Temat tak zwanego kryzysu greckiego nie schodzi z pierwszych stron gazet zarówno w Polsce, jak i za granicą. Media dzień w dzień donoszą o coraz bardziej przerażających scenach, rozgrywających się w tym kraju. Władze Unii Europejskiej z napięciem oczekują na rozwój sytuacji. A jak sytuacja w Grecji wpływa na turystykę? Czy powinniśmy się obawiać wycieczek na Helladę, odradzać ten kierunek żeglugi znajomym? O tym rozmawialiśmy z kapitanem Jakubem Sepielakiem, który niedawno powrócił z - kolejnego już w tym roku - rejsu po Grecji.
Tawerna Skipperów: Jakie miejsca odwiedziłeś podczas swoich rejsów po Grecji?
Jakub Sepielak: W przeciągu ostatnich trzech miesięcy żeglowałem wokół Kos, Rodos, po okolicznych wyspach. Stamtąd startowaliśmy zarówno na północ, jak i na południe. Płynęliśmy też z Kos do Turcji. W ciągu roku zaliczyliśmy praktycznie całą Grecję.
Czy obawiałeś się czegoś przed wyruszeniem w rejs?
Nie. W przeciągu ostatnich kilku lat zaliczyliśmy parokrotnie takie miejsca jak Karaiby, Kubę, Tajlandię podczas przewrotu. Byłem w Chorwacji, kiedy wchodziła do Unii Europejskiej. Wszędzie tam było zwyczajnie. Podobnie w Grecji. Pierwsze dwa czy trzy rejsy w tym roku odbyliśmy, kiedy państwo jeszcze normalnie funkcjonowało - choć mówiło się już o słabym stanie gospodarki. Byliśmy też w trakcie referendum. Mam w Grecji znajomą, która bardzo złości się na obraz tego kraju w internecie. Media przedstawiają mieszkańców jako leniwych pastuchów, którzy wzięli pieniądze z Unii, a teraz “udają Greka”. A to nie jest do końca prawdziwy obraz.
Czy na ulicach jest zauważalny strach, napięcie?
Na wyspach, tam gdzie byłem, nie ma żadnych niepokojów, nikt nie mówi o tym, że kraj bankrutuje. Byłem zresztą w Grecji kilka lat temu, kiedy dochodziło do manifestacji, do zamieszek. Ministerstwo Spraw Zagranicznych ostrzegało przed podróżowaniem do tego kraju. Kiedy tam byliśmy, kilkaset metrów od nas wyrzucali kogoś z banku, palili samochody. Ale wszystko to, co się tam dzieje, jest odczuwalne tylko na kontynencie, w Atenach. Natomiast na wyspach jest tak, jak było. Grecy żyją sobie powoli, własnym trybem. Są tylko bardzo rozczarowani tym, co Unia chce im zrobić.
Czy turystyka cierpi na kryzysie? Zauważyłeś mniej ludzi, jednostek?
Byłem w Grecji na przełomie kwietnia i maja, maja i czerwca oraz czerwca i lipca
. Jeśli chodzi o żeglarstwo, to dla mnie fenomenem Grecji jest to, że do połowy lipca pływa około 20-30% jednostek do wyczarterowania. Porty stoją prawie puste, ceny są bardzo niskie. Natomiast cały ruch zaczyna się od drugiej połowy lipca, aż do września. I właśnie na ten okres armatorzy nie mają już prawie wolnych miejsc.
Czy istnieją jakieś “zalety” kryzysu dla turystów? Czy w sklepach są niższe ceny, czy wręcz przeciwnie?
Kiedy organizuję rejs, zawsze zwracam uwagę na temat jedzenia, rozpiętości cen. Jestem skłonny przyjechać nawet dzień czy dwa wcześniej, żeby wstąpić do dużego dyskontu spożywczego na zakupy. Bo w Grecji, inaczej niż w Polsce, supermarkety są w niedziele zamknięte. Otwarte są tylko małe sklepy, w których są wyższe ceny - w końcu na całym świecie ludzie chcą zarobić na turystach. Tak samo było, kiedy byliśmy tam ostatnio. Na pewno nie było taniej, ale nie było też drożej. A przede wszystkim, wbrew temu czego się ludzie obawiają, nie brakowało żadnych towarów.
Czy trzeba brać ze sobą gotówkę? Czy są problemy z wypłacaniem z bankomatów?
Dużo osób pyta o to przed rozpoczęciem rejsu. Kiedy my byliśmy w Grecji na samym początku tego “kryzysu”, padały różne informacje. Ale wszędzie gdzie byliśmy, nie było żadnych problemów z wypłacaniem pieniędzy. Na wszelki wypadek warto jednak zabrać więcej gotówki, w razie gdyby wszyscy rzucili się do wypłacania. Chociaż my żadnych kolejek do banków nie widzieliśmy.
Czyli nie powinniśmy odradzać znajomym rejsu po Grecji?
Nie, wręcz przeciwnie. Należy do tego zachęcać. To jest miejsce, w którym naprawdę nic się nie zmieni. Ja sam wybieram się tam jeszcze dwa razy w tym roku, podobnie moi znajomi. Wbrew temu, co mówi MSZ, co pokazują media, to absolutnie bezpieczne miejsce.