TYP: a1

Żeglarski Sylwester czyli balearska przygoda

Żeglarski Sylwester czyli balearska przygoda
Jacht Opal III, s/y Jagiellonia
Rodzaj rejsuTurystyczny
Kapitan / skipperMateusz Ćwikliński
Liczba uczestników9
RegionMorze Śródziemne
TrasaValencia - Puerto de San Antonio - Puerto de Palma de Mallorca - Puerto de Santa Eulalia del Rio - Valencia
Wystartowaliśmy z Krakowa 26 grudnia o 18:00. Nasz żółciutki Volkswagen zmierzał w kierunku Wrocławia. Tam mieliśmy zgarnąć nieznaną dotąd nikomu załogantkę Alę, która okazała się prawdziwym strzałem w dziesiątkę :)

Z Wrocławia wzięliśmy kurs prosto na Walencję, nie grzesząc po drodze długoterminowymi postojami... W porcie pięknego hiszpańskiego miasta czekała na nas „staruszka Jaga”. Na miejscu byliśmy z drobnym opóźnieniem. Problematyczne okazało się znalezienie miejsca, w którym czekał na nas jacht. Jak się okazało, początkowo wylądowaliśmy u wjazdu do niewłaściwej mariny. Jednak po kilkunastominutowym „dialogu” z panem pilnującym wjazdu udało się ustalić dalszy plan działań. Musieliśmy chwile poczekać na „człowieka na meleksie”, który odprowadził nas do miejsca, gdzie była przycumowana Jagiellonia (nie omieszkam dodać, że za tę przysługę został on poczęstowany przez nas polskim browarem :)).

Na jachcie w asyście mocniejszych trunków zorganizowano noc integracyjną. Jeszcze przed imprezą zostaliśmy podzieleni przez naszego kapitana na wachty i dostaliśmy przydział należących do nas obowiązków. Z rana sklarowaliśmy jacht, wzięliśmy zimne „prysznice” w umywalkach. Co prawda w sąsiedniej marinie były działające prysznice, ale aby do nich dotrzeć, należało pokonać kilka kilometrów. Postanowiliśmy zaoszczędzić na czasie i w miarę szybko wyjść w morze. Morska przygoda się zaczęła. Czekał na nas szum morza, plusk fal, vanilla and starry sky i oczywiście delfiny :)

Pierwszy postój mieliśmy na Ibizie, w porcie San Antonio. Marina dość przyjazna. Czysta, zadbana, z miłą obsługą, a co najważniejsze – z dużą ilością kabin prysznicowych i obecnością ciepłej wody. Po „sklarowaniu” naszych ciał postanowiliśmy się udać na wspólną wieczerzę, aby skosztować specjałów miejscowej kuchni. Wylądowaliśmy w pobliskiej portowej restauracji. Sympatyczne, uśmiechnięte panie w mgnieniu oka zsunęły kilka stolików i zapodały menu. Owoce morza... Kalmary, krewetki, ośmiornice. Szczerze – delikatesy delikatesami, a i tak wolę pospolitego kurczaka ;) Rankiem kolejnego dnia udaliśmy się na zwiedzanie miasteczka. Nieduża, ale klimatyczna miejscowość. Podziw wywołała ozdobiona choinka wśród palm. Nietypowy widok dla ludzi z państwa, gdzie panuje umiarkowany klimat.

Atrakcją San Antonio jest wielkie białe jajo z kamienia, o owalnym kształcie. W jaju znajduje się otwór, w którym umieszczony jest żaglowiec. Pomnik ten ("Ou d´en Colóm") symbolizuje słynne odkrycie Ameryki przez Krzysztofa Kolumba w 1492 roku.

Później spacerowaliśmy promenadą ciągnącą się wzdłuż plaży i ozdobioną palmami (w sezonie musi tu być niesamowicie pięknie). Następnie udaliśmy się w poszukiwanie centrum miasta. Wylądowaliśmy jednak na obrzeżach, przy skalistej plaży. Zrobiliśmy kilka uroczych zdjęć i wróciliśmy do portu, zahaczając po drodze o kafejkę.

