Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie pożegnamy się z kolejnym morskim gatunkiem. Tym razem chodzi o morświna kalifornijskiego, którego populacja spadła poniżej 10 osobników. W tej sytuacji całkowite wyginięcie morświnów może nastąpić krócej niż w rok.
Morświn kalifornijski (Phocoena sinus) to rzadkie zwierzę zamieszkujące płytkie wody Zatoki Kalifornijskiej. Jest najmniejszym z żyjących delfinów i jednocześnie jednym z mniejszych waleni. Powszechnie nazywa się go morską pandą. I, niestety, po raz kolejny okazało się, że to działalność człowieka okazała się dla morświnów zabójcza. Niemal dosłownie, bo w ciągu ostatnich 20 lat ich populacja zmniejszyła się o 90 procent. Jeszcze w 2016 roku szacowano, że na świecie żyje ok. 30 morświnów, jednak od tego czasu znaleziono 10 martwych ssaków. Przyczyną ich śmierci było utonięcie w sieci skrzelowej. Choć władze Meksyku uznały ją za nielegalną, wciąż jest to na tych wodach popularne narzędzie.
Drastyczny spadek liczebności populacji może się wiązać z brakiem pożywienia. Głównym pożywieniem morświnów są ryby totoaba, gatunek endemiczny Zatoki Kalifornijskiej. Ryby te są cenionym przysmakiem w Chinach, a popyt rodzi podaż…I w ten sposób zasoby tej ryby znacząco zmalały. Choć władze Meksyku zapowiedziały rozmowy z Chinami i Stanami Zjednoczonymi na temat delegalizacji połowów totoaba, na zapowiedziach się skończyło.
Tagi: morświn, ekologia, sieci