TYP: a1

Żeglarz w czasach zarazy, czyli jak nie zwariować?

piątek, 20 marca 2020
Anna Ciężadło

Koronawirus. Trudno nie zauważyć, że obecna sytuacja wywróciła nasz świat do góry nogami i dała się we znaki właściwie wszystkim: etatowym pracownikom, właścicielom biznesów, sportowcom, artystom, a podobno nawet brytyjskiej monarchini. Pełen egalitaryzm. Wow.

Wielu z Was zapewne odwołało dawno planowane rejsy, a przynajmniej wstrzymało się z ich rezerwacją. I teraz, zamiast rozkoszować się urokami żeglowania albo snuć wakacyjne plany, tkwicie przed komputerem lub telewizorem, śledząc najnowsze informacje i zastanawiając się, jak żyć. No właśnie...

[t][/t] [s]Fot. Pixabay[/s]

No więc jak żyć?

Domeną żeglarzy i generalnie ludzi morza, jest dostosowywanie się do bieżącej sytuacji. Znamy to dobrze, bo przerabialiśmy to nie raz. Kij z tym, że chcieliśmy popłynąć z punktu A do B. Zmieniła się pogoda, zepsuł kingston, skończyła się wódka, albo dopadło nas inne nieszczęście. Z planów nici. Co nam pozostaje? Dostosować się. 

Nie inaczej powinniśmy postąpić, tkwiąc w przymusowym suchym doku (i to , o zgrozo, z całym przychówkiem, psem, kotem, kanarkiem, a wyjątkowi szczęśliwcy – nawet z teściową).

Wszystko to może doprowadzić – i zapewne doprowadzi - do nieuchronnych spięć, a perspektywa, że spędzimy w ten sposób przynajmniej dwa tygodnie, nie napawa szczególnym optymizmem. Przede wszystkim warto więc rozgraniczyć rzeczy, na które mamy wpływ od takich, na które nie mamy. Jak to zrobić? Bardzo prosto.

 

Dobry żeglarz...

...zna swoje granice. W tym wypadku dość łatwo je określić: nie mamy wpływu na sytuację epidemiczną. Nie przeskoczymy tego. Ale możemy nie katować się dodatkowo, śledząc co pięć minut ponure doniesienia we wszystkich możliwych mediach. A już na pewno powinniśmy odciąć się od teorii spiskowych, przemyśleń jasnowidzów (w tym wypadku raczej czarnowidzów) oraz facebookowych rewelacji, mających się nijak do wiedzy medycznej. Stop.

Warto być na bieżąco, ale bez przesady. Jeśli sprawdzimy rozwój sytuacji, powiedzmy, o 9 rano i o 21 wieczorem, to w zupełności wystarczy. Jeżeli pomiędzy tymi godzinami wydarzy się coś NAPRAWDĘ istotnego, z pewnością dowiemy się tego od krewnych-i-znajomych Królika. W międzyczasie należy zająć się czymś, co ułatwi nam życie w przyszłości: zadbać o formę, posegregować zdjęcia z ostatniego rejsu, albo poczytać jakiś fajny portal żeglarski :)

A chcąc trwać w tym mocnym postanowieniu, można ustalić sobie zasadę, że zanim kolejny raz sprawdzimy, co tam słychać na froncie, robimy 30 pompek (ale porządnych! Bez ściemniania). Taki mały challenge: lenistwo kontra niezdrowa ciekawość.

 

Jeszcze lepszy żeglarz...

...nie przestaje być optymistą. Inaczej nigdy w życiu nie wybrałby się z bandą zarośniętych chłopów na morze, licząc, że wysłużona łupinka na granicy śmierci technicznej pozwoli im odbyć rejs życia.

O ile więc na razie nie może wyruszyć na morze (tzn. może; ale zapewne będzie miał spore problemy z przekraczaniem granic, kwarantanną, aprowizacją, itp.), o tyle nikt nie zabroni mu planować przyszłych rejsów.

Warto więc już teraz śledzić oferty firm zajmujących się czarterami, szukać na forach opinii dotyczących miejsc, które chcemy odwiedzić, snuć plany i mądrze dysponować swoim czasem. Potraktujmy ten przymusowy przestój, jako szansę na odkrycie czegoś nowego. Pandemia nie będzie trwała wiecznie, a im szybciej zaklepiemy sobie fajną łódkę (albo przynajmniej ją znajdziemy), tym lepiej. Kiedy całe to szaleństwo się skończy, wszyscy przecież będą chcieli jakoś odreagować. I wtedy dopiero się zacznie: będzie, będzie  zabawa, będzie się działo...


 

Tagi: koronawirus, żeglarz
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 listopada

Do wybrzeży na północ od Wirginii, pierwszej angielskiej kolonii w Ameryce, na statku "Mayflower" przybyło 102 osadników. Założyli miasto w Plymouth, od nazwy portu, z którego wypłynęli we wrześniu; tak narodziła się Nowa Anglia.
sobota, 21 listopada 1620