Po 16:00 opuściliśmy San Antonio. Czekał nas długi przelot na Palma de Mallorca. Były to ostatnie mile pokonane w 2011 roku. W porcie byliśmy 29 grudnia po południu, zmęczeni, ale nie zniechęceni do zabawy sylwestrowej. Po załatwieniu formalności w kapitanacie (zresztą warto wspomnieć, że pracuje tam Polka - Agata) wzięliśmy prysznice, zregenerowaliśmy siły posiłkując się żurkiem i bigosem (przyznam, że dość nietypowe dania, jak na sylwestrowe menu, ale okazały się całkiem przemyślanym i udanym pomysłem) i udaliśmy się w towarzystwie szampana Bajkał w kierunku centrum.

Hiszpanie mają taką tradycję – w noc sylwestrową o północy zbierają się na głównym placu miasta, by zgodnie z tradycją zjeść 12 winogron, jedno po każdym uderzeniu kuranta. Mieliśmy okazję przekonać się o tym na własne oczy. Na placu grali covery popularnych piosenek, zabawa była huczna i radosna.

Drugi dzień pobytu na Mallorce poświęciliśmy na zwiedzanie. Część załogi udała się w stronę Castillo de Bellver, gotyckiego zamku ulokowanego na wzgórzu i oddalonego od centrum miasta o 2.5 km. W drodze powrotnej podziwiali także fantastyczne budowle i zabytki słonecznego miasta. Pozostali natomiast wybrali opcję zapoznania się z miejscowymi barami, centrum miasta ze średniowieczną katedrą La Seu i uroczą plażą. Ciekawostką jest fakt, że na Palmie każda uliczka nazwana jest imieniem innego świętego.

Palma należy do tych miast, zwiedzając które przysięgasz sobie w duchu, że jeszcze nie raz tutaj powrócisz. Ciepła, słoneczna, klimatyczna stolica wyspy. Palmy, uśmiechnięte buzie przechodniów, 25 stopni (w styczniu!), urokliwa architektura , pociągające wybrzeże oraz niesamowity widok ustawionych „pedantycznie” w rzędy jachtów – niesamowite przeżycia, niesamowite odczucia. Polecam.

Początkowo planowaliśmy udać się bezpośrednio w kierunku Walencji. Jednak wiatr nam nie sprzyjał, przez co musieliśmy zagościć ponownie na Ibizie. Tym razem zatrzymaliśmy się w porcie Santa Eulalia. Najbardziej w pamięci utkwiły mi piękne klify i lustrzane morze. Było bardzo ciepło, powiedziałabym nawet upalnie :) Udaliśmy się promenadą w kierunku wzgórza. Przed nami otworem stanęły przepiękne widoki: przezroczysta woda zdradzająca kamienne dno, białe żaglowce snujące się na falach, bajeczne domki przybrzeżne wdzięcznie lśniące w promieniach słońca. W takich momentach człowiek krzyczy w duchu – życie jest piękne!

Na noc wyruszyliśmy do portu początkowego. Po prawie 40 godzinach żeglugi dobiliśmy do przystani. Nie był to łatwy rejs. Nie oznacza to jednak wcale, że był zły czy też nieprzyjemny. Długie przeloty, zdradliwa fala powodująca chorobę morską (w pewnym momencie uległa jej połowa naszej załogi - wielki szacun i podziękowania dla tych, co dzielnie walczyli przy sterze przez całą noc stosując system wacht łamanych), stałe „kaprysy” wiatru, awaria silnika i radiowe brzmienie generała Yamady prawdziwych żeglarzy hartują, a nie zniechęcają... Załoga: Kapitan: Mateusz Ćwikliński I WACHTA: I Oficer – Sławek Miechurski Alicja Osio Anna Wilczewska II WACHTA: II Oficer – Marta Romanowska Marcin Nawrocki III WACHTA: III Oficer – Piotr Cieśla Marzena Chyba Marcin Taboł
TYP: a3
0 0
Komentarze
Uczestnicy rejsu


TYP: a2