TYP: a1

Polacy na mapach. Eugeniusz Romer

piątek, 28 kwietnia 2017
Anna Ciężadło

W encyklopediach możemy o nim przeczytać, że był wybitnym kartografem, geografem i profesorem kilku uniwersytetów. Wszystko to oczywiście jest prawdą – ale pan Romer był też kimś znacznie więcej: człowiekiem, który potrafił widzieć tam, gdzie inni tylko patrzyli. Gościem, który nie bał się stać studentem, posiadając już tytuł profesora innej uczelni. Facetem, który za pomocą jednego atlasu zrobił dla Polski więcej, niż mógłby dokonać karabinem. 


A fakt, że na starość omal nie został mnichem oraz że prawdopodobnie nie raz mieliście w rękach przedmioty jego marki, tylko dodaje smaczku całej tej barwnej postaci. 

 

Rodzinka.pl
Eugeniusz Romer urodził się we Lwowie, który właściwie był polskim miastem - z tym, że chwilowo na mapach nie było Polski (akurat był rok 1871). Jego ojciec był urzędnikiem galicyjskiej administracji państwowej, a mama, Irena Körtvelyessy de Asguth, była węgierską szlachcianką, pochodzącą z pogranicza rumuńsko-serbskiego. Zaczęło się więc ciekawie, a dalej było jeszcze lepiej: po objęciu przez ojca stanowiska starosty krośnieńskiego, rodzina przeniosła się do Krosna, a następnie Eugeniusza wraz z bratem oddelegowano do Jasła, gdzie obaj chłopcy pobierali nauki w tamtejszym gimnazjum. Później Eugeniusz uczył się jeszcze w gimnazjum w Nowym Sączu, a następnie studiował na UJ w Krakowie, a także w Halle i we Lwowie. 
Jak widać, młody Romer wszędzie i... nigdzie nie był u siebie. O ile gruntowne wykształcenie uczyniło z niego obywatela świata, o tyle właściwie nie miał jednego takiego miejsca, które mógłby nazwać domem, a nawet „małą ojczyzną”. 
Jako dorosły człowiek z doktoratem, ożenił się z córką współzałożyciela i dyrektora browaru w Okocimiu. Jednak, zamiast dołączyć do teścia i spokojnie zająć się produkcją złocistego napoju, podążył dalej własną drogą, w zupełnie innym kierunku - a wszystkiemu winna była jedna wycieczka, jaką odbył w dzieciństwie.

 

Wycieczka z tatą
Eugeniusz jako kilkuletni chłopak, wybrał się z ojcem na wycieczkę w Tatry. Niby nic szczególnego – taki sposób spędzania czasu nie był niczym niezwykłym wśród przedwojennej inteligencji, jednak Eugeniusz potrafił nie tylko patrzeć, ale i analizować, a nawet wyciągać wnioski. Ta jedna wycieczka sprawiła, że młody zainteresował się górami i właśnie z nimi związał całe swoje dorosłe i naukowe życie. 
Co więcej, z tych zainteresowań czerpaliśmy wszyscy, bowiem bez profesora Romera, praktycznie nie istniałaby współczesna kartografia.
Zanim jednak Eugeniusz wniósł konkretny wkład w światową naukę, sam musiał się sporo nauczyć – a uczył się pilnie. Studiował historię, geologię, geografię, glacjologię i meteorologię. Przy okazji, chyba bardziej dla relaksu, zrobił jeszcze doktorat z filozofii.  

[t]Mont Blanc[/t] [s]Fot. Ximonic, Simo Räsänen, Wikipedia[/s]

Zmysł obserwacji i pokora
Co właściwie sprawiło, że profesor Romer zrewolucjonizował nasz sposób myślenia o górach, wododziałach i mapach? Można zaryzykować twierdzenie, że była to umiejętność łączenia uniwersyteckiej wiedzy oraz (co rzadko się zdarza u utytułowanych uczonych) otwartego umysłu. 
Podróżując przez przełęcz Brenner z Austrii do Włoch, profesor doznał pewnego rodzaju olśnienia: odkrył, że wielkie masywy górskie stanowią również pewnego rodzaju granice klimatyczne – albo przynajmniej w znacznym stopniu je definiują. To odkrycie zmotywowało go do przeprowadzenia szeregu wypraw w Karpaty Wschodnie, gdzie gruntownie analizował geomorfologię masywów górskich. 
Na tym jednak nie poprzestał: 1908 r. w Genewie odbył się Międzynarodowy Kongres Geograficzny, w którym Romer oczywiście wziął udział, jednak nie tylko po to, by pochwalić się błyskotliwymi obserwacjami – ale przede wszystkim by poczynić nowe, tym razem dotyczące morfologii lodowców okolic Mont Blanc. 
Temat zainteresował go na tyle, że rok później wrócił do Szwajcarii, i chociaż posiadał już tytuł profesora Uniwersytetu Lwowskiego, zdecydował się znów zostać… zwykłym studentem, by uczyć się morfologii i tektoniki u profesora Lugeona w Lozannie.

