TYP: a1

Wolność kocham i rozumiem... - czyli Tadeusz Kościuszko w praktyce

czwartek, 18 maja 2017
Anna Ciężadło

Tego gościa znamy chyba wszyscy - przynajmniej tak z grubsza. „Z ciensza” bowiem bywa już gorzej. Co prawda wiemy, że rozpętał jakąś insurekcję, postawił się królowi, dwóm cesarzom i carycy. Coś nam świta à propos wysokich czapek i niskiego pochodzenia jego żołnierzy, a jeśli przypadkiem mieszkamy w Krakowie, kojarzymy go jeszcze z całkiem zgrabnym Kopcem.

Czego zatem NIE wiemy o panu Kościuszce? Jak się zaraz okaże, bardzo wielu rzeczy – jak choćby tego, jakie imię nosił nasz bohater.

 

Kościuszkowskie fakty

[t]Pomnik Kościuszki w Detroit[/t] [s]Fot. Mikerussell, Wikipedia[/s]

Przede wszystkim, Kościuszko nie miał na imię Tadeusz, tylko Andrzej. OK, Tadeusz miał na drugie, a na trzecie – Bonawentura. Jako syn miecznika brzeskiego, a zarazem pułkownika, miał też wszelkie zadatki na wodza, chociaż, jak pokazuje jego życiorys, do pewnego czasu miał też ostro pod górkę. Ale po kolei.

W rodzinie państwa Kościuszków tradycja i historia stapiały się w jedną, zgrabną całość: przodek rodziny, niejaki Konstantyn, zwany poufale „Kostiuszko”, był dworzaninem króla Zygmunta, zwanego później Starym. Protoplasta rodu najwyraźniej miał spore zasługi wobec króla, bowiem Zygmunt Stary podarował Kostiuszce majątek Siechnowicze (leżący na terenie obecnej Białorusi), który stał się rodowym gniazdem klanu Kościuszków – do czasu, aż Tadeusz namieszał w historii świata i wkurzył kilka ważnych osób.

 

Tadek bez ziemi

[t]Tablica na szczycie Góry Kościuszki[/t] [s]Fot. Mass Ave 975, Wikipedia[/s]

Kościuszko miał starszego brata, Józefa. Od początku jasne było, że niemal cały majątek odziedziczy właśnie Józek, a młody Tadek będzie musiał znaleźć sobie inną fuchę. Postanowił zatem zostać wojskowym i, przy pewnym wsparciu ze strony książąt Czartoryskich, wstąpił do Szkoły Rycerskiej, gdzie studiował wszystko, co mogło się przydać dowódcy - a mianowicie języki obce, prawo, ekonomię, arytmetykę, miernictwo i geometrię, a także... filozofię.

 

Po ukończeniu szkoły, Tadeusz razem z kumplem ze szkolnej ławy udał się do Paryża (tu znów przyszli mu z pomocą Czartoryscy, bez wsparcia których nie mógłby sobie pozwolić na taką wycieczkę), gdzie kontynuował nauki w wersalskiej Akademii Wojskowej.

Jak się okazało, ten fakt zaważył na przyszłych losach Tadka i kilku tysięcy innych osób. Na Kościuszkę ogromny wpływ wywarła jednak nie tyle wiedza, jaką zdobył w Wersalu, ile atmosfera rewolucji, jaka już wówczas nabrzmiewała we Francji. To, czym Kościuszko przesiąkł przez pięć lat pobytu w tym kraju, zdefiniowało jego sposób postrzegania świata i przekonania polityczne, a w konsekwencji - zmieniło mapy kilku krajów; i to na dwóch kontynentach.

[t]Kopiec Kościuszki w Krakowie[/t] [s]Fot. Ktyzoo, Wikipedia[/s]

Absolwent - i wielki pat...

Po zakończeniu nauk, Kościuszko wrócił do Polski (a przynajmniej do tego, co z niej zostało), pełen zapału, optymizmu i akademickiej wiedzy. Niestety, wbrew swoim przewidywaniom, nie załapał się do polskiego wojska, które akurat zostało mocno okrojone i dla takich jak on świeżaków, zwyczajnie nie było w nim miejsca.

