Hiszpańskie władze wpadły na dość oryginalny sposób poradzenia sobie z erupcją wulkanu na jednej z Wysp Kanaryjskich. Plan polega na tym, żeby ją… zbombardować. Ale spoko, nie ma o co panikować - władze podkreślają, że chcą użyć "małych bomb". Skąd w ogóle taka idea i czy okaże się ona sensowna, czy może okaże się przysłowiowym gwoździem do trumny?
La palma i jej wulkan
San Miguel de la Palma jest piąta co do wielkości w archipelagu Wysp Kanaryjskich – jej powierzchnia to nieco ponad 700 km kwadratowych. Podobnie, jak inne Kanary, la Palma jest typową wyspą wulkaniczną – i jak na geologiczne standardy, całkiem młodą. Powstała bowiem niespełna 2 miliony lat temu (czyli niedawno).
Wiek ma w tym przypadku duże znaczenie, ponieważ im młodszy kawałek wulkanicznego lądu, tym niej stabilny pod względem erupcji. Ten jest, jak widać, całkiem niestabilny. Najważniejszym punktem, a wręcz osią całej wyspy jest grzebień wulkaniczny Cumbre Vieja. I właśnie on stał się przyczyną pomysłów związanych z bombardowaniem La Palmy.
Jak piękna erupcja
Mniej więcej miesiąc temu Cumbre Vieja postanowił przypomnieć światu, że wciąż jest wulkanem aktywnym. Od tamtego czasu z krateru nieustannie wypływa lawa, demolując wszystko, co napotka na swojej drodze. Jak dotąd, zalała już niemal 900 hektarów gruntu, w tym liczne plantacje bananów, 2 tysiące budynków i 70 km dróg. I nic nie wskazuje na to, by w najbliższym, czasie erupcja miała się zakończyć.
Na dodatek jest ona całkiem ładna, dlatego La Palma zalicza właśnie masowy szturm turystów, pragnących zrobić sobie epicką fotkę na tle wulkanu. Gdyby nie obostrzenia covidowe, zapewne byłoby ich jeszcze więcej. A turyści to czysta, żywa gotówka dla wszystkich oferujących rejsy w okolice, ale jednocześnie spory problem dla kanaryjskich władz.
Co na to włodarze?
Wyspy Kanaryjskie należą do Hiszpanii, jednak ich władze cieszą się daleko posuniętą autonomią. Zwykle jest to korzystne, ale akurat w tym przypadku - nieszczególnie. O ile bowiem wulkan rzeczywiście wygląda malowniczo, o tyle lokalni włodarze zapewne byliby przeszczęśliwi, gdyby całe to zamieszanie już się skończyło.
Z ich punktu widzenia oznacza ono bowiem wyłącznie kłopoty – muszą poradzić sobie i ze zniszczeniami, i z najazdem turystów, a zbliżający się długi weekend związany z dniem Wszystkich Świętych zapewne mrozi im krew w żyłach. Nic zatem dziwnego, że przychodzą im do głowy radykalne rozwiązania.
Bombardowanie poprosimy
Idea władz autonomii polega na tym, by hiszpańskie wojsko zbombardowało La Palmę. Wbrew pozorom, taki plan nie jest całkiem bez sensu, bo wcale nie chodzi w nim o to, by zagrać z wulkanem w tchórza i ustalić, kto ma więcej mocy.
Rzecz w tym, że bombardowanie miałoby wytyczyć drogę dla spływającej lawy, dzięki czemu udałoby się ją jakoś ukierunkować i tym sposobem uniknąć dalszych zniszczeń. W jakim stopniu pomysł okaże się trafny i możliwy do realizacji – tego na razie nie wiadomo.
Czy to zadziała?
Teoretycznie ten szalony plan może się udać, chociaż z pewnością łatwo nie będzie. Warto zauważyć, że obecnie lawa wypływa z pięciu różnych otworów. Pytanie, czy wytyczenie dla niej "ścieżki" poprzez zbombardowanie wulkanu nie spowoduje przypadkiem powstania kolejnych dziur w górze - i kolejnych źródeł problemu.
Co więcej, sformułowanie "wypływa” jest tutaj dość mylące – czasem bowiem roztopione skały rzeczywiście płyną spokojnie, ale niekiedy zdarza się, że wulkan "kichnie" i wtedy lawa jest wyrzucana w górę na 20 lub więcej metrów. Krótko mówiąc, pomysł kanaryjskich włodarzy jest dość ciekawy, ale z pewnością wymaga jeszcze dopracowania.
Tagi: Wyspy Kanaryjskie, La Palma, wulkan, erupcja, bombardowanie, lawa, zniszczenia