Wypoczynkowe pływanie po ciepłym morzu. Urocza knajpka w Komiży na wyspie Vis.Piękny stary Trogir. Domowa Travarica...
Chorwacja nocą
Każdy kto pływa nocą po wodach chorwackich wie jak mało jest to popularny sport. Już parę godzin po zachodzie słońca nadzwyczaj rzadko spotyka się żeglujący jacht. Jedynymi spotykanymi jednostkami są małe łodzie motorowe płynące na łowiska i promy. Kilka lat temu jeszcze mnie to dziwiło, lecz teraz kiedy przepływałem już w Chorwacji około dwunastu miesięcy i poznałem trochę mentalność typowego na tym akwenie europejskiego żeglarza rozumiem dlaczego tak się dzieje. Pływający tam żeglarze są dobrze sytuowanymi ludźmi dla których najważniejsza jest wygoda. Trzeba przyznać że robi się tam wszystko aby żeglowanie było bez stresowe i przyjemne. Pływa się od mariny do mariny w myśl znanej zasady „dżentelmeni nie halsują pod wiatr”.
Oczywiście zdarzają się wyjątki którym się chce pływać i w nocy. Do tych wyjątków zalicza się spora ilość załóg z Polski. Dlaczego polskie załogi pływają również nocą? Są dwie główne przyczyny. Po pierwsze lubimy i potrafimy to robić. Po drugie nadrabiamy w ten sposób czas i możemy pokonać znacznie dłuższe trasy niż w rejsach wyłącznie dziennych. Najbardziej typowy czarterowy rejs z polską załogą rozpoczyna się w okolicach Zadaru i najdalej dopływa do Hvaru aby po tygodniu powrócić do portu wyjścia. Jeśli skipper z załogą zdecydują się na nocne pływanie w zasięgu mają całą Dalmację aż do Dubrownika.
Ktoś kto swoje żeglarstwo morskie rozpoczynał na Bałtyku uważa za absolutnie normalne pływanie w nocy. Należy jednak brać pod uwagę to, że pływanie wzdłuż polskiego wybrzeża zasadniczo różni się od żeglowania w Chorwacji.
Mamy tam skomplikowaną nawigację z powodu nieporównywalnie bardziej rozwiniętej linii brzegowej. Ze względu na skaliste wybrzeże każdy błąd nawigatora może mieć znacznie poważniejsze skutki niż na naszych piaskach. Dużym zagrożeniem są słynne, silne wiatry spadowe (w tym wypadku nie liczyłbym na prognozę).
Ale są też i plusy. Czarterowana przez nas jednostka z pewnością jest świetnie wyposażona w elektroniczne urządzenia do prowadzenia nawigacji, ma niezawodny i o dużej mocy silnik, wszystkie żagle bardzo łatwo można w nocy błyskawicznie zarefować. Najczęściej jesteśmy na zamkniętym niewielkim akwenie gdzie nie występuje duże zafalowanie.
Czy warto więc tłuc się po nocy kiedy inni w tym czasie piją w barach dobre wino?
Na pewno tak. Należy tylko dobrze ocenić swoje możliwości. Co innego może zaplanować doświadczony kapitan znający dobrze akwen po którym żegluje a co innego sternik jachtowy rozpoczynający swoją samodzielną żeglugę. W Chorwacji są różne akweny i chociaż pływam po morzach od wielu lat a wybrzeże Dalmacji znam jak Mazury, rośnie mi nieźle poziom adrenaliny, gdy w nocy przepływam przez Kornaty, natomiast pływanie głównymi trasami łączącymi najbardziej znane miasta nie przedstawia takich problemów.
Myślę że podejmując decyzję o nocnym pływaniu każdy skipper powinien zadać sobie pytanie kontrolne. Czy sobie poradzę gdy w nocy siła wiatru raptownie wzrośnie do dziewiątki lub gdy przestanie działać nawigacja elektroniczna? Nie chciałbym, aby czytelnicy uznali te przestrogi jak straszenie. Nocna żegluga w Chorwacji jest tak przyjemna, że naprawdę warto się na nią zdecydować.
