Skoro może nastąpić „przebudzenie mocy”, to okresowo należy oczekiwać również jej uśpienia. A przynajmniej małej drzemki. Co z tego wyniknie? To zależy: dla brytyjskiej królowej może to oznaczać konieczność założenia ciepłych majtek, zaś dla naszych tradycyjnie zaskoczonych drogowców - bezrobocie na, nomen omen, zielonej trawce. A wszystko przez to, że prądy oceaniczne ostatnimi czasy jakby zmieniły swój ulubiony kierunek.
Skąd się biorą prądy w morzu?
Przyczyn, dla jakich woda w oceanach tworzy „rzeki”, zamiast spokojnie zostać na swoim miejscu, jest kilka; najważniejszą z nich są jednak różnice w gęstości, wywołane nierównomiernym zasoleniem oraz temperaturą poszczególnych części oceanu. Ponieważ przyroda z definicji jest egalitarna, czyli zawsze dąży do wyrównania stężeń, ciśnień i temperatury, woda morska nieustannie się przemieszcza, usiłując (na próżno zresztą) zniwelować wszelkie nierówności.
Nie bez znaczenia dla generowania prądów w oceanie jest również ruch obrotowy Ziemi, pływy, wywołane obecnością (lub nie) Księżyca, a także ruch mas powietrza, czyli wiatry. Wszystko to sprawa, że woda oceaniczna pozostaje w ciągłym ruchu, a nawet tworzy coś, co nazywamy globalnym pasem transmisyjnym, albo południkową cyrkulacją wymienną (czyli meridional overturning circulation - w skrócie: MOC). Ostatnio jednak coś się popsuło, bowiem MOC osłabła, a w szczególności spuścił z tonu jej frontman, czyli Prąd Zatokowy.
Jego wysokość Golfsztrom
Od kiedy pamiętają najstarsi żeglarze, Golfsztrom, czyli Prąd Zatokowy, był uprzejmy popylać swoją stałą trasą i transportować ciepłe masy wód na północnym Atlantyku. Tak się jednak składa, że ostatnimi czasy Golfsztrom słabnie, a nawet zmienia swój przebieg. Przy okazji warto zauważyć, że wbrew temu co uczą nas w szkole, Golfsztrom nie jest jednym prądem, ale zespołem mniejszych prądzików, które mają prawo zmieniać zdanie. I zmieniają.
Generalnie jednak Golfsztromowi zawdzięczamy fakt, że cieplejsze masy wody docierają do północnych regionów Europy, dzięki czemu Norwegowie nie zamarzają na kość, a niekiedy są nawet w stanie uruchomić silniki swoich reniferów ;) Żarty żartami, ale dzięki Prądowi Zatokowemu temperatura w Norwegii jest wyższa o całe 4,4 stopnia Celsjusza, niż powinna, biorąc pod uwagę szerokość geograficzną.
Osłabienie MOC-y
Golfsztrom ma istotne znaczenie dla cyrkulacji południkowej; jeśli on osłabnie, cały system może się, mówiąc oględnie, rypnąć. Pytanie „dlaczego MOC słabnie” powinno zatem brzmieć „dlaczego słabnie Golfsztrom”?
Ponieważ, jak już wiemy, przyczyną dla której prądy w ogóle istnieją, są między innymi różnice w temperaturze wód, wystarczy, że różnice te nie będą aż tak drastyczne, jak dotąd - i przepływ wód się zmniejszy.
Aby stosunkowo ciepła dotąd woda uległa ochłodzeniu, wystarczy, żeby rozpuściło się w niej trochę lodu z okolic Grenlandii. Wówczas morze schłodzi się, niczym szklaneczka whisky z kostkami lodu. I co wtedy?
Czyżby globalne ocieplenie?
Lód w naszej globalnej szklaneczce rzeczywiście się topi - ale, na nieszczęście dla oszołomów, nie jest aż tak źle, jak myślimy, że jest. Co uczeni cierpliwie usiłują wytłumaczyć; z marnym skutkiem.
Życie naukowców nie jest zresztą proste: zwykli ludzie albo ich nie rozumieją, albo uważają za nieszkodliwych wariatów, a w najlepszym przypadku słuchają z uwagą, robiąc miny sugerujące, że rozumieją o co chodzi - po czym wyciągają całkowicie błędne wnioski. Podobnie rzecz wygląda w przypadku topniejących lodowców: tzn. lód rzeczywiście się topi i rzeczywiście osłabia to Prąd Zatokowy. Ale topi się tylko na północy - za to na biegunie południowym - przyrasta. Takie czary.
Arktyczna czapa lodowa na naszych oczach rozmienia się na drobne (czyli na góry lodowe), ale za to na Antarktydzie lodu jest najwięcej, odkąd rozpoczęto pomiary (a rozpoczęto w latach ’70 XX wieku). Co prawda, ogólny bilans lodu nadal wychodzi na minus, ale warto zaznaczyć, że jeśli słyszymy, iż „Arktyka traci każdego roku 53,9 km kwadratowego lodu”, to w tym samym czasie Antarktyda zyskuje 19 km kwadratowych. Czyli topnienie jest o niemal połowę wolniejsze, niż można by wywnioskować, obserwując jedynie biegun północny.
Zmiana klimatu i co dalej?
Skoro lodowce topnieją (nawet powoli), to należy przyznać, że zmiana klimatu jest faktem. Jednak niekoniecznie jest to zjawisko negatywne, i wcale nie musi oznaczać niechybnej zagłady ludzkości, niezależnie od tego, co twierdzą zwolennicy teorii spiskowych i inni ludzie, mający ewidentnie zbyt wiele wolnego czasu. Lodowce na razie topnieją. Ale ponieważ aktywność naszej gwiazdy, czyli Słońca, regularnie i nieubłaganie spada, więc na dłuższą metę raczej czeka nas globalne ochłodzenie klimatu; i kicha z opłatami za emisję CO2. Sorry, panowie decydenci.
Na razie jednak jest trochę cieplej, niż było, a prądy oceaniczne lekko zbaczają z utartych szlaków. Jakie będą rzeczywiste skutki takiego stanu rzeczy? To zależy: zmiana kierunku prądów powoduje, że ciepłe wody omijają teraz miejsca, które zwykły odwiedzać, np. Wielką Brytanię, która powoli może zacząć się przyzwyczajać do zimy przez duże Z - czyli całych 3 stopni mrozu. Kto wie, być może nawet zima zacznie zaskakiwać tamtejszych, jeżdżących po niewłaściwej stronie drogi drogowców?
Z kolei kraje takie, jak Polska, mogą na razie cieszyć się łagodniejszymi zimami, niż pamiętali nasi rodzice, ponieważ masy cieplejszego powietrza, popychane dotąd przez Golfsztrom, również zmieniły trasę i śmigają teraz nad naszymi głowami. Wygląda więc na to, że przez jakiś czas i my będziemy mogli tylko pomarzyć o „white Christmas”. Trochę szkoda - ale za to jaka oszczędność na soli drogowej. Byle tylko znów nie trafiła do solniczek ;)
Tagi: prąd, Golfsztrom, klimat