I tu, można powiedzieć, nastąpiła sytuacja patowa: Kościuszko był wojskowym, ale w cywilu; do rodzinnego majątku właściwie nie bardzo miał po co wracać, bowiem zawiadywał nim brat, a Tadeuszowi pozostała jedynie niewielka część, wystarczająca na skromniutkie utrzymanie.

 

Pozostało mu zatem dobrze się ożenić i przynajmniej w ten sposób jakoś ustawić się w życiu. Zalecał się w tym celu do niejakiej Ludwiki, córki hetmana Sosnowskiego, jednak jako golec bez widoków na przyszłość, nie spotkał się ze zrozumieniem teścia.

Postanowił zatem poszukać szczęścia poza granicami Polski; najpierw udał się do Drezna i usiłował wstąpić do armii saskiej, ale i tam mu podziękowano. Nie mając lepszego planu, wrócił do Paryża, gdzie usłyszał o wojnie, jaką właśnie toczyła Ameryka z Wielką Brytanią.

I tu wyczuł dla siebie szansę: po pierwsze, wreszcie znalazł wojnę, do której mógł się przyłączyć. Po drugie – była to wojna jak najbardziej słuszna i zgodna z jego przekonaniami - kolonie walczyły wszak o wolność i niepodległość, a te wartości były Kościuszce bardzo bliskie, niezależnie od tego, o czyją wolność i niepodległość by chodziło.

 

Ameryka

Kościuszko udał się więc do Ameryki, co wiązało się z dwumiesięczną podróżą oraz szeregiem niebezpieczeństw, jakie czyhały po drodze. Kiedy wysiadł na amerykańskim brzegu, wreszcie powitano go, jeśli nie z entuzjazmem, to przynajmniej z otwartymi ramionami: człowiek, który chciał się przyłączyć do rebeliantów, a w dodatku posiadał solidne podstawy teoretyczne, był tu na wagę złota.

 

Kościuszce zlecono zatem zadanie opracowania fortyfikacji Filadelfii. Z zadania wywiązał się na tyle dobrze, że polecono mu ufortyfikowanie kilku kolejnych obozów, a wreszcie – twierdzy West Point. Nominację Kościuszki do wykonania tego zadania poparł sam wódz armii amerykańskiej, niejaki Jerzy Waszyngton, którego portret możemy dziś oglądać na jednodolarówkach.

Jak widać, nauki ze Szkoły Rycerskiej nie poszły całkiem w las. Kościuszko, jako zdolny inżynier, a zarazem wojskowy, przyczynił się walnie do wielu zwycięstw, jakie Amerykanie odnieśli nad Brytyjczykami.

W uznaniu zasług Kościuszki, Kongres przyznał mu stopień generała brygady, 250 hektarów amerykańskiej ziemi oraz... całkiem pokaźną sumkę. OK, bądźmy precyzyjni: obietnicę pokaźnej sumki, która miała zostać wypłacona w ratach, w terminie późniejszym.

 

Zaległy żołd i dwa nagie pistolety

Jakoś tak się złożyło, że na wypłatę Kościuszko musiał zaczekać drobnych... 15 lat. Faktem jest, że kasę w końcu otrzymał i – mimo kiepskiej sytuacji finansowej – natychmiast ulokował zgodnie ze swoimi przekonaniami.

Zainwestował więc w wolność; tym razem była to wolność Murzynów, których Kościuszko nie tylko wykupił, uwalniając od piętna niewolnictwa, ale i zapewnił im przyszłość oraz perspektywy rozwoju, bowiem sfinansował ich naukę, dzięki czemu zyskali realną szansą na godne życie.

Kościuszko od początku do końca pozostał wierny swoim ideałom z młodości, nie pozwalając, by czyjakolwiek wolność padła ofiarą chciwości czy innych interesów. Kiedy któregoś dnia odwiedził go indiański wódz Mały Żółw, Kościuszko podarował mu dwa pistolety i polecił użyć ich przeciwko „każdemu, kto będzie chciał ciebie (twój lud) podbić”. To spotkanie bardzo wiele znaczyło dla Indian, ale to już osobna historia.

