Marianna Labo: Czy rosyjski jachting zmienił się bardzo po upadku ZSRR?Nickolay Skalatsky:
Prywatnym jachtingiem zajmuję się od początku lat 90-tych, głównie na Morzu Czarnym. Myślę, że udało mi się zobaczyć wszystkie etapy ustanawiania nowego jachtingu w Rosji po Pieriestrojce, a na pewno tę ich część, która jest związana z czarterem jachtów. Zacznę od tego, że w czasach ZSRR istniały dosyć surowe regulacje co do wydawania paszportów zagranicznych. W praktyce wykluczało to możliwość swobodnego pływania wzdłuż wybrzeży Morza Czarnego, Morza Białego i w wodach Oceanu Spokojnego. Niekiedy pozwolenia na rejs były wydawane tylko dla jachtów sportowych i tylko dla udziału w zawodach żeglarskich. Jachtingiem można było się zajmować jedynie na rzekach, jeziorach i morzach wewnętrznych. Z tego właśnie powodu żeglarstwo rozwijało się bardzo słabo. Z drugiej też strony w Związku Radzieckim nie wolno było prowadzić własnego biznesu. Zarabiać pieniądze na czarterze jachtów – takie coś nikomu nawet nie przychodziło do głowy.
W 1991 roku po liberalizacji gospodarki Rosji umożliwiono prowadzenie tego rodzaju działalności gospodarczej. Po pierwsze, żelazna kurtyna, zwłaszcza w relacji państw NATO (Turcja, Finlandia, Szwecja) przekształciła się w „mniej żelazną” i dobre relacje sąsiedzkie przeważyły nad nieufnością i wzajemną obawą. Kontrola graniczna na morzu zmniejszyła się i u ludzi pojawiła się możliwość pływania na jachtach dla własnej przyjemności, a pływanie po morzach dalekich państw przestało być czymś wyjątkowym. Po drugie, państwo pozwoliło obywatelom kupować jachty i zarabiać pieniądze na wynajmie jednostek.
Jak wtedy wyglądała infrastruktura i jednostki, na których pływano?W ZSRR nigdy nie było dobrych marin. Właściwie były tylko dwie w Leningradzie (obecnie Petersburg) i Tallinie (republika Estonia). Jachty były produkowane wyłącznie z przeznaczeniem na zawody sportowe, dlatego też nikt nie próbował uczynić te jednostki bardziej wygodnymi i przydatnymi dla zamieszkania. Ogólnie jakość produkcji zawsze mogła być lepsza. Ascetyczne warunki, wilgoć, często brak łóżek, ubikacji, zlewów i palników gazowych – dokładnie w ten sposób wyglądało życie radzieckiego skippera na morzu.
Na tym tle, na szczęście, funkcjonowały umowy międzypaństwowe i polskie stocznie, dostarczające jachty na radziecki rynek. Takie projekty jak „Karter-30”, rodzina statków pochodzących ze stoczni im. Konrada Korzeniowskiego 24, 25, 45 i 46 stóp, „Taurus”, i „Teliga 104” z całą pewnością były lubiane przez skipperów w latach 80-ch. Te żaglówki pokazywały, że pływać na jachtach można z przyjemnością, że można na nich polegać. Właścicielami takich jachtów były organizacje sportowe, bogate fabryki i instytucje naukowe, których kierownictwo i związki zawodowe chciały zagwarantować swoim pracownikom przyjemny urlop.
Co się działo w latach 90-tych?Rosja weszła w epokę jachtingu prywatnego. Co zrozumiałe - z takimi jachtami, jakie zostały z poprzedniej epoki, nie udawało się zapewnić wysokiej jakości obsługi cudzoziemców. Radzieckie łodzie w ogóle się nie nadawały, a polskie do tego czasu były już kompletnie zużyte.
