"Wojna wojną, ale jeść trzeba" – tak można podsumować to, co dzieje się obecnie na światowych rynkach. Okazuje się, że pszenica i inne zboża z Rosji przeżywają prawdziwy boom, rosyjska żywność nie została bowiem objęta sankcjami. I, jakkolwiek niekonsekwentne nam się to wydaje, nie mogło być inaczej — nie chodzi przecież o to, by zażegnywać katastrofę w jednym miejscu świata, jednocześnie generując ją w innych.
Nie tylko ropa
Sankcje nakładane przez Zachód na Rosję w związku ze „specjalną operacją wojskową” w dużej mierze skupiają się na ropie. Nawiasem mówiąc, one też nie do końca są skuteczne – jak podaje Reuters, Zjednoczone Emiraty Arabskie przyjmują coraz więcej rosyjskich paliw, tym bardziej że ceny są promocyjne. Dane śledzenia tankowców dowodzą, że od listopada 2022 roku do portów ZEA trafiło około 1,5 miliona baryłek rosyjskiej ropy.
O ile jednak uwaga świata (a mówiąc dokładniej: Europy i USA) skupiła się na dostawach energii, o tyle warto przypomnieć, że jeszcze przed rozpoczęciem wojny Rosja, podobnie zresztą jak Ukraina, były w czołówce producentów zbóż.
Gluten rządzi
Zdaniem ekspertów Bloomberga, obecnie jesteśmy świadkami swoistego boomu na rosyjskie zboże. Z danych Logistic OS wynika jasno, iż eksport tego towaru w styczniu i lutym 2023 był niemal dwukrotnie większy, niż w 2022 roku. Z czego to wynika?
Prawda jest taka, że obecnie rosyjskie zboża są po prostu tanie. W dużej mierze przez to, że zeszłoroczne zbiory nie zostały jeszcze sprzedane, bo z oczywistych przyczyn nikt nie chciał ich wówczas kupować. Równie istotny był fakt, że spedytorzy borykali się wtedy z problemami finansowymi i ubezpieczeniowymi, jakie wynikły z nałożenia na Rosję sankcji. Obecnie jednak sytuacja takich firm została unormowana.
Co na to Ukraina?
Tu oczywiście trudno mówić o boomie, czy choćby o normalności. Ukraina od początku wojny chwyta się różnych sposobów na sprzedanie swojego zboża: w grę wchodzi zarówno transport drogowy, kolej, wykorzystanie polskich czy rumuńskich portów, jak i stworzenie korytarza morskiego pozwalającego na w miarę bezpieczny ruch statków.
Ta ostatnia kwestia regulowana jest specjalną umową, która za mniej więcej 2 tygodnie ma zostać odnowiona – albo i nie. O ile Ukraińcy chcą przedłużyć traktat o co najmniej rok, o tyle Rosjanie uzależniają taki krok od uwzględnienia dobra rosyjskich firm rolniczych. Trudno nie zauważyć, że rozmowy będą ciężkie. Występuje tu bowiem nie tylko ewidentny konflikt interesów, ale też zasadnicza nierówność potencjału negocjacyjnego obu stron umowy.
Tagi: Ukraina, Rosja, wojna, zboże, transport