Chciałbym teraz zaproponować dla najmniej doświadczonych skipperów namiastkę (ale jaką!) nocnego rejsu. Będzie to rejs krótki ale po najpiękniejszym akwenie, nawigacyjnie skomplikowany ale w miarę bezpieczny a wrażenia z niego długo będzie pamiętać cała załoga.
Rejs rozpoczniemy w Śibeniku gdzie należy dopłynąć najlepiej przed zmrokiem i zatrzymać się przy kei miejskiej. Jest tam dużo stanowisk wyposażonych w mooringi i nawet w sezonie są z reguły wolne miejsca gdyż jest to port kiepski do nocowania (straszny hałas). Niewprawnym załogom radzę tam wpływać gdy jeszcze będzie widno, ponieważ na wejściu do Śibenika w kanale Sv Ante panuje często spory ruch który po ciemku może trochę stresować początkujących żeglarzy.
Aż mnie korci, aby opisać teraz uroki Śibenika, ale ma być o rejsie a nie zwiedzaniu miasta. W każdym razie myślę że te parę godzin w oczekiwaniu na zmierzch wszyscy uznają za mile spędzone. Kiedy zrobi się zupełnie ciemno stawiamy żagle i ruszamy w drogę do Skradinu, który będzie celem naszej wyprawy. Na początku żegluga jest dosyć prosta płyniemy wzdłuż fiordu, wszędzie głęboko, jedyne przeszkody to farmy skorupiaków, ale znajdują się one przy samym brzegu.
Przepływamy pod mostem drogowym (jest mocno oświetlony od dołu), trzymamy się oczywiście w środkowej części łuku podtrzymującego jezdnię. Płynąc dalej nie możemy przeoczyć zielonego światła nawigacyjnego, przy którym należy skręcić w prawą odnogę fiordu. W tym momencie zaczyna się bajkowa część naszej trasy. Szczególnie gdy płyniemy w księżycową noc, widoki mijanych gór zapierają dech. Niestety ten odcinek niedoświadczeni żeglarze powinni przepłynąć na silniku. Pomimo skał po obu stronach szlaku trasa ta wydaje się bezpieczna, wszędzie można dopłynąć do samego brzegu. Trasa jest dobrze oznakowana nawigacyjnie. Po przejściu tego najwęższego i najpiękniejszego odcinka stawiamy żagle i wypływamy na Prokliansko Jezero. Od tej chwili nasz rejs przypomina pływanie na mazurskim szlaku, tylko woda w jeziorze jest nieco słona. Musimy odnaleźć ujście rzeki Krka (oznaczone światłem nawigacyjnym). Wpływamy w rzekę, napotykamy olbrzymi most pod którym przechodzimy i dopływamy do miejscowości Skradin. Myślę, że najlepiej ten rejs zakończyć na kotwicowisku. W marinie o tej porze nie ma najczęściej miejsc, poza tym wpływając do niej rano następnego dnia oszczędzamy na opłacie portowej. Już od siódmej rano wypływają z mariny pierwsze jachty i robią miejsca dla nas, nastawiamy się więc na wczesną pobudkę i wpływamy do portu. Od godziny dziewiątej zaczynają kursować stateczki dowożące gości do wodospadów rzeki Krka warto więc się sprężyć i być o tej porze po kąpieli i po śniadaniu. O tym jak spędzić czas zwiedzając park Krka mógłbym długo pisać, byłem tam ponad dwadzieścia razy i zawsze wracam z nowymi przeżyciami polecam szczególnie odwiedziny w zabytkowym młynie wodnym na wodospadzie Rośki. u mojego kolegi Ante. Super wino, rakija, prśut, ser i własnego wypieku chleb nigdzie tak nie smakują jak u niego. Miało być tylko o nocnym rejsie a ja piszę o urokach parku, myślę jednak, że zarówno nocny rejs jak i wycieczka na wodospady pozostawią u wszystkich niezapomniane wspomnienia.