Mała czarna po żeglarsku

poniedziałek, 19 września 2016
Anna Ciężadło
Ocean, wiatr, totalna wolność i piękny poranek… czego jeszcze może brakować do szczęścia w takiej magicznej chwili? No, jak to czego – oczywiście, że kawy.

Sęk w tym, że często kawa na jachcie to jedynie nędzne popłuczyny, na które w warunkach lądowych nawet byśmy nie spojrzeli (chyba, że z pogardą). Z drugiej jednak strony, głupio pozostawać na lądzie tylko dlatego, że tam właśnie mieszka nasz ekspres i kubek.
Wszystko to, jeszcze do niedawna, prowadziło do dylematów rodem z antycznej tragedii – jak bowiem pogodzić dwie miłości: tę do żeglowania i tę do dobrej kawy? Szczęśliwie, dziś już nie musimy wybierać, a jedynym naszym problemem pozostaje pytanie: kawa z mleczkiem, czy bez?


Opcja 1 – ekspres 12V

Tego rodzaju urządzenia właściwie nie różnią się od ekspresów, jakie zwykle mamy w domu czy w pracy. Urządzenie zagotuje wodę, przepuści ją przez filtr z kawą i gotowe. Jedyną różnicą jest to, że zamiast tradycyjnej wtyczki jest taka, jaka pasuje do samochodowej zapalniczki (w sumie, dzięki temu, kawusi możemy napić się również w drodze na rejs). Obsługa również jest prosta: sypiemy kawę, wlewamy wodę, wciskamy guzik i czekamy cierpliwie.
Jeżeli na pokładzie jest tylko jeden miłośnik kawy, wystarczy nam model kompaktowy, który zaparza pojedynczy kubek. Najlepiej, aby był on zintegrowany z resztą urządzenia, dzięki czemu nie musimy przelewać cennego płynu i ryzykować, iż byle przechył spowoduje, że zmarnujemy go okrutnie, rozlewając sobie na buty. Jeśli natomiast kawoszy jest więcej, wskazany będzie nieco większy model, co pozwoli na uniknięcie rozlewu krwi, a przynajmniej sporów o to, kto pierwszy ma się delektować boskim napojem.

Podstawowe zalety: prosta obsługa, możliwość używania zwykłej, mielonej kawy i oczywiście przyjemna świadomość, że nawet na środku oceanu (albo w korku na autostradzie) możemy wypić kawusię z ekspresu. 

Opcja 2 – kawiarka

Kawiarka, makietka, kupres, moka, czy jakkolwiek jeszcze byśmy to urządzenie nazwali, ma zupełnie inną zasadę działania: przede wszystkim, nie potrzebuje prądu, bowiem możemy ustawić ją na palniku (w ostateczności również na ognisku, ale nie polecamy rozpalania go na jachcie; no, chyba, że strasznie, ale to strasznie musimy się napić kawy – podobno, jak się bardzo chce, ale nie wolno, to można).  

kawiarka

Rozwiązuje to problem zużycia prądu, oszczędzania akumulatorów i ogólnej rozróby, jaka mogłaby powstać, gdyby zdesperowani miłośnicy kawy próbowali polemizować z równie zdesperowanym skipperem o tym, co stanowi priorytet: filiżanka kawusi, czy możliwość używania innych urządzeń zasilanych prądem, jak np. radio.

Kawiarki występują w rozmaitych kształtach i wielkościach, ale zasada działania jest zawsze ta sama: dolny zbiorniczek napełniamy wodą, nad nim umieszczamy sitko z ubitą kawą, a na samej górze  - pusty (na razie) dzbanuszek, do którego ciśnienie gotującej się wody przesączy nam kawusię. Jest to ulubiony sposób zaparzania kawy we Włoszech i tego rodzaju sprzęt stanowi obowiązkowe wyposażenie nawet najskromniej wyposażonego włoskiego mieszkania.

Podstawowe zalety: uniezależnienie od prądu, aromat kawy zaparzonej pod ciśnieniem i uniwersalność - tej samej kawiarki możemy używać u siebie w domu i na środku morza, a nawet w środku puszczy (o ile pan leśniczy, albo inny żubr nas nie pogodni).

Opcja 3 – aeropress

Termin aeropress brzmi może dziwnie, ale jeszcze dziwniej brzmi jego polskie tłumaczenie: zaparzacz tłokowy. Wbrew pozorom, nie jest to skomplikowana maszyna, ale genialny w swojej prostocie… tłok, wymyślony w 2005 roku przez pewnego Amerykanina, pana Alana Adlera.

