W dniach 12-15 października w Gdyni i na wodach Zatoki Gdańskiej spotka się 31 jednostek biorących udział w piętnastym już Zlocie Jachtów z Duszą „Próchno i Rdza”. To będzie mały jubileusz Zlotu, który z nieoficjalnego spotkania przyjaciół w 2009 roku przekształcił się w tradycję cenioną przez żeglarzy na całym polskim wybrzeżu!
Główną ideą organizowanego od 2009 roku zlotu jest przypominanie o szczególnym uroku żeglowania na jachtach o klasycznych konstrukcjach. W dobie jachtów laminatowych, starzejące się, kosztowne w utrzymaniu jednostki o drewnianych czy stalowych kadłubach znikają, wyprzedawane przez macierzyste kluby. A przecież to właśnie te jachty zapisały najwspanialsze karty w historii polskiego żeglarstwa.
Mały jubileusz, który Zlot obchodzi w ty roku będzie okazją do po podsumowań: spodziewamy się, że powitamy na nim setny jacht. Tak, przez piętnaście lat zlotu pojawiło się na nim aż sto unikatowych jachtów. Żaden z nich nie brał udziału we wszystkich edycjach zlotu. Żeglarzy, którzy przez te wszystkie lata spotykali się na pokładach „Próchna i Rdzy” nie zliczymy – ale wiemy, że ich liczba idzie w tysiące. Zlotowe urodziny będą doskonałą okazją, by wspólnie z gronem sympatyków klasycznych jachtów celebrować radość żeglowania – i dobrze zakończyć udany sezon.
Przez pandemiczne lata (oby jak najszybciej zostały zapomniane!) wypracowaliśmy nieco odmienną formułę naszej imprezy – która bardzo przypadła do serca załogom uczestniczącym w Zlocie: tradycyjne koncerty szantowe i wręczanie pamiątkowych tabliczek już na stałe przenosimy na otwartą przestrzeń, na pokłady naszych jachtów. Tak samo konkursy marynarskie będą rozgrywane pod gołym niebem. W końcu cały urok żeglarstwa to bliski kontakt z naturą, morzem i wiatrem!
Ze szczególnym wzruszeniem powitamy na naszym Zlocie Anticę i kpt. Jerzego Wąsowicza. Legendarny oldtimer obchodzi w tym roku 70 rocznicę wodowania!
Wiek Antici można poznać jedynie po klasycznych liniach, bo – dzięki niesamowitym wysiłkom i poświęceniu swojego opiekuna, który na czas remontu wraz z nią przeprowadził się do Jastarni – przeszła w ostatnich latach gruntowny remont. Odświeżona i odmalowana –odmłodniała o dziesięciolecia. Jest gotowa do podjęcia kolejnych wielkich wyzwań – bo przecież w swojej historii udowodniła, że jest w stanie im sprostać.
Antica została zbudowana w 1953 roku w Ustce jako kuter rybacki i przez 27 lat pracowała przy połowach. W 1980 roku została kupiona przez kpt. Jerzego Wąsowicza, który postanowił przebudować ją na jacht oceaniczny.
Gruntowny remont, przebudowa, otaklowanie i wyposażenie jachtu trwały dziesięć lat, jednak w końcu latem 1991 Antica mogła wypłynąć z Gdańska pod dowództwem kpt. Wąsowicza w sześcioletnią wyprawę dookoła świata (1991–1997). W trakcie rejsu przebyła 60 840 mil morskich, zawijając do portów 36 krajów. Za tę wyprawę została uhonorowana III Nagrodą konkursu „Rejs Roku 1997” oraz nagrodą „Conrada” za rok 1997.
Drugą wielką wyprawę odbyła w latach 1998 – 2000, podczas której okrążyła Przylądek Horn i opłynęła Amerykę Południową. Za ten wyczyn kpt. Jerzy Wąsowicz otrzymał m.in. I Nagrodę w konkursie „Rejs Roku 2000” i tytuł Żeglarza Roku 2000.
Antica i kpt. Wąsowicz długo nie odpoczywali w macierzystym Gdańsku, w latach 2003–2004 wyruszyli na trzecią wielką wyprawę wokół północnego Atlantyku śladami znanych Polaków.
Kolejne rejsy Antici to m.in. rejs po Europie i Ameryce „Ekspedycja do korzeni cywilizacji” (2005–2006) oraz „Gdańska ekspedycja wokół Morza Bałtyckiego” (2007).
W ostatnich latach jacht odbywa rejsy po morzach Europy, uczestniczy w zlotach i paradach żaglowców. W przerwach między rejsami cumuje w Gdańsku na Szafarni, ciesząc oczy mieszkańców i turystów.
Historia „Phyllis” – wówczas kutra rybackiego typu „nobbie” o nieznanej nazwie zaczyna się najprawdopodobniej w 1886 roku gdzieś na wybrzeżu Lancashire lub Walii. Te niewielkie, pracujące jednostki cieszyły się opinią niezwykle szybkich i na przełomie XIX i XX wieku nikogo nie dziwiło, że na Morzu Irlandzkim prześcigały sportowe jachty.
Nie zaskakuje zatem, że gdy w 1913 Fredrick W Whitely, żeglarz regatowy i długoletni członek Royal Mersey Restricted Class, zdecydował się zamówić dla siebie nowy jacht, konstruktor GH Wilmer sięgnął po istniejący kadłub szybkiego kutra rybackiego i dostosował go do wymogów klasy RMRC. Jacht stał się mieczowym kutrem gaflowym i w czerwcu 1913 roku otrzymał nazwę „Phyllis” – od imienia najstarszej córki właściciela.
