TYP: a1

Żeglarzom ku przestrodze...

poniedziałek, 12 lutego 2024
Hanka Ciężadło

Wielu z nas jest żeglarzami, ale tylko nieliczni wybrańcy losu dysponują własnymi jachtami (albo hojnymi krewnymi – pamiętacie łódkę „Dar Teściowej”?). Ogromna większość korzysta zatem z oferty firm czarterowych. I tutaj zaczynają się schody – są bowiem przedsiębiorcy i… przedsiębiorcy.

Prawa rynku

Jakiś czas temu na rynku pojawił się duży, prężnie działający serwis czarterowy, mający ładną stronę i oferujący niskie ceny wynajmu łodzi. Warto zaznaczyć, że w tym przypadku „niskie” oznaczało bardzo niskie, wręcz dumpingowe. Żal nie skorzystać. I wielu korzystało – trudno bowiem wyobrazić sobie, żeby wszystkie pozytywne opinie, jakie można było przeczytać na temat tej firmy, były napisane na zamówienie.

Oczywiście trzeba pamiętać, że biznes zakłada się w  celu zarabiania pieniędzy – w przeciwnym radzie byłaby to działalność charytatywna. Tak korzystna cenowo oferta miała być nie tylko ukłonem w stronę klienta, ale przede wszystkim sposobem wyeliminowania konkurencji.

Czy to legalne?

Jak najbardziej. Każdemu wolno zrezygnować z marży, jeśli tylko ma na to ochotę i możliwości. Mniejsze firmy, w odróżnieniu od giganta, który w dodatku uzyskał spore dofinansowanie, nie mogły aż tak mocno zejść z cen, a żeglarze – co nie jest szczególnie dziwne – woleli zapłacić za czarter mniej, niż więcej.

Oczywiście ci mniejsi też mieli swoje zalety: wygrywali obsługą klienta (a mówiąc dokładniej – jego „zaopiekowaniem" przed, w trakcie i po rejsie), jakością usług, sprawdzonymi armatorami… Mimo wszystko cena robi różnicę. Wszystko wskazywało więc na to, że niedługo narybek zniknie z rynku i zostanie na nim tylko rekin. Coś jednak poszło mocno nie tak – i niestety zapłacili za to ludzie, którzy niczemu nie byli winni.

Co się stało?

Trzeba pamiętać, że ten układ ma 3 strony – są to: żeglarz, serwis czarterowy oraz… armator. I to właśnie armatorzy przyczynili się do ukrócenia procederu, nie pozwalając schodzić z cen poniżej pewnego poziomu. Zrobili to bynajmniej nie z altruizmu wobec innych kontrahentów: po prostu widzieli, że tamci unikają brania od nich łodzi, wiedząc, że jej nie sprzedadzą, bo gigant rynkowy przebije ich ofertę.

W efekcie tego (a zapewne też innych, nieznanych nam obecnie czynników) stało się to, co się stać musiało: wystąpiły bardzo poważne problemy z płynnością i nastąpił epicki kolaps: kolejni ludzie wpłacali za czarter, i już na kei dowiadywali się, że nie mają czym pływać, bo serwis nie przekazał armatorowi pieniędzy, które przecież otrzymał dawno temu. Mieli więc do wyboru zapłacić jeszcze raz (i potem cierpliwie czekać na zwrot pieniędzy), albo... wrócić do domu. 

Co będzie dalej?

Jak na razie kłopoty ma niemiecki oddział giganta czarterowego. Sąd Rejonowy w Charlottenburgu wszczął przeciw niemu wstępne postępowanie upadłościowe, a prokuratura w Berlinie prowadzi właśnie dochodzenie wobec dyrektor zarządzającej w związku z podejrzeniem o oszustwo. Jeśli chcecie poznać szczegóły, poszukajcie informacji w sieci – zwłaszcza na stronach niemiecko- lub anglojęzycznych.

Sprawa jest przykra, zwłaszcza że nawet jeśli pieniądze uda się odzyskać, nikt nie zwróci rozczarowanym żeglarzom zmarnowanego urlopu ani nie wynagrodzi im zszarganych nerwów. Czy zatem można bronić się przed oszustwem?

Owszem, można; wybierając istniejący od dawna na rynku serwis, sprawdzając opinie na temat danej platformy (zwłaszcza te negatywne) lub zasięgając języka na forach żeglarskich. Zawsze warto też porównać ceny oferowane przez firmę czerterową z innymi ofertami. Jeśli okaże się, że ta, którą rozważamy, wydaje się podejrzanie okazyjna, należy zachować daleko idacą ostrożność.

Tagi: żeglowanie, czarter, oszustwo
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 listopada

Do wybrzeży na północ od Wirginii, pierwszej angielskiej kolonii w Ameryce, na statku "Mayflower" przybyło 102 osadników. Założyli miasto w Plymouth, od nazwy portu, z którego wypłynęli we wrześniu; tak narodziła się Nowa Anglia.
sobota, 21 listopada 1620