Z ostatnio opisywanym rejsem szalupy „Chatka Puchatków” wiąże się inny rejs. Wiąże, bo także na szalupie i jednym z jego członków był znany już nam Jerzy Tarasiewicz. Mowa o tajemniczo i tragicznie zakończonym rejsie „Rozumka”.
Czasy PRL-u były czasem odważnych marzycieli, takich, dla których „Only sky is the limit”. Jednym z nich był student prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, Wojciech Biały. Ponieważ, jak wiadomo, studenci w środki płatnicze nie opływają, Wojtek wpadł na pomysł podobny jak Puchatki, czyli rejsu przebudowaną okrętową szalupą. Jednostkę ochrzczoną „Rozumkiem" wysłano pociągiem do Rijeki aby ominąć polskie przeszkody nie do pokonania w postaci inspektorów PZŻ i Urzędu Morskiego. Rejs rozpoczął się 5 sierpnia 1967 r., a jego pierwszym kapitanem jest kto? Znany nam Jerzy Tarasiewicz.
Na Balearach Jerzy Tarasiewicz zakończył swój rejs dookoła świata. Wojtek Biały, który, tak nawiasem mówiąc, nie miał patentu został z jedną tylko załogantką, Ewą Chudyk. Sfatygowanego „Rozumka” trzeba było poddać remontowi, dlatego nasza odważna para popłynęła do Gibraltaru. Oczywiście na remont trzeba było zarobić, a to trochę potrwało. W dalszy rejs „Rozumek” wypłynął 28 sierpnia – kierunek Dakar. Tu sytuacja z zarabianiem i remontem się powtórzyła i wreszcie po dużych kłopotach i błąkaniu się przez 3 miesiące po Atlantyku, Wojtek i Ewa 6 maja dobili do portu w Rio de Janeiro. Ewa postanowiła zrezygnować, więc Wojtek został sam. Daremnie oczekując na kapitański patent od PZŻ, na co liczył i o co poprosił po samodzielnym pokonaniu oceanu.
W Kapsztadzie Wojtek Biały utknął na dobre. Postanowił wrócić do domu w 1972 roku, kiedy skończyła mu się wiza - oczywiście na pokładzie „Rozumka”. Remontuje go i 18 grudnia 1972 r. wyruszał w rejs. Tym razem bez dobrego zakończenia, bo ślad po nim i po „Rozumku” zaginął.
Kilka lat temu na łamach „Tawerny” o rejsie Wojciecha Białego pisał Zbigniew Klimczak. I do tajemnicy dopisał puentę: „Otrzymałem ciekawy mail od Kolegi Orlanda Machnikowskiego z Londynu w związku z opisem rejsu jachtu „Rozumek” pod dowództwem Wojtka Białego. Smutna historia związana z jego zaginięciem w drodze powrotnej do kraju. Wiadomo było, ze stan jachtu jest kiepski, a nawet bardzo kiepski, a mimo to tak doświadczony żeglarz rusza w drogę. Otóż wg relacji korespondenta fakty wyglądały następująco. (…) Wojtek Biały przypłynął do Kapsztadu i wywołał sensację... Polski jacht zbudowany na bazie szalupy liberciaka... mocno przeciekający! Lokalny Klub Jachtowy przyjął go jako bohatera, załatwiono mu wizę pobytową. Dawano mu prace na jachtach (niejaki dr Warr), wziął udział w rejsie do Rio na jachcie miejscowego milionera i zajęli drugie miejsce. Wojtek został celebrytą, pisała o nim prasa. Orlandowi opowiedział to inny polski żeglarz Maciek Waligura w 1972 roku, po jego zawinięciu do Kapsztadu i potwierdził to wspomniany dr Warr. W Jacht Klubie Wojtek po kilku głębszych miał zwyczaj opowiadać o wyższości komunizmu, mimo uprzedzania go żeby tego nie robił. Kiedyś w sztormową noc przyszła po niego policja, zawiozła do portu i kazała odpłynąć. Zniknął na zawsze... R.I.P. To były czasy apartheidu, donosów, podsłuchów. Cały Klub po cichu żałował Wojtka. Wszyscy go lubili, a on marzył o powrocie do Krakowa i otwarciu baru, gdzie będzie mógł snuć morskie opowieści. "
Tagi: rejs, szalupa, Wojciech Biały, Rozumek