Muszę się przyznać, że jestem wielbicielem i miłośnikiem kobiecej urody, nawet jeśli przez to zostanę okrzyknięty przez feministki męskim szowinistą i seksistą. Widok wierzchowca, zwłaszcza krwi arabskiej i do tego w galopie, również porusza moje serce – to już chyba odczucie poprawne politycznie. Ale największe wzruszenia i zachwyty, niech mi kobiety i koniarze wybaczą, wzbudza we mnie jednak żaglowiec, którego wypełnione wiatrem żagle górują nad rozświetlonym słońcem morzem.
Że nie jest to odczucie indywidualne, że nie jestem w tym odosobniony, świadczą nieprzebrane tłumy, które towarzyszą każdemu zlotowi tych napędzanych wiatrem statków. Nic więc w tym dziwnego, że z wielką przyjemnością wziąłem do ręki niewielką książeczkę, składającą się głównie z fotografii. Mało tu tekstu, ale ta wstrzemięźliwość w słowach jest absolutnie zrozumiała, gdy przyjrzymy się urodzie zdjęć i przede wszystkim temu, co jest głównym bohaterem tych zdjęć. A tym tematem są żaglowce – od największych jak „Kruzenshtern” czy „Siedow”, przez „Dar Młodzieży”, po mniejsze, których nazw nie sposób tu wymienić. Piękna, mała książeczka, piękne zdjęcia, które świadczą o tym, że świat żaglowców nie zaginął i nie zaginie!
Marek Czasnojć „Żaglowce świata”
Wydawnictwo BOSZ, Olszanica 2008
stron: 64
cena: 19 zł