Cóż, kolejne posiedzenie Sądu, twarde ławki gniotą w wiadome miejsce, nie da się ukryć, sprawozdawca z tego procesu winien mieć twardy i odporny tyłek. Najwidoczniej ma, bowiem mimo tych tortur siedzi cierpliwie, by wysłuchać kolejnych zeznań pokrzywdzonych. A wszystko po to, by zdać z nich relację dla Tawerny.
Otóż jak one brzmiały – właściwie podobnie. Pierwszy z pokrzywdzonych planował rodzinny rejs w Chorwacji. Skusiła go oferta A.N.A. Charter, nawiązał kontakt, ustalił szczegóły i wpłacił zaliczkę. W drugim przypadku miał to być rejs przez Atlantyk na Karaiby w ramach turystycznych regat „ARC”. Poszkodowany wpłacił zaliczkę, kupił bilet lotniczy do Lizbony – bowiem to z tego miasta jacht miał wyruszyć – i co? Podobnie jak w pierwszym wypadku – NIC. Gdy zaliczka została wpłacona i zbliżał się termin imprezy telefony firmy milkły, a poczta elektroniczna pozostawała głucha.
Można się spodziewać, że podobnie będą brzmiały relacje pozostałych poszkodowanych. Niestety procedura, na skutek oświadczenia oskarżonego Piotra W. wymaga aby wszyscy przed Sądem się stawili i powtórzyli to, co w prokuratorskim śledztwie opowiedzieli. Takie było jego żądanie, ma do tego prawo, tyle tylko, że na kolejnych posiedzeniach nie pojawia się, zatem nie ma szansy usłyszeć co mówią. Wniosek myślę, że łatwy do wyciągnięcia dla każdego.
Ze słów sędziego, jakie padły pod koniec tego posiedzenia, można wywnioskować, że zależy mu na przyspieszeniu i usprawnieniu postępowania, a przede wszystkim na zapewnieniu obecności Piotra W. na kolejnych rozprawach. Czy to się uda, zobaczymy 6 listopada.