Pewien dziewiętnastolatek bardzo się zdenerwował, kiedy jego dziewczyna oświadczyła, że popłynie w rejs wycieczkowcem bez niego – za to ze swoją rodziną. Chłopak miał się w tym czasie opiekować należącymi do pary zwierzętami. Nie spodobał mu się taki układ, dlatego postanowił wyładować swoją frustrację, pisząc do armatora maila z informacją o bombie.
Każdy by się wkurzył…
Joshua Darrell Lowe, bo tak nazywa się chłopak, nie miał zamiaru poddawać się losowi, dlatego postanowił przynajmniej urozmaicić rejs, w którym nie brał udziału. Napisał do Carnival Cruise Line maila o następującej treści: „Hej, myślę, że ktoś może mieć bombę na twoim statku wycieczkowym Sunrise [sic]”.
Carnival Sunrise, na którym rzekomo miała znajdować się bomba, był właśnie na Karaibach, został skierowany na Jamajkę, gdzie miał przejść dokładną inspekcję; trzeba było przeglądnąć aż 1000 kabin, więc funkcjonariusze mieli sporo pracy. Oczywiście niczego nie znaleźli – ale mimo to sprawą zajęło się FBI.
Konsekwencje żartu
Federalni szybko namierzyli komputer chłopaka i zaprosili go na przesłuchanie. Joshua przyznał się do wysłania wiadomości. Postawiono mu zarzut oszustwa i wysyłania fałszywych informacji, za co czekają srogie konsekwencje. Jak powiedział Cheyvoryea Gibson, agent specjalny FBI prowadzący te sprawę: „Groźby podłożenia bomby nie są powodem do śmiechu i są wyjątkowo nieodpowiedzialne”.
Dodał też, że FBI traktuje wszystkie groźby pod adresem życia poważnie, dlatego osoby, które próbują w ten sposób zastrasza innych, będą ponosić odpowiednie konsekwencje. W przypadku Joshuy konsekwencje oznaczają 8 miesięcy więzienia, a potem jeszcze dwa lata zwolnienia warunkowego. A dziewczyna już nie jest jego dziewczyną. Może to i lepiej?
Tagi: bomba, wycieczkowiec, Carnival