TYP: a1

Gdzie jest Nemo - i wcale nie chodzi o rybkę

piątek, 4 stycznia 2019
Hanka Ciężadło

Dzięki pracownikom wytwórni Disneya, Nemo kojarzy nam się jednoznacznie: z sympatyczną błazenką. Warto jednak wiedzieć, że Nemo… naprawdę istnieje. I naprawdę ma coś wspólnego z wodą. I naprawdę trudno się tam dostać.

Najbardziej niedostępne miejsce

Każdy, kto kiedykolwiek miał szczęście postawić stopę na pokładzie wie, że ta zabawa nie ma końca: jeśli raz zakosztujemy wolności, jaką daje morze, już zawsze będzie nas ciągnęło gdzieś za horyzont, niezależnie od tego, ile to będzie kosztowało i czy na pewno jest rozsądne. Sorry, ale tak to działa i nie ma na to rady.

Istnieją jednak takie miejsca, które nawet ludziom morza wydają się być najdalszą dalą i absolutnym końcem wszystkiego. Dla żeglarzy są to antypody - te pisane z małej litery i oznaczające punkt położony dokładnie po przeciwnej stronie globusa, niż miejsce, w którym się aktualnie znajdujemy. Z kolei uosobieniem najgorszych i najbardziej zdradzieckich niebezpieczeństw pozostaje od zawsze Horn - miejsce, którego opłynięcie po dziś dzień stanowi nie lada wyzwanie oraz powód do dumy.

 

Punkt Nemo

A co z Punktem Nemo? Przede wszystkim, zawdzięcza on swoją Kapitanowi Nemo - postaci powołanej do życia przez niejakiego J. Verne’a. Pamiętajmy, że tytuł powieści, w jakiej po raz pierwszy wystąpił Kapitan, to "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi", co już daje pewne wskazówki na temat położenia Punktu Nemo. Pod względem umiejętności, koniecznych, by tam dopłynąć, można by go porównać do Hornu, zaś pod względem odległości do przebycia - bardziej do antypodów. Nie jest jednak nie jednym, ani drugim.

Punkt Nemo to Oceaniczny Biegun Niedostępności - czyli miejsce dokładnie „na środku wody”, położone najdalej od jakiegokolwiek lądu. Jego lokalizacja to 48°52'6" S i  123°23'6" W. Jeśli spojrzymy na globus, przekonamy się, że jest to rejon południowego Pacyfiku, a do najbliższego lądu (w tym przypadku - wysp Pitcairn) jest stamtąd dokładnie 2688 km.

 

Kto to wymyślił?

Oceaniczny Biegun Niedostępności został wyznaczony w 1992 roku przez pana Hrvoje Lukatela, chorwacko-kanadyjskiego statystyka (nawiasem mówiąc, oprócz Punktem Nemo, istnieją też inne Bieguny Niedostępności - ale poza Północnym, mieszczącym się na Oceanie Arktycznym, wszystkie znajdują się na lądzie, więc są dla żeglarzy zupełnie nieciekawe).

Do Punktu Nemo możemy natomiast dopłynąć, np. biorąc udział w regatach Volvo Ocean Race, których trasa przebiega w okolicy. Co ciekawe, kiedy już zdarzy się nam znaleźć w rejonie Punktu Nemo, będziemy mieć bliżej do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, niż do innych ludzi na lądzie. A skoro o kosmosie mowa…

 

Tu na razie jest śmietnisko…

…ale będzie cmentarzysko. Ta ponura parafraza jak najbardziej znajduje zastosowanie w odniesieniu do Punktu Nemo. Ludzkość stwierdziła bowiem, że skoro coś jest bardzo daleko, to trochę tak, jakby tego wcale nie było. Można więc śmiało wrzucać tam odpadki. I to kosmiczne. W końcu tak zwana eksploracja kosmosu trwa już od kilkudziesięciu lat - a to naprawdę sporo czasu, by nagromadzić na orbicie naszej pięknej planety całe tony śmieci. Ich obecność utrudnia jednak wysyłanie kolejnych rakiet, więc dobrze byłoby przynajmniej część tego złomu jakoś zutylizować, albo wysyłając go Marsjanom (to dlatego kosmici zawsze przylatują na Ziemię wkurzeni i rozwalają Statuę Wolności), albo spalając w naszej atmosferze.

To, czy dany element poleci w kosmos, czy spadnie w kierunku Ziemi, zależy od kilku czynników - np. od tego, ile paliwa mu zostało, jak dużą mamy nad nim kontrolę oraz czy znajduje się na wysokiej, czy na niskiej orbicie. Na Ziemię generalnie spadają obiekty z orbity niższej - a uczeni, mając świadomość, że nie wszystko zdąży się spalić, starają się, by resztki tego złomu (a „resztki” mierzy się w dziesiątkach ton) spadły właśnie w okolicach Punktu Nemo.

 

Raj złomiarzy?

Owszem - pod warunkiem, że byliby to złomiarze podwodni. Nie zmienia to jednak faktu, że to, co ludzie wrzucają do oceanu, zupełnie nie przystaje do ogólnie panujących proekologicznych trendów. Nosi za to całkiem ładną nazwę, bowiem według oficjalnej terminologii jest to po prostu „kontrolowana deorbitacja”. Czyli nic wielkiego. Jakie skarby można wskutek niej znaleźć w okolicach Punku Nemo?

Rozmaite. Spoczywa tam ponad 140 rosyjskich statków kosmicznych Progress, kilka małych rosyjskich stacji kosmicznych (oraz jedna duża: sławny Mir - a przynajmniej to, co z niego zostało), a także japońskie oraz europejskie bezzałogowe statki kosmiczne.

Łącznie w latach 1971 – 2016 w Punkcie Nemo znalazło się ponad 260 różnej wielkości zdezelowanych obiektów, wraz ze wszelkimi substancjami chemicznymi, jakie się w nich znajdowały, a nie zdążyły się spalić. Czysta ekologia. Ale my nadal płaćmy za reklamówki i sortujmy śmieci.

Tagi: Nemo, punkt, śmieci
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 22 grudnia

W stoczni Multiplast w Vannes wodowano katamaran "Orange II".
środa, 22 grudnia 2004
Na Barbados dopływa Arkadiusz Pawełek na pontonie "Cena Strachu"; Polak jest drugim człowiekiem na świecie, który pontonem przepłynął Atlantyk (41 dni, 3000 Mm).
wtorek, 22 grudnia 1998
Opłynięcie Hornu przez "Pogorię" pod dowództwem Krzysztofa Baranowskiego.
czwartek, 22 grudnia 1988