Położone na drugim końcu świata (OK, na Pacyfiku – ale naprawdę daleko od nas) Wyspy Tonga to niezwykły i bardzo przyjazny nam kraj. W czasie II wojny światowej sfinansował nam 2 samoloty Spitfire - o dwa więcej, niż nasi europejscy sojusznicy. Dzisiaj Tonga potrzebuje pomocy w walce ze skutkami erupcji wulkanu o dziwacznej nazwie. Może będzie okazja zrewanżować się za dobre serce?
Królestwo Tonga – co warto o nim wiedzieć?
Można śmiało powiedzieć, że jest to kraj wybitnie wyspiarski – tworzy go 170 wysp i wysepek, rozsianych na Pacyfiku i oficjalnie zaliczanych do Polinezji. Większość z tych uroczych skrawków lądu to atole koralowe. Niektóre wysepki są pochodzenia wulkanicznego. Najwyższy szczyt w Tonga osiąga zawrotną wysokość 1030 m.n.p.m. Mimo to widoki są obłędne – lasy tropikalne, laguny, błękitne morze i złocisty piasek.
A do tego naprawdę fajni ludzie, którzy nigdy (naprawdę: NIGDY) nie utracili niepodległości. Może właśnie dlatego, kiedy Niemcy w 1939 roku postanowili wpaść do nas w kurtuazyjną wizytą, Tongijczycy zapłonęli szczerym oburzeniem, ogłosili wielką narodową zrzutkę i mimo bardzo skromnych środków zakupili dla Polski wspomniane na wstępie myśliwce Spitfire. Starczyło tylko na dwa – ale liczy się gest.
Tongijskie rekordy
Królestwo Tonga jest biednym, osamotnionym krajem - do najbliższego sąsiada (Nowej Zelandii) ma aż 2300 km. Może za to poszczycić się kilkoma zaskakującymi rekordami. Nie zawsze są one zgodne z obowiązującymi u nas kanonami, ale nie zapominajmy, że archipelag leży tak daleko od Europy, że jeszcze trochę, a byłoby bliżej...z drugiej strony globu.
Do najważniejszych tongijskich niezwykłości należą:
żyjąca tam rudawka pacyficzna, czyli największy na świecie nietoperz, mający rozpiętość skrzydeł do 1,5 metra i nazywany latającym lisem,
nieżyjący już, ale bardzo lubiany Big Banana, a prywatnie — król Tupou III. Władca w swoich najlepszych czasach osiągnął 200 kg wagi, dzięki czemu trafił do Księgi Rekordów Guinnessa jako najcięższy monarcha na świecie,
odwaga do zmian: mimo iż mieszkańcy Tonga przez bardzo długi czas byli ludożercami, obecnie zdecydowana większość z nich (ponad 95%) to przykładni chrześcijanie,
palmy, palmy i... jeszcze trochę palm. W Królestwie Tonga robi się z nich niemal wszystko, począwszy od domów, poprzez różne części garderoby, aż po jedzenie. Nawiasem mówiąc, musi ono być całkiem smaczne, bo archipelag słynie z ludzi słusznej postury: niemal 90 proc. dorosłych ma tam nadwagę,
Ciekawostką jest też, że Królestwo Tonga oparło się najsłynniejszej ostatnimi czasy chorobie: odnotowano tam dokładnie jeden przypadek covid.
Tonga Anno Domini 2022
Ten sielski kraj ma jednak pewien feler – leży w niestabilnym geologicznie i pogodowo rejonie. O ile do takich atrakcji, jak regularnie pojawiające się cyklony tropikalne, idzie się jeszcze przygotować, o tyle nagłe podwodne erupcje wulkanów bywają totalnym zaskoczeniem – i ogromnym problemem.
Niedawno świat obiegły filmiki z wybuchu wulkanu Hunga Tonga Hunga Ha'apai. Erupcja wywołała falę o wysokości 1,2 metra, co jednak przy wysokości tongijskich wysepek spowodowało wiele strat: doszło tam do licznych powodzi i podtopień. W mediach pojawiły się nagrania uciekających z wybrzeża ludzi i wody przelewającej się przez lokalny kościół. Król Tupou VI został ewakuowany z pałacu, a wiele instytucji i miejsc użyteczności publicznej przestało działać. Przez pewien czas z Królestwem Tonga nie było też żadnej łączności. Zdaniem Czerwonego Krzyża, w różny sposób ucierpiało 80 tys. mieszkańców archipelagu (łącznie jest ich 105 tys.). Na szczęście nikt nie zginął.
Brak wody pitnej
Najgorszym wrogiem okazał się pył wulkaniczny, który opadł na wiele wysp, tworząc iście postapokaliptyczny krajobraz, a przede wszystkim zanieczyszczając źródła słodkiej wody oraz system wodociągów.
Świat pospieszył oczywiście z pomocą. WHO ostrzega jednak, że docierające do archipelagu transporty humanitarne mogą okazać się prawdziwym koniem trojańskim i przywieźć wyspiarzom nie tylko wodę i leki, ale też wirusa; wiecie którego. Proponuje się więc, by przywożone dobra przechodziły kwarantannę, a dostarczający je ludzie nie opuszczali samolotów.
Czy taka forma pomocy okaże się skuteczna? Ile miałaby trwać kwarantanna? Czy gorszą rzeczą jest śmierć z odwodnienia lub chorób wywołanych piciem zanieczyszczonej wody, czy sprowadzenie na wyspy koronawirusa i mierzenie się z jego skutkami? Odpowiedzi na te pytania na razie nie ma. Z pewnością jednak trzeba pomóc Tongijczykom. Jeśli usłyszycie o jakiejś akcji na ich rzecz, koniecznie dajcie znać w komentarzach.
Tagi: Tonga, wyspy, archipelag, wulkan, pomoc, ciekawostki