TYP: a1

Jan Potocki - wilkołak od „Saragossy”, który latał balonem. Serio?

piątek, 26 maja 2017
Anna Ciężadło

Hrabia Potocki: intrygująca, tajemnicza i bardzo niejednoznaczna postać. Gość, który poślubił (i, o zgrozo, zaniedbywał) najlepszą laskę ówczesnego świata; wkurzał, fascynował, odkrywał i tworzył, a na koniec uwierzył, że jest wilkołakiem.

Fakt, hrabia miał sztywny, żeby nie powiedzieć, wilczy kark i chyba lubił denerwować ludzi - a z pewnością lubił nietuzinkowe rozwiązania. Dlatego nie uwierzycie, po co mu była cukiernica…

 

Początki

Mały Janek miał szczęście, ale nie do końca: co prawda, urodził się w potężnej rodzinie magnackiej, która zadbała o jego gruntowne wykształcenie, jednak coś takiego, jak rodzinne ciepło, uznawała za zbędny balast. Cóż, nie można mieć wszystkiego.

W wieku 7 lat chłopczyk został wysłany przez rodziców do Szwajcarii, gdzie przez kolejnych 10 lat pilnie pobierał nauki. Jako wykształcony młodzian powrócił do Polski, ale chyba tylko po to, by przepakować walizki; wkrótce bowiem ruszył dalej, śmigając między innymi przez Holandię, Węgry, Serbię, Hiszpanię, Maroko, aż do Egiptu.

Po drodze wdał się w kilka większych utarczek oraz bitew, występował w barwach armii austriackiej, zakonu maltańskiego, a nawet walczył z berberyjskimi piratami na Morzu Śródziemnym. Był więc człowiekiem niezwykle zajętym - nie na tyle jednak, by nie znaleźć czasu na spisanie swoich fantastycznych przygód i przemyśleń. A to był dopiero początek.

 

Ramzes i Światowid

Kiedy w końcu Potocki dotarł do Egiptu, można powiedzieć, że wsiąknął. Zafascynowany tamtejszą kulturą, stał się prekursorem egipskich badań archeologicznych, które, co trzeba mu przyznać, prowadził w niezwykle nowoczesny jak na tamte czasy sposób.

Co ciekawe, Potocki bardzo interesował się nie tylko piramidami, ale też historią… słowiańszczyzny, która - dzięki rodzicom - była dla niego równie tajemnicza i nieznana, jak kraj faraonów. Faktem jest, że kiedy już zajął się tematem Słowian, zrobił to w sposób kompleksowy - badał dzieje od Meklemburgii po Kaukaz, dochodząc do wielce ciekawych wniosków i odkopując z mroku dziejów kawał naszej historii.

W domowym piekiełku

W 1778 roku Potocki wrócił do Polski i zaangażował się w politykę. Nie przeszkadzał mu nawet mało istotny fakt, że nie za bardzo znał polski; świetnie za to posługiwał się francuskim, który pełnił wówczas podobną funkcję, jak dzisiaj angielski.

Potocki miał zresztą efektowne wejście; mając pełną świadomość tego, jak działa PR, pojawił się na oficjalnej audiencji u króla, ubrany w tradycyjny sarmacki strój, a ponieważ miał silne koneksje rodzinne, jego kariera polityczna ruszyła z kopyta. Prawie.  

Niestety, hrabia nie za bardzo dogadywał się (i bynajmniej nie z powodu języka) z resztą magnaterii, ani tym bardziej z królem, ponieważ idee i pomysły, jakie prezentował, były zdecydowanie zbyt postępowe. Czyniono mu zatem wstręty pod różnymi względami - na przykład odmawiając wydania jego dzieł. A Potocki pisał całkiem sporo: tworzył teksty z zakresu archeologii, historii, etnografii, a także pisał powieści i wspomnienia z podróży. Postanowił zatem stworzyć własną drukarnię; przedsięwzięcie o wiele mówiącej nazwie „Drukarnia Wolna” wydawało to, czego nie chcieli wydać inni i nie podlegało cenzurze państwowej. Jeśli hrabia miał nadzieję zdenerwować kilka osób, to chyba mu się udało. Zresztą, otwarcie drukarni to był tylko początek - Potocki lubił efektowne występy. I to na, hmm, wysokim poziomie.