 

Góry to góry – nieważne, gdzie wyrosły
W kolejnych latach profesor (albo student) Romer badał masywy górskie Sichote Aliń w Azji, a także zgłębiał zagadnienia budowy Wysp Japońskich. Na podstawie góry Fudżi zbadał też różnice w budowie gór wulkanicznych oraz fałdowych. W drodze powrotnej z Japonii zahaczył jeszcze o Indie, gdzie analizował tektonikę Himalajów oraz ich wpływ na klimat subkontynentu indyjskiego. 
W 1913 roku profesor został zaproszony do Toronto, na Międzynarodowy Kongres Geologiczny; organizatorzy liczyli zapewne, że podzieli się wiedzą, co oczywiście uczynił, ale nie przepuścił też okazji do dokonania kolejnych obserwacji (w końcu w Kanadzie jeszcze nie był) i gruntownie przeanalizował fiordy Kanady oraz wybrzeże Alaski. Po zakończeniu kongresu, profesor, zaproszony przez amerykańskiego glacjologa, odbył jeszcze wycieczkę motorówką w okolice Glacier Bay. Wyprawa zaowocowała szeregiem ciekawych obserwacji, związanych z wpływem klimatu na rozwój tamtejszych lodowców. 

[t]Mały Atlas Geograficzny Eugeniusza Romera[/t] [s]Fot. Llameth, Wikipedia[/s]

Atlasem go!
Profesor Romer, tuż przed I wojną światową, związał się z tajną (i oczywiście nielegalną) Organizacją Młodzieży Niepodległościowej „Zarzewie”. Po wybuchu wojny przeniósł się ze Lwowa do Wiednia i, wydawałoby się, zszedł rosyjskim zaborcom z oczu, coś tam sobie badając i zajmując się zupełnie niezrozumiałym dla żołdaków, naukowym bełkotem. 
Tak się jednak złożyło, że ów bełkot poczynił znacznie więcej szkód (albo korzyści – zależy, jak na to patrzeć), niż mógłby poczynić nasz profesor, śmigając po okopach z bagnetem w ręku. W Wiedniu zaczął bowiem opracowywać dzieło pod niewinną nazwą „Geograficzno-statystyczny atlas Polski”.
Było to szczegółowe kompendium wiedzy na temat ziem polskich, z uwzględnieniem warunków fizjograficznych, narodowościowych, kulturalnych oraz gospodarczych, co, jak pokazała przyszłość, miało ogromne znaczenie dla późniejszych negocjacji w sprawie ustalania granic powstającej z nicości Polski. Profesor wziął też czynny udział w paryskiej Konferencji Pokojowej, występując w charakterze eksperta do spraw geograficznych. 

 

Wreszcie u siebie
Kiedy Polska wróciła na mapy, profesor, jako światowej sławy „ekspert od map”, mógł wreszcie rozwinąć skrzydła. Podobny klimat objął zresztą większość ówczesnej inteligencji, co zaowocowało entuzjastycznym rozwojem nauki, techniki i gospodarki. Biorąc pod uwagę stopień zacofania wywołany rozbiorami, było to rzeczą naprawdę bez precedensu, chociaż, jak wiemy, nie trwało zbyt długo.  
W 1921 roku profesor założył instytut kartograficzny Atlas, który później połączył się z wydawnictwem Książnica Polska - i tak powstał, znany nam ze szkolnych bibliotek, twór “Książnica Atlas”. 