Urządzenie przypomina dużą strzykawkę, zbudowaną z poliwęglanu, w której umieszcza się tłoczek z gumową uszczelką. Do środka sypiemy zmieloną kawę, zalewamy wodą o temperaturze około 85 stopni i mieszamy. Na górze cylindra umieszczamy papierowy filtr, zamykamy całość sitkiem i… odwracamy urządzenie do góry nogami - teraz się okaże, czy porządnie dokręciliśmy sitko. Jeśli nam się szczęśliwie udało, powoli wciskamy tłok, co powoduje, że kawa przeciska się z wysiłkiem przez słup powietrza (właśnie dlatego to nazywa się aeropress) i spływa nam do kubeczka. Napój, jaki otrzymamy, będzie czymś pośrednim między espresso, a kawą z ekspresu przelewowego, a zawartość kofeiny jaka w nim będzie przewyższa obie wspomniane metody.

Podstawowe zalety: prostota obsługi, uniezależnienie od prądu, ciekawe walory smakowe i mocny kop kofeinowy.


Opcja 4 - dripp

Alternatywną metodą przygotowania kawusi na łodzi jest użycie tak zwanego drippera. Czym się to je? Właściwie, to się pije :) Dripper jest niezwykle prostym urządzeniem, które stawia się na dzbanku bądź innym naczyniu (fachowo mówiąc, na serwerze, ale w warunkach rejsowych będzie to raczej obity kubek). Całość wygląda, jak skrzyżowanie filiżanki i filtra do kawy, a wykonany może być z rozmaitych materiałów (niektórych nie polecamy na łódkę, inne, jak np. metal czy plastik, nadają się doskonale). Przygotowanie kawy w drippie jest bardzo proste, ale trzeba przestrzegać kilku zasad - w przeciwnym wypadku wyjdzie nam nędzna imitacja, zamiast szlachetnego napoju.

Przede wszystkim, będziemy potrzebowali gorącej, ale nie wrzącej wody, papierowego filtra, który umieścimy w dripperze, no i oczywiście zmielonej kawy.

Warto tez pamiętać, że zanim wsypiemy kawę, pusty filtr należy przelać wodą, dzięki czemu wspaniałego aromatu kawusi nie zaburzy nam nieco mniej fajny aromat papieru, a filtr ładnie przyklei się do ścianek drippera. Potem umieszczamy zmieloną (niezbyt drobno) kawusię w dripperze, zalewamy małą ilością gorącej wody, przeganiamy resztę załogi, która aromat niechybnie zwabi do mesy i powoli dolewamy resztę wody. Wszystko zajmuje całe 3 minuty, a uzyskana kawa ma wspaniały aromat i, wbrew prostocie przygotowania, całkiem sporą moc.

Podstawowe zalety: prostota obsługi, niewielkie rozmiary, uniezależnienie od prądu.

Opcja 5 – handpresso

Ten wynalazek został właściwie stworzony z myślą o samochodach, ale tylko dlatego, że wymaga podłączenia do gniazda 12V i posiada niewielkie rozmiary; oba te czynniki sprawią jednak, że równie dobrze sprawdza się na jachcie, więc stanowi ciekawą alternatywę.

Tutaj, podobnie, jak w przypadku ekspresu, dodajemy jedynie kawę umieszczoną w specjalnej torebce (wygląda to, jak torebka herbaty) i wodę, po czym włączamy zasilanie i czekamy chwilę.

Co ciekawe, urządzenie zaparza kawusię pod imponującym, jak na warunki polowe ciśnieniem 16 barów, czyli mniej więcej takim, jakie oferuje większość ekspresów ciśnieniowych do użytku domowego. Z użyciem tego wynalazku przygotujemy więc nie tyle kawę, ile najprawdziwsze espresso, co, przyznajcie, jest sporym osiągnięciem na środku morza. Istnieją także wersje, które wyposażone są w pompkę, przypominającą taką do roweru – tutaj siła naszych mięśni musi wytworzyć odpowiednie ciśnienie, ale przyznajcie, że dla dobrej kawusi warto.

Podstawowe zalety: niewielkie rozmiary, możliwość otrzymania prawdziwego espresso niezależnie od okoliczności przyrody.

Tagi: kawa, ekspress, aeropress, dripp,
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 16 lipca

Belg Jacques Rogge, w przeszłości znany finnista, uczestnik olimpiady i mistrzostw świata, został wybrany przewodniczącym Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.
poniedziałek, 16 lipca 2001
Urodził się Mirek "Kowal" Kowalewski, znany polski szantymen.
sobota, 16 lipca 1955
W pierwszy rejs szkolny wypływa "Dar Pomorza".
środa, 16 lipca 1930
Wyruszył z Portsmouth w rejs dookoła świata Alec Rose na s/y "Lively Lady"; trasa prowadziła wokół Przylądka Dobrej Nadziei, Ocean Indyjski, wokół Przylądka Południowo-Wschodniego (Tasmania), Przylądka Horn, z powrotem do macierzystego portu.
niedziela, 16 lipca 1967
Urodził się Roald Amundsen, słynny norweski badacz polarny (zaginął bez wieści podczas lotu na Spitsbergen, spiesząc na pomoc Nobilemu, którego sterowiec "Italia" uległ katastrofie). Uczestniczył w słynnej wyprawie antarktycznej na statku "Belgica" (1897-
wtorek, 16 lipca 1872