) Na kei głośno, śmiechy, rozmowy. “Uważaj, bo uderzysz głową w ten, no... miecz”. “Nie miecz, tylko bom!”. "A, tak, bom. No ale jakby pływał, to mógłby uderzyć w miecz...”. ;)

30.07 sobota

Bladym świtem o 9:00 wstajemy i jemy śniadanie ;) Jako że w planach mamy spędzenie nocy tym razem na Cyplu (jak gdzieś będzie miejsce) wypływamy w tym samym kierunku co dzień wcześniej. Tym razem bez żadnych wpadek, załoga wie, co ma robić. Jestem z nas dumna.

Dziś warunki wiatrowe o niebo lepsze. Niestety co jakiś czas zaczyna kropić deszcz, ale nie przejmujemy się takimi szczegółami. W okolicach cypla zaczęły się regaty. Staramy się nie wchodzić w drogę startującym jachtom i z daleka podziwiamy ich zmagania. Podpływamy w okolice zapory, która nie przedstawia szczególnie ciekawego widoku od strony wody. Mijamy co jakiś czas statki białej floty, których pasażerowie robią nam zdjęcia :)

Około 14 cumujemy przy prywatnej kei w okolicach Cypla. Bosman zgadza się, żebyśmy zostali na noc, za co płacimy jedyne 20 zł. Zakupy, prysznic, obiad itp. i idziemy na festiwal szantowy :) Niestety pogoda się pogarsza i koncert odbywa się w deszczu, ale atmosfera jest wspaniała. Mnie osobiście najbardziej podobał się występ ODN - dali czadu!

Po koncertach obserwujemy z pokładu "pochód" jachtów, które przepływają koło nas i wracają na nocleg. Jeden z nich jest nawet wyposażony w zielone i czerwone światła burtowe oraz białe masztowe i rufowe. “Jak na kursie!” - komentuje z zachwytem dwójka świeżo upieczonych żeglarzy ;) Dwie osoby postanawiają jeszcze przed snem rozegrać partyjkę (lub dwie) szachów. Reszta zmęczona idzie spać...

31.07 niedziela

Po przebudzeniu znów bladym świtem w okolicach 9:00 czeka nas niespodzianka. Nasza keja przekrzywiła się nieco w nocy i przy każdej przechodzącej fali przesuwa się coraz bardziej. Niedługo nie będziemy mogli wypłynąć! Co było robić, musieliśmy się przecumować na drugą stronę kei, a wcześniej zrobić to samo z innym jachtem, który blokował nam drogę. Kiedy już tego dokonaliśmy przyszły osoby odpowiedzialne za keję i przeciągnęły ją na jej pierwotne miejsce... Jeszcze gorszy los spotkał w nocy keję WOPRu, która... znalazła się pod wodą!

Po wypłynięciu kierujemy się znów w stronę zapory, a później powoli wracając opływamy m.in. Zajęczą Wyspę. O 15 mamy oddać jacht, więc chcemy być na kei przynajmniej godzinę wcześniej, żeby zdążyć posprzątać. Pakujemy się na zmianę płynąc, co okazuje się dobrym pomysłem, bo mamy więcej czasu na miejscu. Po idealnym sklarowaniu jachtu idziemy dumni i bladzi do bosmana (a raczej tym razem pani bosman), który... wierzy nam na słowo i nawet nie sprawdza czy wszystko jest ok. No cóż... Pakujemy się do samochodów i wracamy do domu w potokach deszczu, ale w dobrych humorach :)
TYP: a3
0 0
Komentarze
Uczestnicy rejsu


TYP: a2