W związku z temperaturami, jakie panowały przez ostatnich kilkanaście dni, Internety obiegły zdjęcia zamarzniętego Bałtyku. Czy zatem oznacza to, że już wkrótce będzie można przejść się spacerkiem do Szwecji? Może znów ustawimy na środku morza karczmę? A tak swoją drogą - czy to w ogóle było możliwe? Karczma na morzu? Ile prawdy jest w tej legendzie? Zaraz wszystko stanie się jasne.
The frozen Baltic Sea. This winter is really great. pic.twitter.com/Lch4ieh9u1
— Tim Linka (@TimRuhr) February 14, 2021
Jak to jest z tym Bałtykiem?
Generalnie rzecz biorąc, nasze morze ma wszelkie predyspozycje do tego, by zamarzać. Po pierwsze, jest dość słodkie (jego zasolenie wynosi średnio jakieś 7‰, ale są w nim rejony, gdzie są to zaledwie dwa promile. Dla porównania, zasolenie wszechoceanu to jakieś 35‰). Wszystko to sprawia, że fachowcy zastanawiają się, czy aby na pewno można go uznać za pełnoprawne morze, czy za słone jezioro. Na razie przyjęto wersję z „morzem słonawym”.
Drugim elementem sprzyjającym zamarzaniu jest głębokość – im mniejsza, tym większe prawdopodobieństwo zamarznięcia. I tu również Bałtyk nie wypada zbyt imponująco, bo jego średnia głębokość to 53 metry, chociaż zdarzają się wyjątki – przykładowo, na tzw. Głębi Gdańskiej jest to aż 120m.
Ostatnim czynnikiem determinującym zamarzanie jest oczywiście klimat. Ten ostatnio lubi płatać nam figle, co jednak nie zmienia faktu, że Bałtyk jest najzimniejszym morzem Europy, a kąpiel w nim (nawet latem) może być niezłą zaprawą do zimowego morsowania.
Czyli Bałtyk zamarza?
W zasadzie tak – ale nie całkiem i nie na tyle, by stawiać na nim budynki. Prawda jest taka, że ostatni przypadek, kiedy nasze morze zamarzło, miał miejsce w 1947 roku. Czyli dość dawno. W późniejszych latach mieliśmy do czynienia z zamarzaniem morskiej wody, ale na nieco mniejszą skalę. W czasach nieco bardziej nam współczesnych największe zlodzenie Bałtyku zanotowano w 1987 roku – zamarzł wtedy obszar o powierzchni 405 tys. km2, jednak dużą część z tego stanowiła luźna kra, uniemożliwiająca postawienie nawet TOI TOI-a, nie mówiąc już o karczmie.
Faktem jest, że istnieją miejsca, gdzie pokrywa lodowa miewa zimą grubość 70 cm, ale dotyczy do głównie zatok (np. Botnickiej). Nawet w tych „zaułkach” zwykle jest tak, że ewentualny lód tworzy się tuż przy brzegu, a w głębi zatok występują jedynie paki lodowe. Oczywiście, w pewnych rejonach Bałtyk zamarza całkowicie – należące do Estonii wyspy Sarema i Hiuma zyskują wówczas „lądowe” a właściwie lodowe połączenie ze stałym lądem. Ostatni raz miało to miejsce w 2009 roku.
Natomiast południowe rejony naszego morza, czyli między innymi polskie wybrzeże, raczej nie zamarzają do tego stopnia, by można było po nich jeździć bez ryzyka utraty życia.
Co z tą karczmą?
Jeśli wierzyć kronikom, w latach 1322-23 lub 1323-24 Bałtyk zamarzł całkowicie na wiele tygodni i można było śmigać po nim saniami, a na środku morza naprawdę postawiono karczmę, w której zmęczeni monotonną jazdą podróżni mogli zażyć relaksu i ciepłej strawy.
Czy rzeczywiście tak było? Cóż – średniowieczne kroniki niemieckie podają:
„W czasie od świętego Andrzeja aż do półpościa był tak wielki mróz, że kupcy wozami wozili swoje towary z Norwegii do Szwecji i z powrotem, a na morzu były gospody i szynki, gdzie pożywali swoje piwo i jadło”. Z kolei kroniki lubeckie zawierają informacje o „przychodzących z Kraju Słowiańskiego rozbójnikach”, którzy splądrowali Danię. Przychodzących po lodzie, dodajmy, bo, jak czytamy: „Było bowiem między Danią, Słowiańskim Krajem i Jutlandią zamarznięte całe Morze Bałtyckie”. Tyle kronik - ale wiecie, jak to bywa z rzetelnością takich dzieł.
Czyli to jednak bzdura?
Niezupełnie. W każdej legendzie – tej o karczmach na lodzie również – znajduje się przysłowiowe ziarenko prawny, W tym przypadku ziarenko jest całkiem duże, z tym że szczegóły całego przedsięwzięcia zostały nieco pomylone.
Kwestię stawiania karczm na Bałtyku dość jasno precyzuje tak zwana Carta Marina - mapa stworzona przez arcybiskupa Uppsali Olausa Magnusa z 1593 r. Była to pierwsza dokładna mapa Europy Północnej – w dodatku wydana drukiem. Widać na niej nie tylko narciarzy i sanie pomykające po zamarzniętym Bałtyku, ale nawet karczmy. Tak, karczmy - w liczbie mnogiej.
Budynki ewidentnie stoją na lodzie, z tym że wcale nie „na środku Bałtyku”, ale w rejonie przybrzeżnym, a konkretnie – od Zatoki Ryskiej do Meklemburgii. Oznacza to, że te przybytki wcale nie miały służyć podróżnym zmierzającym z Polski do Szwecji lub odwrotnie – były przeznaczone dla ludzi (prawdopodobnie kupców) przemierzających Pomorze.
Tagi: Bałtyk, karczma, lód, Szwecja, legendy