No jak to nie?! Nie oglądaliście takiej kreskówki o Pingwinach z Madagaskaru? Jak najbardziej latały. Samolotem. Te prawdziwe nie mają jednak w sobie aż tyle sprytu – albo przeciwnie: są znacznie sprytniejsze, niż nam się wydaje i właśnie dlatego mamy je za opasłe, niezgrabne, śmieszne stworzenia we frakach. A tymczasem...
Owszem, latają!
Tylko w wodzie. Jeśli przyjrzymy się dokładnie sposobowi pływania pingwinów, możemy łatwo zauważyć, iż do złudzenia przypomina on latanie. Pingwiny wykonują bardzo podobne ruchy, jak latające ptaki - z tym, że machają skrzydłami w wodzie, a nie w powietrzu.
Co ciekawe, legendarni już amerykańscy naukowcy (OK, bądźmy precyzyjni: kanadyjscy. Ale tam też jest Ameryka) dowiedli ostatnio, że w ptasim świecie występuje pewna reguła: otóż ptaki nie mogą z równą łatwością poruszać się i w wodzie, i w powietrzu. Muszą wybrać sobie jedno medium.
Ale, ale, powiecie: przecież istnieją takie ptaszyska (np. głuptaki), które potrafią całkiem dobrze latać, ale przy okazji mogą też nurkować. Okej - z tym, że w takim przypadku są to raczej krótkie epizody nurkowania celem chwycenia zdobyczy. Natomiast jeśli chodzi o podwodne ewolucje, to pingwin jest prawdziwym ptasim wirtuozem. Czasem nurkuje sobie po prostu dla zabawy, albo z chęci zaimponowania dziewczynie. I w świetle pingwinich umiejętności, nurkowanie innych ptaków wygląda co najmniej tak samo nieudolnie, jak porównanie człowieka-nurka do delfina. Po prostu inna liga.
Piórka nie dla nurka
OK, wiemy już, że ptaki mają wybór, czy wolą być mistrzami akrobacji w powietrzu, czy w wodzie. Ale dlaczego właściwie muszą wybierać? Czy to jakiś odgórny nakaz Stwórcy, który nie chciał, by poczuły się uprzywilejowane w stosunku do takich na przykład ludzi, którzy specjalnie dobrze nie nurkują (poza pewnymi wyjątkami), o lataniu nie wspominając?
Tak naprawdę chodzi tu o... fizykę. Gatunki ptaków dobrze nurkujących musiały trochę zredukować budowę swoich skrzydeł: węższe, bardziej smukłe skrzydła o skromniejszych i mniejszych lotkach ograniczają możliwości podniebnych akrobacji, ale za to w wodzie doskonale zastępują płetwy.
Dlatego w toku ewolucji ptaki, u których nurkowanie stanowiło priorytet (bo na przykład główne źródła ich pożywienia były pod wodą), stopniowo redukowały budowę swoich lotek. Pingwiny po prostu poszły tu o parę kroków dalej, niż inne gatunki. Dlaczego tak się stało?
Nie latają. I wcale nie muszą
Zastanówmy się, po co właściwie pingwiny miałyby latać? Pamiętajmy, że przyroda nie robi niczego zupełnie bez sensu (OK, może za wyjątkiem stworzenia komarów). Jeśli zatem pingwiny mogłyby latać, ten fakt musiałby być jakoś uzasadniony.
Pingwini żywot nie jest zaś szczególnie skomplikowany. Składają się na niego: polowanie, unikanie bycia upolowanym, miłość oraz chronienie owocu miłości (czyli jaja, a potem małego pingwinka) przed paskudnymi okolicznościami przyrody. I to właściwie byłoby tyle. Żadna z tych czynności latania nie wymaga.
Pingwiny żywią się rybami, a te zwykle przebywają w wodzie. Na Antarktydzie nie ma też niczego, co by nadawało się do pingwiniego menu i wymagało dogonienia w powietrzu. Co prawda, latający pingwin byłby trudniejszym celem dla orek, ale prędzej czy później musiałby przecież wylądować, a wtedy i tak można by go schrupać. Natomiast jeśli chodzi o miłość, to jest bardzo niewiele gatunków ptaków, które potrafią odbywać gody w powietrzu. Co sugeruje, że stałe podłoże jest jednak lepszym wyborem.
Wszystko to sprawia, że naturalnym siedliskiem tych ptaków stała się woda. Najlepiej zimna, chociaż... zdarzają się pingwiny, mieszkające w lesie. Serio-serio. Takie rzeczy tylko w Nowej Zelandii. OK, i jeszcze w naszej ulubionej Australii, ale tam wszystko jest jakieś inne. Jednak nawet „leśne” pingwiny nie zapuszczają się zbyt daleko w głąb lądu, bo za bardzo kochają wodę. Chyba możemy to zrozumieć.
Tagi: pingwin, ptak, Antarktyda