W 1924 roku Phyllis została przekazana w ręce kolejnego pokolenia rodziny Whitely, w kolejnych latach swojego życia dość często zmieniając właścicieli. Najpierw otaklowano ją jako kuter bermudzki, potem dodano kil, podniesiono nadbudówkę by uzyskać „turystyczne” wymiary kabiny, z czasem umieszczono pod pokładem stacjonarny silnik, drewniany maszt zastąpiono aluminiowym…
Gdy w 2001 roku Phyllis trafiła w ręce Kevin Goulding, nie tylko stanem technicznym nie przypominała samej siebie z czasów wodowania. Na szczęście kolejny właściciel dostrzegł niesamowitego ducha jachtu i poświęcił dziewięć lat na odtworzenie Phyllis w kształcie jak najbliższym projektowi z 1913 roku. Gdy w 2010 roku Phyllis wróciła do rejestru Lloyds, jej odbudowa została wyróżniona prestiżową nagrodą magazynu „Classic Boats” – za najlepszą rekonstrukcję jachtu w roku.
W 2021 roku Phyllis opuściła Morze Irlandzkie i przeniosła się pod opiekę polskiego armatora – nad Bałtyk. Będzie najstarszym jachtem na naszym Zlocie – i trudno będzie o jednostkę, która w przyszłości będzie mogła ją pobić wiekiem!
Gdy brytyjski weteran kilku wojen przeszedł na zasłużoną emeryturę – którą chciał spędzić żeglując po najdalszych zakątkach świata. Marzył mu się jacht z jednej strony tak mocny, by sprostać nawet najtrudniejszym warunkom, z drugiej strony jasny, przestronny i wygodny... A że trudno znaleźć idealny jacht – postanowił taki zbudować, inwestując przede wszystkim w bezpieczeństwo: sprawdzona konstrukcja Bruce'a Robertsa, wzmocnione blachy, 5 w pełni wodoszczelnych przedziałów, odporny na awarie silnik i mało zawodne systemy hydrauliczne. Ponadto dwa systemy ogrzewania, zamknięta sterówka i opalany drewnem kominek w mesie!
Swoim zwodowanym w 2006 jachtem cieszył się jedynie kilka lat – życie wędrownego żeglarza przerwał w 2015 roku ciężki wypadek i Inatiz przez kilka lat czekała na nowych opiekunów, którzy by tą dzielną stalową dziewczynę zabrali gdzieś daleko na północ.
W końcu wiosną 2019 roku Inatiz trafiła w polskie ręce, do projektu Lodowe Krainy i natychmiast po zakończeniu pandemii w 2022 pożeglowała w wielką wyprawę w Arktykę Kanadyjską, na Zatokę Hudsona. Udało jej się dotrzeć jeszcze dalej – na wody Basenu Foxe’a, gdzie jako pierwszy jacht w historii niosła polską banderę. Dowodzący tą wyprawą kpt. Maciej Sodkiewicz został nagrodzony największą nagrodą podróżniczą - Kolosem w kategorii Żeglarstwo.
Możemy gościć Inatiz na zlocie tylko dlatego, że sezon 2023 spędza odpoczywając przed kolejną daleką wyprawą – w maju 2024 planuje próbę przejścia przez Przejście Północno-Zachodnie i opuści polskie wybrzeże na ponad dwa lata.
Zwodowana w 1968 roku Legia w marinie w Gdyni nazywana jest pieszczotliwie „Babcią”. Ponad 14metrowy mahoniowy kadłub z daleka bywa mylony z Opalem, jednak Legia to jacht typu Wer – projekt Kazimierza Wyki i Edmunda Rejewskiego, większy i przestronniejszy niż najbardziej znana polska konstrukcja drewniana.
W 1972 roku dzielny jacht zaplątał się w tryby historii: Pułkownik Kukliński zabrał wtedy Legię w ‘szpiegowski’ rejs do portów Europy Zachodniej, gdzie po raz pierwszy nawiązał kontakt z wywiadem amerykańskim. Nieświadoma swojej roli „Babcia” przez kolejne dziesięciolecia nosiła na swoim pokładzie żeglarzy z JKMW „Kotwica” i jego oddziałów żeglując po portach europejskich, a w 2012 roku udała się nawet w daleką wyprawę przez Kanał Bałtycko-Białomorski na Morze Białe.
Jednak z czasem drewniany – i coraz starszy – kadłub zaczął domagać się rozległego remontu. Z pomocą pospieszyło Muzeum Zimnej Wojny im. generała Kuklińskiego, którego kuratorzy widzą w dzielnym jachcie nie tylko żeglarską duszę, ale i ważnego świadka historii, którego trzeba otoczyć specjalną opieką.
Na mocy umowy podpisanej 3 sierpnia 2022 r, armatorem Legii pozostaje JKMW „Kotwica”, ale jednocześnie jacht został wpisany do rejestru eksponatów Muzeum. Na szczęście nie takim stojącym w klimatyzowanej szklanej gablocie – ale „żywym”. Nadal będzie żeglować, jednak głownie w organizowanych przez Muzeum krótkich rejsach edukacyjnych, których celem ma myć popularyzowanie wiedzy o meandrach historii zimnej wojny, działalności Ryszarda Kuklińskiego – i paradoksalnej roli, jaką odegrał w niej należący do wojskowego klubu jacht.
Widać już pierwsze pozytywne efekty współpracy z Muzeum – Legia zeszła w tym roku na wodę wyjątkowo późno, po długim remoncie kadłuba. Na nadchodzącą zimę planowane są dalsze prace, które mają sprawić, że dzielny jacht przez kolejne dziesięciolecia będzie mógł służyć żeglarzom – i opowiadać o swojej niezwykłej historii.