Trzeba jeszcze dodać, że radziecka szkoła specjalistów od żeglugi zawsze była skierowana na osiąganie wysokich rezultatów, a nie na to aby zagwarantować wysoką jakość obsługi wypoczywających. Większość znających się na żegludze osób mieszkała w wielkich miastach przemysłowych, takich jak: Moskwa, Swiedlowsk (obecnie Jekaterynburg) i Wołga, a także Leningradzie i Tallinie, uważanych tradycyjnie za jedne z najbardziej „morskich” i „żaglowych” miast. Na morzach, które miały dostęp do wód międzynarodowych i na prowincji było bardzo mało osób, które znały się na żeglarstwie i morskich tradycjach. Dlatego też na początku lat 90 w Rosji nie było łódek prywatnych i nie było skipperów, marynarzy i innych specjalistów sposobnych zagwarantować niezapomnianą przygodę morską.
Jacy są rosyjscy żeglarze?Świadomość i wychowanie sowieckich ludzi zawsze przyjmowało jachty jako przedmiot luksusowy, który nigdy nie znajdzie się w zasięgu ręki i jednocześnie jako dyscyplinę sportu dostępną tylko wybranym. Takie błędne przekonanie istniało aż do początku nowego stulecia. Z tego też powodu wycieczki na jachtach i tym bardziej jakieś dłuższe rejsy nigdy nie były popularne wśród mieszkańców Rosji.
Nieco później, wraz z pojawieniem się dostępu do programów telewizji kablowej i satelitarnej, zachodnich filmów i wyjazdów na zachód zmieniała się też świadomość i postrzeganie, a zainteresowanie jachtami rosło. Oprócz tego społeczeństwo rozwarstwiło się pod względem dochodów. Podzieliłbym miłośników odpoczynku na jachtach na trzy kategorie.
Ludzie zamożni otrzymali możliwość zakupu jachtów wysokiej jakości. Mają oni wystarczającą ilość pieniędzy, aby wypływać na długie prywatne rejsy pod żaglami. Ale takich ludzi morza jest dosyć mało, myślę, że mniej niż 0,25% mieszkańców Rosji. Te właśnie osoby wolą trzymać swoje jachty zimą poza granicami Rosji (gdzie mariny są o wiele tańsze), a latem pływać wzdłuż wybrzeża Kaukazu lub przez Morze Czarne wpływać na Morze Śródziemne do portów w Turcji, Grecji i Chorwacji. Również na Bałtyku, gdzie odległość między marinami jest mniejsza - w portach Finlandii, Szwecji, Polski, Niemiec i Danii - bardzo często można spotkać Rosjan.
Druga kategoria to osoby średniozamożne, które często wybierają się na jednodniowe wycieczki na jachcie. Zwykle czarterują jacht na dobę, czasami na 2-3 dni, ale najczęściej tylko na kilka godzin. Oczywiście, dla takich osób wynajdujemy krótkie trasy, 2-3 godziny pływania do interesującej przystani, miejsca w okolicach mariny-bazy razem z nurkowaniem, pływaniem lub grillem na brzegu.
Trzecia kategoria – to ludzie osiągający niskie dochody, będący jednak prawdziwymi miłośnikami morza i żeglugi. Pływają oni najczęściej na jachtach wycieczkowych z większą ilością pasażerów, zwykle sobie nie znanych. Najczęściej pojęcie „obsługa turystyczna” na tych jachtach jest zupełnie nieobecne.
Jeżeli w pierwszym przypadku właściciel łodzi często również ma patent i sam chętnie kieruje jachtem, to w pozostałych dwóch przypadkach jacht czarteruje się wyłącznie wraz z załogą. Czarter jachtu bareboat w ogóle nie istnieje.
Czy Rosjanie chętnie pływają po Morzu Czarnym?Jeśli chodzi o akwen Morza Czarnego, to po upadku ZSRR stosunki między Gruzją-Rosją-Ukrainą popsuły się i wycieczki jachtowe po wodach terytorialnych tych państw są nieco utrudnione. Celnym i granicznym formalnościom bardzo często towarzyszy nieprzyjemny klimat, mandaty nawet za niewielkie naruszenia, czy próby zatrzymania jachtu w marinie. Z tego powodu rejsy z Rosji wzdłuż wybrzeża Morza Czarnego prawie się nie odbywają.