 

W domu

Kościuszko, uznając, że za oceanem zrobił już swoje, postanowił wrócić do kraju, gdzie sytuacja była, delikatnie mówiąc, niewesoła. Przez pięć lat mieszkał w rodzinnym majątku, którego niewielki fragment wciąż posiadał. Mimo, iż jego część ojcowizny przynosiła bardzo skromny dochód, Kościuszko mocno ograniczył chłopom pańszczyznę, co było zgodne z jego ideałami i bardzo spodobało się chłopom, ale okolicznej szlachcie jakby nieco mniej.

 

W międzyczasie powstał Sejm Czteroletni, który czując, co szykują sąsiedzi, zwiększył liczbę polskiego wojska do 100 tysięcy. To otworzyło przed Kościuszką szansę na wstąpienie do – wreszcie – polskiej armii. W końcu Kościuszko uzyskał od króla tytuł generała majora wojsk koronnych, co było nie tylko spełnieniem marzeń, ale i rozwiązaniem kłopotów finansowych, bowiem wiązało się z całkiem przyzwoitym żołdem.

Kościuszko, jako zdolny i doświadczony przywódca, spełniał się w roli generała doskonale; niestety, król Staś spisał się nieco gorzej i przystąpił do Targowicy, skutkiem czego Kościuszko podał się do dymisji i... znów udał na emigrację.

 

Kraków

W końcu jednak powrócił, i to z pompą. Na krakowskim rynku ogłosił się Najwyższym Naczelnikiem Siły Zbrojnej Narodowej i przysiągł, że władzy użyje wyłącznie do obrony granic, „odzyskania samowładności Narodu i ugruntowania powszechnej wolności”. Jednym słowem, cały Kościuszko.

 

Wygłaszając swoje credo, Tadeusz miał pełną świadomość złożoności sytuacji, a także niezwykle skromnych możliwości bojowych, jakimi dysponował. Nie zrażało go to jednak i jako najwyższy chwilowo dowódca, robił co mógł, by „upgradować” nikłe siły powstańców. W tym celu powołał na przykład milicję chłopską, wzorowaną na amerykańskich Rangersach, i o dziwo, całkiem skuteczną. Znakiem rozpoznawczym kościuszkowców stały się postawione na sztorc kosy, które, choć w bezpośrednim starciu okazywały się zabójczą bronią, w tamtych czasach były, jakby na to nie patrzeć, dość prymitywne.

 

Sam przebieg powstania to materiał na osobny artykuł – w kontekście losów pana Kościuszki istotne jest, że mimo kilku spektakularnych zwycięstw, jak choćby to pod Racławicami, cała akcja zakończyła się klęską i trzecim rozbiorem kraju. Nie mogło się skończyć inaczej, skoro przeciw drużynie Kościuszki stanęły trzy ówczesne potęgi militarne: dwóch cesarzy i bardzo dożarta caryca.

 

Koniec?

Ranny w bitwie Kościuszko dostał się do rosyjskiej niewoli. I tu nastąpiła ciekawa rzecz: on, człowiek, który zawsze – niezależnie od ceny, jaką za to płacił - pozostawał bezwzględnie wierny swoim poglądom, złożył synowi Katarzyny (zresztą pochodzącemu z nie do końca prawego łoża) wiernopoddańczą przysięgę. Jak to możliwe? Czy Kościuszko oszalał, czy zdradził?

 

Ani jedno, ani drugie - przysięga była słoną ceną, jaką musiał zapłacić za wypuszczenie z niewoli 20 tys. Polaków, którzy walczyli w jego szeregach. Kościuszko mógł więc albo pozostać wierny swoim ideałom i skazać tych ludzi na pewną śmierć w łagrach, albo przełknąć gorycz porażki i złożyć przysięgę. Można tylko się domyślać, co działo się w jego głowie i ile go to kosztowało.

