Zaledwie wczoraj pisaliśmy o akcji niemieckiego armatora, która ma zwrócić uwagę na ciężką sytuację załóg statków spowodowaną covidem. Kilka dni temu włoski dziennik „Corriere della Sera” opisał przejmującą historię statku „Mba Giovanni”, który tkwi uwięziony w chińskim porcie. Nie może ani zacumować, ani odpłynąć. W tym przypadku jednak do covidowych obostrzeń dołączyły polityczne przepychanki.
Marittimi bloccati sulla Mba Giovanni: Michele Bottiglieri spiega la sua versione dei fatti https://t.co/TeBZOFjGVO via @ShippingItaly @ItalyMFA
— SHIPPING ITALY (@ShippingItaly) December 3, 2020
„Mba Giovanni” wyruszył 12 czerwca z Gladstone w Australii z ładunkiem węgla. Portem docelowym było Huanghua w Chinach. Po drodze miała nastąpić wymiana załogi, w południowokoreańskim Yosu, gdzie statek dopłynął 26 czerwca. I tu zaczęły się schody, bowiem armator, Michele Bottiglieri nie zezwolił nikomu zejść na ląd. Zrobiono jeden wyjątek, dla pierwszego oficera, który był chory. Reszta załogi została na pokładzie jednostki, która wypłynęła z Yosu i trzy dni później dotarła do Huanghua. Tam jednak statkowi zabroniono....wejść do portu. Chińczycy nie pozwalają także statkowi odpłynąć, żeby wymienić załogę w innych portach Chin czy Hong Kongu.
Na pokładzie „Mba Giovanni” znajduje się 19 marynarzy: sześciu Włochów i 13 Filipińczyków. Niektórzy są już na służbie od 17 miesięcy, inni od 15. Kilku z nich w tym czasie zdążyły urodzić się dzieci, ojcowie jednak nie mogą wrócić do domów – i nic nie wskazuje na to, żeby ta sytuacja miała szybko ulec zmianie, choć w sprawie interweniował już włoski związek zawodowy marynarzy.
Jaka jest przyczyna takiego nieludzkiego przetrzymywania załogi, znacznie przekraczającego dopuszczalny czas przebywania na pokładzie? Tak naprawdę chodzi o konflikt między Australią i Chinami. Rząd australijski wielokrotnie krytykował sposób informowania przez Chiny o wybuchu epidemii i zażądał przeprowadzenia śledztwa w tej sprawie. W efekcie Chiny zarządziły coś w rodzaju blokady australijskich towarów, posługując się czymś, co można nazwać „brudnymi sztuczkami”. Masowo nakładają gigantyczne cła lub pod różnymi pretekstami prowadzą długotrwałe i żmudne kontrole – np. transportów homarów, cukru, wina, drewna, bawełny, miedzi i węgla. Jeśli chodzi o ten ostatni, już w 2019 roku Chiny przedłużały odprawę celną i czas rozładunku, twierdząc, że „wiele ładunków węgla nie spełniało standardów środowiskowych”.
Co jednak ostatecznie z marynarzami „Mba Giovanni”? W tej sprawie interweniuje włoski rząd. Do tej pory zaproponowano przepłynięcie statku do innego portu lub przetransportowanie do Chin nowej załogi, która po odbyciu kwarantanny zostałaby przewieziona na pokład statku, aby wymienić marynarzy.