W wielkim skrócie sytuacja wygląda tak: ukraiński kapitan, pływający pod banderą Liberii uszkodził w Australii kabel prowadzący do Singapuru. I jak tu nie wierzyć, że świat jest globalną wioską?
A tak na poważnie – straty są duże i nie wiadomo, co dalej stanie się z pechowym kapitanem. Pewne jest, że znalazł się w sytuacji nie do pozazdroszczenia.
Jak do tego doszło?
Australijska Policja Federalna (AFP) oskarżyła kapitana kontenerowca MV Maersk Surabaya o zniszczenie Australia Singapore Cable – podwodnego kabla światłowodowego, łączącego Australię z Singapurem.
Zdaniem strony australijskiej, kapitan nie zachował należytej ostrożności w czasie, gdy jego statek kotwiczył 500 metrów od zaznaczonej na mapach strefy ochronnej kabla. Jednostka miała rzekomo przeciągnąć kotwicę po dnie, uszkadzając instalację.
Trudne warunki czy błąd?
Istnieje opcja, że w tym przypadku wystąpiło jedno i drugie. Do zdarzenia miało dojść 1 sierpnia, w odległości około 6 mil od Perth. Panowały tam wówczas nieprzyjazne warunki pogodowe – silny wiatr i spore zafalowanie, co mogło w pewien sposób przyczynić się do zaistniałej sytuacji.
Przedstawiciele AFP twierdzą jednak, że do uszkodzenia kabla doszło z winy kapitana MV Maersk Surabaya. Jak powiedział nadinspektor AFP: „Strefa ochronna jest wyraźnie oznaczona na mapach morskich, a wszyscy kapitanowie powinni zapewnić, że statki działają w sposób, który nie zakłóca krytycznej infrastruktury komunikacyjnej”. Straty oszacowano na 1,5 miliona dolarów australijskich.
Co będzie dalej?
59-letni kapitan został aresztowany, kiedy tylko jego statek zawinął do portu w Melbourne. Ostatecznie zadecydowano o zwolnieniu go za wysoką kaucją. Obecnie kapitan przebywa w hotelu na kwarantannie związanej z koronawirusem. Śledztwo ma wykazać, czy do zdarzenia doszło z jego winy.
Jeżeli okaże się, że rzeczywiście tak było, grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności oraz grzywna w wysokości 400 tys. dolarów.
Tagi: Australia, Singapur, kabel, Maersk, kontenerowiec, światłowód, śledztwo