TYP: a1

Okulary przeciw chorobie morskiej

wtorek, 14 maja 2019
Anna Ciężadło

Historia nierównej walki człowieka z chorobą morską jest równie długa, jak historia żeglarstwa. Sposobów radzenia sobie z tą przypadłością wymyślono przez ten czas co niemiara, a o ich skuteczności najlepiej świadczy fakt, że… ciągle opracowywane są nowe.

Tym razem jednak ludzkość pojechała po bandzie nieco mocniej, niż zwykle: przed chorobą morską mają nas ochronić gustowne okulary. W jaki sposób mają one działać i czy raz na zawsze rozwiążą kwestię składania daniny Neptunowi? Cóż…

Jak to ugryźć?

Choroba morska bierze się z dezorientacji naszego organizmu, który nie lubi, gdy wszystko się buja i nie można znaleźć stałego punktu zaczepienia, a w dodatku z różnych receptorów napływają ewidentnie sprzeczne sygnały.

Rozwiązaniem tego problemu mają być okulary stwarzające sztuczny horyzont. Po umieszczeniu go na granicy pola widzenia, horyzont taki miałby dawać nam przyjemne poczucie stabilności - i to niezależnie od położenia, w jakim aktualnie znajdzie się głowa patrzącego. OK, założenia są spoko – tylko jak to zrobić w praktyce?

Rzecz rozwiązano w następujący sposób: okulary mające zapobiegać chorobie morskiej posiadają ramki w formie przezroczystych rurek, wypełnionych kolorowym płynem - ale tylko do połowy. Dzięki temu w ramkach powstaje „horyzont” utworzony w powierzchni tego płynu. Takie zjawisko ma oszukać nasz mózg i sprawić, że będzie on w stanie skupić się na żeglowaniu i wakacjach, a nie tylko na rozkminianiu pytania „i po co mi to było?”.

 

Szczegóły

Wydaje się, że pomyślano o wszystkim: w dołączonej do okularów instrukcji czytamy miedzy innymi, że można je stosować jednocześnie z okularami korekcyjnymi lub słonecznymi. Zgodnie z założeniami, okulary przeznaczone są nie tylko dla osób cierpiących na chorobę morską, ale także lokomocyjną.

Ulotka radzi także, żeby założyć okulary kiedy tylko odczujemy pierwsze symptomy zbliżających się kłopotów, bez czekania aż sytuacja się, hmm, rozwinie. Podobne zalecenie znajduje się zresztą na opakowaniach wielu leków, mających przeciwdziałać skutkom długotrwałego bujania. Warto przy tym zauważyć, że okulary wydają się być zdecydowanie zdrowszą alternatywą niż środki farmakologiczne, które przecież nie są obojętne dla organizmu.

Poważne zastrzeżenia może natomiast budzić cena tego wynalazku: okulary,  jak na produkt nieszczególnie skomplikowany i pozbawiony kosmicznych materiałów czy elektroniki, są dość drogie – kosztują bowiem około 80 dolarów.  

 

Stylówa roku

Poza ceną, pewnym problemem jest też wygląd. OK, nie pewnym; dużym problemem. Przez naprawdę duże D. Nie to, żebyśmy byli jakoś szczególnie przywiązani do elegancji podczas rejsu, ale są jednak pewne granice, po przekroczeniu których robi się niesmacznie.

Natomiast te okulary wyglądają… hmm. Byliście kiedyś u okulisty? Jeśli tak, to zapewne znane wam są takie śmieszne, okrągłe ramki z wymiennymi szkłami, które stosuje się celem dobrania odpowiedniej mocy okularów korekcyjnych. No więc ten produkt wygląda podobnie… tylko gorzej. Posiada bowiem aż cztery kółeczka, dwa wprost przed naszymi oczami i po jednym w okolicy każdej skroni.

Czy to duży problem? Podczas samotnych rejsów - chyba niespecjalnie. Jeśli jednak oprócz posiadacza okularków na pokładzie znajdzie się jeszcze inna osoba, może ona nie opanować ataku śmiechu. Ale z drugiej strony - przewieszony przez burtę, zielony na twarzy załogant też nie wygląda specjalnie wyjściowo, więc może po prostu niepotrzebnie się czepiamy.

 

Czy to działa?

No właśnie – zasadnicze pytanie brzmi, czy taki wynalazek jest skuteczny? Jeśli tak, to niezależnie od wygórowanej ceny i głupawego wyglądu, wart jest uwagi. Sęk w tym, że odpowiedź nie jest taka prosta.

Co prawda, producent szczyci się, iż jego okulary wykazują skuteczność rzędu 95 proc., czyli bardzo dużo. Miejmy jednak na uwadze, że placebo też jest całkiem efektywne – w zależności od schorzenia, skuteczność przysłowiowej „tabletki z cukru” to nawet 75 proc.

Czy zatem warto zainwestować w takie okulary? To już każdy musi rozstrzygnąć we własnym zakresie. Pomysł z pewnością jest ciekawy. A jeśli okaże się, że pechowo należymy do tych 5 procent populacji, na które produkt nie działa, zawsze możemy założyć nasze stylowe okularki i dumnym krokiem przejść się w nich po kei, udając ekscentrycznych milionerów albo kreatorów mody.

 

Tagi: okulary, choroba morska
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 23 listopada

Francis Joyon na trimaranie IDEC wyruszył z Brestu samotnie w okołoziemski rejs z zamiarem pobicia rekordu Ellen MacArthur; zameldował się na mecie po 57 dniach żeglugi, poprawiając poprzedni rekord o dwa tygodnie.
piątek, 23 listopada 2007