Co można zrobić, mając do dyspozycji wodę, dwutlenek węgla i światło słoneczne? To zależy. Jeśli jest się drzewem, można trochę urosnąć, wyprodukować tlen, albo wypuścić liście. Dwaj sprytni obywatele USA wpadli jednak na zupełnie inny pomysł. Czy lepszy?
Hmmm, tu można by polemizować, bo jeśli rozpędzimy się w temacie zbyt mocno, skutki uboczne mogą być zgubne. Ale faktem jest, że „ratowanie świata” nigdy nie było równie przyjemne.
Zróbmy kasę z powietrza
Stare porzekadło głosi, że pieniądze leżą na ulicy i wystarczy się po nie schylić. Dwaj elektrochemicy z Brooklynu, Stafford Sheehan i Greg Constantine udowodnili, że forsa unosi się również w powietrzu. Panowie wpadli bowiem na pomysł założenia firmy Air Co., która będzie wykorzystywać powietrze do produkcji… alkoholu. Tak, oczy Was nie mylą: Amerykanie będą robić wódkę z powietrza. I to nie byle jaką.
Jak podkreślają przedstawiciele Air Co., będzie to alkohol o ujemnej emisji dwutlenku węgla. Przedsiębiorczy Amerykanie wymyślili bowiem, aby jako substratu użyć zanieczyszczonego CO2 powietrza, będącego produktem ubocznym fabryk napojów gazowanych. Produkcja alkoholu ma zatem ograniczyć globalną emisję CO2, powstrzymać topnienie lodowców, uratować delfiny i generalnie zbawić cały świat.
Ok, prawie cały; wątroby amatorów tego trunku mają w końcu pewną wytrzymałość. Firma podkreśla jednak, że jej produkt jest jak najbardziej eko i w dodatku pozostaje w zgodnie z obowiązującymi trendami. Angela M. byłaby dumna.
Jak to działa?
W wielkim skrócie wygląda to tak: zgrabne, zasilane energią słoneczną urządzenie pobiera z powietrza dwutlenek węgla, czyli CO2. Jak widać ze wzoru chemicznego, związek ten da się podzielić na węgiel (C) oraz tlen (O2), co też usłużna maszyna czyni.
Alkohol etylowy ma jednak wzór C2H5OH. Skąd zatem wziąć H, czyli wodór? Oczywiście, że z wody. W drugim etapie produkcji węgiel oraz tlen, pod wpływem katalizatora, łączą się z wodorem i powstaje czysty etanol.
Tak to wygląda okiem chemika. Wersję dla laików zobrazował przedstawiciel firmy, stwierdzając w jednym z wywiadów: „Wynaleźliśmy sposób wychwytywania nadmiaru węgla z powietrza i przekształcania go w ultra-rafinowane, pożądane produkty”. Proste i genialne.
Czy to się przyjmie?
Cały proces nazywa się konwersją elektrochemiczną i… wcale nie jest nowy. Odkryto go już kilkadziesiąt lat temu, ale dopiero teraz został wykorzystany do produkcji na masową skalę. A jak smakuje produkt finalny?
Pomysłodawcy twierdzą, że doskonale, ale można podejrzewać ich o pewną stronniczość. Faktem jest, że pod względem chemicznym taka wódka z pewnością jest czystsza, niż ta wytwarzana tradycyjnymi sposobami, wymagającymi pozbycia się zanieczyszczeń pochodzących z drożdży i procesów fermentacyjnych.
Czy produkt podbije światowe rynki, czas pokaże. Trzeba jednak przyznać, że jesteśmy nieco zaskoczeni faktem, iż na ten pomysł wpadli akurat Amerykanie. Po pierwsze, Stany Zjednoczone przodują w temacie emisji CO2, a wyśrubowane europejskie normy ma w głębokim poważaniu. Po drugie, jednym z bardziej znanych produktów eksportowych USA była mafia, która jak wiemy, powstała wskutek wprowadzenia w tym kraju prohibicji. Być może więc Amerykanie wyciągnęli wnioski z własnej historii i zmienili front?
Tagi: wódka, woda, ekologia