TYP: a1

Co zrobić, gdy wpłyniemy w sieci?

czwartek, 24 sierpnia 2017
Anna Ciężadło

Hmm, gorzko zapłakać? Jak wiadomo, najlepiej byłoby w sieci nie wpływać. Teoretycznie powinno to być proste - sieci mają przecież być wyraźnie oznaczone, a my nie szukamy ani kłopotów, ani zwady z rybakami.

[t][/t] [s]Fot. Nico-dk / Nils Jepsen, Wikipedia[/s]

Jednak każdy, kto choć raz pomykał po morzu (a nawet po jeziorze) przyzna, że teoria teorią - a mimo to, „zaplątanie w sieci happens”. Cóż zatem możemy począć, jeśli taki niefortunny przypadek zdarzył się właśnie nam?

Słów kilka o sieciach

Generalnie, sieci rybackie dzielimy na dwa typy: powierzchniowe oraz głębinowe (denne). Rzecz jasna, w kontekście możliwości zamotania takiej sieci w kil, ster lub śrubę, większe niebezpieczeństwo dla naszych turystycznych łódeczek stanowią sieci powierzchniowe.  Niestety, częstokroć rozpoznanie, z jaką siecią mamy do czynienia (i czy w ogóle z jakąś), stanowi nie lada zagadkę. Istnieją oczywiście przepisy, które regulują zarówno kwestie rozmieszczenia, jak i oznakowania sieci, ale nawet one pozostawiają rybakom spore pole manewru. Na przykład, na Bałtyku obowiązuje taki przepis: „Zależnie od potrzeb i miejscowych zwyczajów, narzędzia połowu mogą być oznaczane w sposób uzgodniony z właściwym inspektorem rybołówstwa morskiego”

Zwrot „miejscowe zwyczaje” stanowi tutaj słowo-wytrych, a nie potrzeba wiele wyobraźni by dość do wniosku, że w poszczególnych krajach obyczaje te mogą być bardzo różne. O ile np. u przepisowych Szwedów sieci będą precyzyjnie oznakowane, o tyle na Adriatyku dominuje typowe dla południowców „maniaaana”. W praktyce więc, zamiast odpowiednio oznakowanej tyczki z chorągiewką i reflektorem radarowym, śródziemnomorscy rybacy posługują się starym kanisterkiem, kawałkiem styropianu, plastikową butelką, a co bardziej nonszalanccy - kijem ze szmatką. Co więcej, nawet przy sieciach oznaczonych prawidłowo może się zdarzyć, że linka trzymająca boję będzie znacznie dłuższa, niż głębokość w danym miejscu, co może doprowadzić nas do błędnego wniosku, iż sieć jest zupełnie gdzie indziej.

Zanim jednak zaczniemy popadać w irytację, zauważmy, że wszelkie oznaczenia wcale nie mają służyć jedynie nam, żeglarzom; są one przeznaczone przede wszystkim dla właściciela sieci, żeby wiedział, gdzie ma jej szukać.

Zupełnie osobnym, choć irytującym zjawiskiem, są natomiast sieci zastawiane przez kłusowników, a także sieci-widma, porzucone przez właścicieli i całkowicie nieoznakowane. Jak widać, wcale nie tak trudno jest zaplątać się w sieć. I co wtedy?

Co robić?

  • Primo - wyłączamy silnik. Skoro coś - sieć albo inny obiekt, jak cuma, muring, albo reklamówka z Biedronki - wplątało nam się w śrubę silnika, dopilnujmy, żeby nie wplątało się jeszcze bardziej. Pierwszym i podstawowym odruchem powinno być zatem wrzucenie na luz, a następnie wyłączenie rzeczonego silnika. Jeśli warunki są mało sprzyjające, postarajmy się też w miarę możliwości „zaparkować”, rzucając kotwicę. Mimo, iż w pierwszym odruchu mamy ochotę jak najszybciej oddalić się z feralnego miejsca, pamiętajmy, że sieć będzie znacznie łatwiej wyplątać, kiedy nie będzie zbyt mocno naciągana przez naszą dryfującą jednostkę.
  • Secundo - wzywamy pomoc, czyli nurka. Oczywiście, gość w śmiesznym skafandrze nie pofatyguje się za darmo, ale spójrzmy na to w ten sposób: koszt jego pracy będzie niepomiernie niższy, niż naprawa silnika, a w skrajnym przypadku - niż zakończenie rejsu. Jeśli bowiem okaże się, że silnik całkowicie odmówił posłuszeństwa, albo padł w nim jakiś wyjątkowy sterownik, który musimy sprowadzić gdzieś z Chin, dalsze pływanie będzie niemożliwe - a w środku sezonu raczej nie znajdziemy zastępczej łódki.
  • Secundo do kwadratu - jeśli łódka jest czarterowana, zanim wezwiemy nurka, zadzwońmy do armatora; a nuż okaże się, że ma on w okolicy jakiegoś znajomego, który nie oskubie nas tak bezlitośnie, jak inni spece od podwodnych problemów?

Czego nie robić?

  • Skoro coś zaplątało się w naszą śrubę, to możemy wpaść na błyskotliwy pomysł, że jeśli odwrócimy kierunek jej obrotu, problem sam się rozplącze. Niestety, w praktyce udaje się to niezmiernie rzadko, a w przypadku zaplątania w sieci - właściwie wcale.
  • Nie tnijmy beztrosko sieci. Jeżeli tylko istnieje opcja, że uda się je odplątać, postarajmy się to zrobić. Po pierwsze, stanowią one cudzą własność - i jeśli zostały właściwie oznaczone, a my w nie wpłynęliśmy, to już „weszliśmy w szkodę” i czynienie dalszych spustoszeń raczej nie poprawi naszej sytuacji. Ani nie przysporzy nam wdzięczności miejscowych.

Niestety, często przecięcie takiej przeszkody to jedyna metoda - w takim przypadku postarajmy się przynajmniej nie uszkodzić ani śruby, ani żadnego innego elementu naszej dzielnej jednostki.

Co można spróbować zrobić?

  • Teoretycznie, w charakterze nurka możemy wystąpić sami. Istnieje pewna (niewielka, niestety) szansa, że w sprzyjających warunkach uda nam się w jakiś sposób odplątać uwięzioną w sieciach śrubę. Jest to rzecz jasna obarczone pewnym ryzykiem, ale jeśli naprawdę chcemy spróbować, to czemu nie. Oczywiście, zanim ktokolwiek zejdzie pod wodę i zacznie majstrować przy śrubie, upewniamy się, że na 1000 procent wyłączyliśmy silnik. W końcu palce mogą się jeszcze kiedyś przydać.

 

 

 

Tagi: sieć, nurek, silnik
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 14 sierpnia

Zakończyła się wyprawa jachtu "Dar Opola" (zwana wyprawą "Koral") na Morze Czerwone. Wyprawą na trasie Aden (start 30.12.1959 r.)-Gdynia dowodził Kapitan Bolesław Kowalski. Plonem wyprawy było tysiące eksponatów, które wzbogaciły pracownie uniwersyteckie
niedziela, 14 sierpnia 1960
Urodził się Adam Wolff, doktor nauk historycznych, profesor Polskiej Akademii Nauk, kapitan jachtowy i żeglarz regatowy, olimpijczyk z 1928 r., współtwórca polskiego żeglarstwa regatowego, autor wielu publikacji żeglarskich
poniedziałek, 14 sierpnia 1899
Z Dżakarty w kierunku Australii wypływa Abel Tasman
czwartek, 14 sierpnia 1642