Ponieważ przysiągł również nigdy nie wracać do Polski, snuł się po różnych krajach – i o dziwo, wszędzie przyjmowany był, jako bohater. Spotykał się m. in. z jakimś Napoleonem, któremu jednak zupełnie nie ufał, mając najwyraźniej awersję do facetów w obcisłych portkach.

 

Kościuszko, zgodnie z przysięgą, nigdy nie wrócił do Polski – w każdym razie, nie za życia. Po śmierci jego prochy sprowadzono na Wawel, a urnę z serduchem przewieziono do zamku Królewskiego w Warszawie.

 

Faktem jest, że na współczesnych sobie ludziach Kościuszko odcisnął znaczące piętno: Jefferson nazwał go  „najczystszym synem wolności jakiego poznał [...] i to wolności dla wszystkich, a nie tylko dla nielicznych i bogatych”, Berek Joselewicz – posłańcem od Boga, a Napoleon – bohaterem północy. Katarzyna II była mniej wylewna, nazywając go po prostu... bestią. Jakby nie było, Kościuszko miał znaczący wpływ na kształt świata, a jego ślady znajdziemy dziś aż na trzech kontynentach.

[t]Miasto Kosciusko w Mississipi[/t] [s]Fot. Chillin662, Wikipedia[/s]

Tadek na mapie

Zacznijmy od tego, że Kościuszko jest uznawany za bohatera narodowego nie tylko nad Wisłą, ale też w USA i na Białorusi – we wszystkich tych krajach znajdują się więc liczne ulice imienia Kościuszki. Tadeusz patronuje też licznym szkołom, pojawia się na obrazach, w filmach, sztukach teatralnych i na znaczkach pocztowych, a w poprzednim ustroju wystąpił również na banknocie.

 

Amerykanie nazwali jego imieniem parki w Milwaukee oraz w Chicago; w USA znajdziemy także Hrabstwo Kościuszki oraz miasto Kosciusko w stanie Missisipi. W Nowym Jorku imieniem bohatera nazwano dwa wielkie mosty, a na Alasce – całą wyspę.

W świetle tych faktów, krakowski Kopiec Kościuszki, jakkolwiek urokliwy, zdaje się jedynie skromnym pagórkiem (alternatywne Kopce Kościuszki znajdują się w Połańcu, Olkuszu,Tarnogrodzie, Racławicach, Uchańcach i Janowiczkach).

 

Żeby się zrehabilitować, Krakowianie umieścili na Wawelu okazały pomnik Kościuszki na koniu, ale i w tym pomyśle nie zostali osamotnieni: pomniki Kościuszki znajdziemy też w Łodzi oraz na prestiżowej promenadzie w Chicago, a także w Waszyngtonie, Detroit i w West Point.

Kościuszkę uczczono także na prawdziwym krańcu świata, gdzie on sam nigdy nie był, ale ludzie, którzy go cenili – owszem; najwyższy szczyt Australii nosi nazwę Góry Kościuszki, a znajduje się w... Parku Narodowym Kościuszki (Kosciuszko National Park).

Nazwisko Kościuszki rozsławiają także jednostki pływające – jeden z pierwszych polskich transatlantyków (dziś już nieistniejący) nazywał się SS Kościuszko. Po morzach pomyka za to, należący obecnie do Stałego Zespołu Sił Okrętowych NATO 2 (SNMG2), ORP „Generał Tadeusz Kościuszko”. Co ciekawe, ten okręt miał nawet swój epizod w Hollywood – zagrał bowiem w filmie „Polowanie na Czerwony Październik”.

 

 

 

 

Tagi: Tadeusz Kościuszko, Kopiec Kościuszki, Insurekcja Kościuszkowska
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 22 grudnia

W stoczni Multiplast w Vannes wodowano katamaran "Orange II".
środa, 22 grudnia 2004
Na Barbados dopływa Arkadiusz Pawełek na pontonie "Cena Strachu"; Polak jest drugim człowiekiem na świecie, który pontonem przepłynął Atlantyk (41 dni, 3000 Mm).
wtorek, 22 grudnia 1998
Opłynięcie Hornu przez "Pogorię" pod dowództwem Krzysztofa Baranowskiego.
czwartek, 22 grudnia 1988