Balon i tureckie gacie

W 1790 roku warszawska śmietanka towarzyska zobaczyła dość niecodzienny widok; otóż, hrabia Potocki, wraz ze swoim kumplem, a zarazem pionierem aeronautyki, panem Jeanem Blanchardem, dali pokaz… lotu balonem (Potocki był pierwszym Polakiem, który zdobył się na takie szaleństwo).

Hrabia zabrał na pokład również swojego tureckiego służącego, którego szarawary, jak bezlitośnie zaobserwowali gapie, „zabarwiły się w wiadomym kolorze”, co całkowicie obala mit o niesłychanej odwadze Turków. Złemu wrażeniu nie zapobiegł nawet zabrany na pokład biały pudel, którego sierść nie wiadomo, czy zabarwiła się i na jaki kolor, ponieważ piesek pozostawał w koszu.

 

Kobiety

Pierwszą żoną Potockiego była Julia Lubomirska, uchodząca wówczas za najpiękniejszą Polkę i jedną z najpiękniejszych kobiet świata, o czym świadczyła choćby ksywka, jaką nadano jej na salonach - „Giulietta la bella”. 

Małżeństwo nie do końca było jednak szczęśliwe, za co winę ponosił niestety sam Potocki, który ewidentnie olewał żonę, szlajając się po świecie (nie przeszkadzało im to jednak doczekać się w dwóch synów). Julię natomiast posądzano o romans z księciem Sanguszką; nie wiadomo co prawda, ile w tym prawdy i jakie były jej odczucia, ale książę niewątpliwie był w niej mocno zadurzony. Na wiadomość o przedwczesnej śmierci Julii, rzucił w cholerę jakąś wojnę i, mimo świeżo odniesionych ran, pognał w te pędy na jej pogrzeb.

Koleje małżeństwo Potockiego również nie należało do udanych. Mimo, że był już wówczas znanym podróżnikiem, uczonym i w dodatku posłem, czym z pewnością imponował swojej młodszej o drobne 20 lat żonce, nie przeszkadzało jej to regularnie przyprawiać mu rogów. Potocki zresztą też nie był bez winy, bowiem nie wyciągnął żadnych wniosków z pierwszego małżeństwa i nadal zajmował się głównie podróżami i karierą. W 1801 roku, będąc już członkiem carskiego dworu, udał się aż do Chin, stając się pierwszym polskim orientalistą, a w ostatecznym rozrachunku - również rozwodnikiem.

 

Tajemniczy koniec

Pod koniec życia Potocki wrócił do rodzinnego majątku, gdzie zajął się spisywaniem historii Egiptu i ukończeniem „Rękopisu znalezionego w Saragossie”, który, choć pisany po francusku, uznawany jest za „najwybitniejsze osiągnięcie polskiej prozy epoki przedmickiewiczowskiej”.

Mniej więcej w tym czasie hrabia uwierzył, że jest… wilkołakiem. Co prawda, nie do końca wiadomo, jak dokładnie wyglądały jego ostatnie chwile, ani ile prawdy jest w legendzie, iż kula, którą całymi dniami szlifował  i której użył do samobójstwa była w rzeczywistości elementem srebrnej cukiernicy. Faktem jest natomiast, że odebrał sobie życie tuż przed Bożym Narodzeniem (23 grudnia) i że wykluczono tu udział osób trzecich.

 

Jan Potocki na mapach

Potocki był człowiekiem intrygującym - można go było albo podziwiać, albo nienawidzić, ale nie sposób było nie zauważyć jego obecności. Do frakcji fanów hrabiego zaliczał się m. in. pewien Niemiec, pan Julius Klaproth, który towarzyszył Potockiemu w niektórych wyprawach. 

On właśnie zadbał o to, by pierwszy polski orientalista został odpowiednio uhonorowany - z inicjatywy Klaprotha, jednemu z archipelagów, leżącemu  na Morzu Żółtym u wybrzeży Chin, nadano bowiem nazwę Archipelagu Potockiego.

 

 

 

 

 

 

Tagi: Jan Potocki, Julia Lubomirska, Archipelag Potockiego
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 26 grudnia

Na wieczną wachtę odszedł Henryk Widera, żeglarz i skrzypek
środa, 26 grudnia 2018
W dorocznych regatach (od 1945 r.) z Sydney do Hobart w klasycznych regatach oceanicznych wystartował po raz pierwszy jacht pod polską banderą ("Łódka Sport", eks "Łódka Bols"); po trzech dobach jacht zameldował sie na mecie jako zwycięzca klasy IRC-A.
środa, 26 grudnia 2001