 

I znów wojna...
Niestety, pokój nie trwał długo – wkrótce wybuchła kolejna wojna i armia niemiecka zajęła Lwów, w którym akurat przebywał profesor. Na szczęście, zdołał ukryć się w klasztorze Ojców Zmartwychwstańców, i tylko dzięki temu uniknął losu 24 profesorów lwowskich, bestialsko zamordowanych przez Niemców. 
Podczas pobytu w klasztorze, profesor nie mógł oczywiście prowadzić działalności naukowej – postanowił zatem zająć się czymś zupełnie innym – zaczął zgłębiać teologię. Przeczytał około 60 tomów rozmaitych dzieł teologicznych, skutkiem czego przeszedł przemianę duchową, o której sam pisał: „zdobyłem z wiarą i nadzieją pokój, o którym nigdy nie śniłem”. Rozważał nawet wstąpienie do zakonu, ale ostatecznie podjął inną decyzję; organizacja podziemna umożliwiła mu przedostanie się do Warszawy, skąd miał udać się do Londynu i wspierać polski rząd emigracyjny - jednak zdrowie nie pozwoliło mu na odbycie takiej podróży. Jak się okazało, to, co czekało na profesora na miejscu, a więc Powstanie Warszawskie i obóz pruszkowski, wcale nie było lepsze. 
Mimo to, profesor przeżył wojnę i po jej zakończeniu osiadł w Krakowie, obejmując katedrę geografii UJ i, wraz z przyjaciółmi, przywracając do życia wydawnictwo Książnica Atlas, które działało aż do roku 1951 - istnieje więc spora szansa, że osobiście zetknęliśmy się z jego atlasami, książkami i mapami.

[t]Grób Eugeniusza Romera, Salwator, Kraków[/t] [s]Fot. Gapcior - Praca własna, GFDL, Wikipedia[/s]

Romer na mapach i nie tylko
Profesor Romer poniekąd upamiętnił się sam, opracowując szereg książek i atlasów naukowych. Były to, między innymi: „Geografia dla klasy pierwszej szkół średnich”(1904), „Geograficzno-statystyczny atlas Polski” (1916), „Struktura społeczna i kultura materyalna Polaków i Rusinów w Galicji Wschodniej” (1919), „Mały atlas geograficzny” (1908), „Polski atlas kongresowy” (1921), „Powszechny atlas geograficzny” (1928), „Ziemia i państwo” (1929), „Pogląd na klimat Polski”(1938), „Regiony klimatyczne Polski” (1949).
Jego dorobek naukowy uznano właściwie na całym świecie, nadając profesorowi szereg prestiżowych odznaczeń:
Tytuł Honorowego Członka Korespondenta Towarzystwa Ronaldshay, przyznany przez Królewskie Towarzystwo Geograficzne w Londynie (1925);
Złoty medal za zasługi w dziedzinie kartografii, przyznany przez Towarzystwo Geograficzne w Paryżu;
Złoty medal Towarzystwa Geograficznego w Chicago (1927);
Tytuł Członka honorowego Kasyna i Koła Literacko-Artystycznego we Lwowie; 
Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski (1923);
Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski „za wybitną działalność naukową” (1951)
Krzyż Niepodległości;
Tytuł Wielkiego Oficera Orderu św. Sawy (Jugosławia)


Ponadto, w wielu polskich miastach znajdują się ulice im. Eugeniusza Romera – znajdziemy je między innymi w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Częstochowie, Łodzi, Lublinie, Nowym Sączu, Szczecinie, Gdańsku, Słupsku oraz Koninie. W Rabce Zdroju znajduje się I Liceum Ogólnokształcące im. Eugeniusza Romera. Nazwisko profesora rozsławiał niegdyś również statek: w latach 1964-1987, po morzach pomykał drobnicowiec „Romer”, który - niestety - nie przetrwał okresu transformacji ustrojowych i został zlicytowany za długi armatora. 

Tagi: Eugeniusz Romer, geograf, kartograf,
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 22 grudnia

W stoczni Multiplast w Vannes wodowano katamaran "Orange II".
środa, 22 grudnia 2004
Na Barbados dopływa Arkadiusz Pawełek na pontonie "Cena Strachu"; Polak jest drugim człowiekiem na świecie, który pontonem przepłynął Atlantyk (41 dni, 3000 Mm).
wtorek, 22 grudnia 1998
Opłynięcie Hornu przez "Pogorię" pod dowództwem Krzysztofa Baranowskiego.
czwartek, 22 grudnia 1988