Na zaistniałą sytuację wpływa także ilość istniejących marin. Na przykład, na zamieszkałym przez ok. 200 mln osób wybrzeżu Czarnego Morza takich przystani jest zaledwie 4 i są one w stanie pomieścić tylko 10-15 jachtów średniej długości. Z tego powodu międzynarodowe wyścigi jachtów KAYRA z postojem w rosyjskich marinach odbywały się tylko jeden raz, po czym Rosja, niestety, została wyłączona z programu tego prestiżowego festiwalu jachtowego.
Generalnie o żeglowaniu w Rosji:
- Dłuższe czartery jachtów z załogą na międzynarodowych rosyjskich wodach i dłuższe rejsy praktycznie się nie odbywają.
- Jachtów nie wypożycza się w czarter bareboat.
- W przypadku czarterów jednodniowych długość pokonywanych mil morskich wynosi 10 – 20, a cena takiego czarteru w przypadku jachtu średniego rozmiaru (30-40 stóp) wynosi 100 $
- Załatwienie celnych i paszportowych formalności w przypadku rejsu po wodach międzynarodowych jest dosyć drogie, cena ok. 1000 $.
- Rejsy z Rosji przez bliskie subtropikalne rejony Gruzji i Krymu są dosyć utrudnione.
- W Rosji w dalszym ciągu jest dosyć mało wygodnych i współczesnych jachtów i niezbyt wysoki poziom obsługi klientów.
- Istnieje niewiele dobrze wyposażonych marin, zwłaszcza na południu, a ceny za postój są dosyć wysokie.
Jestem pewien, że przez najbliższe 2-3 lata sytuacja się nie zmieni.
Jak zmienia się ilość osób czarterujących jachty w porównaniu z poprzednimi latami?Zgodnie z tym, co udało mi się zaobserwować, ilość osób należących do pierwszych dwóch opisanych wyżej kategorii zmniejszyła się w ciągu ostatnich 3 lat. Jest to związane z niską jakością obsługi, wysokimi cenami, a także tym, że Morze Czarne nie jest aż tak bardzo interesujące dla tych, którzy widzieli już inne akweny. Na Morzu Czarnym prawie nie ma wysp, albo są one niewielkie, w pobliżu linii brzegowej. W morzu nie ma wiele ryb i muszelek, a widzialność pod wodą nie zawsze jest dobra, mniej-więcej około 4 metrów. Rejs po Adriatyku lub Morzu Śródziemnym jest o wiele tańszy, można też tam naprawdę odpocząć.
Jak długo zajmuje się Pan jachtingiem?Miałem szczęście w 1991 roku trafić do załogi znających się na rzeczy skipperów w Moskwie. Nauczyli mnie oni takich rzeczy, o których na prowincji mało kto wie. Do tej pory korzystam z tej wiedzy przy obsłudze jachtów. Pracuję na jachtach już 19 lat, w tym 15 lat jako kapitan, oprócz tego zajmuję się windsurfingiem.
Jaką trasę Pan lubi najbardziej?Tuż przy Anapie, w odległości około 35 mil od Gelendżyka znajduje się dosyć urokliwe miejsce, Utrisz. To jest malutka wysepka przy brzegu, na niej stoi piękna latarnia, a w lagunie obok znajduje się wielkie delfinarium. Całkiem blisko wśród gór, leży jezioro, do którego prowadzi kanał, także jacht spokojnie może na nie wypłynąć. Dookoła czarujący klimat, wysokie zalesione zbocza gór i cykady. Przepłynięcie zajmuje około 7 godzin w jedną stronę, można tam zanocować, kupić świeżą rybę u miejscowych rybaków, rozpalić ognisko na brzegu - cichutka i chroniona przed złą pogodę hawana, czego jeszcze potrzeba marynarzowi?