Na drastyczny pomysł wpadli mieszkańcy półwyspu Cape Cod w stanie Massachusetts – chcą wprowadzić ubój fok, bowiem ich zdaniem, to właśnie większa liczebność tych ssaków powoduje, że coraz częściej przy brzegu pojawiają się rekiny.
Rzeczywiście, coraz więcej rekinów pojawia się u wybrzeży Nowej Anglii. Zanotowano także ataki na człowieka. We wrześniu ubiegłego roku 26-letni mężczyzna zmarł po tym, jak został ugryziony podczas wsiadania na deskę - był to pierwszy śmiertelny atak rekina w Massachusetts od 1936 roku. A zaledwie miesiąc wcześniej, pewien sześćdziesięciolatek cudem przeżył atak innego rekina. A wiadomo – choć statystycznie atak rekina na człowieka to bardzo rzadki przypadek, wychowani na „Szczękach” Amerykanie zaczynają przejawiać pewne objawy paniki. I proponują władzom rozmaite kroki – w tym zabijanie fok, których obecność ma przywabiać rekiny.
Propozycja ta jest o tyle szokująca, że foki szare niemal całkiem zniknęły z Nowej Anglii z powodu masowych polowań. W 1972 roku wprowadzono ich intensywną ochronę, dzięki której populacja foki wzrosła i wokół Cape Cod mieszka ich obecnie około 50 tys.
Oczywiście sprawa jest tu nieco bardziej skomplikowana i jak zwykle chodzi o pieniądze – zwiększenie liczebności fok oznacza zmniejszone połowy rybaków. Na biedne foki uwzięli się także przedstawiciele branży turystycznej, którzy twierdzą, że rekiny przepłaszają im klientów a w ogóle to przez foki na plażach pozostaje niemiły zapach.
Ekolodzy uważają, że zabijanie fok w celu ochrony ludzi jest okrutne, zważywszy na to, jak rzadko dochodzi do ataków rekinów. A zdaniem naukowców zabijanie fok byłoby nieskuteczne, ponieważ sztuki usunięte z Cape Cod wkrótce byłyby zastąpione przez foki z innych obszarów.
Na razie na szczęście debata na ten temat jest bezcelowa, ponieważ prawo federalne zakazuje zabijania fok. Chyba, że tamtejsi mieszkańcy wezmą sprawy w swoje ręce, podobnie jak było na polskim wybrzeżu kilka miesięcy temu…