Mimo iż brzmi to jak szalona teoria spiskowa, duńscy naukowcy twierdzą, że za topnienie lodowców na Grenlandii odpowiedzialne są… gigantyczne wirusy. Jak to możliwe – i czy poza podniesieniem poziomu wód może nam coś grozić? Na przykład gigantyczny katar?
Ciekawe odkrycie
Informację na ten temat opublikował serwis Naukawpolsce.pl, a uczeni, którzy wysunęli te śmiałą hipotezę, poparli ją konkretnymi badaniami, opublikowanymi w czasopiśmie „Microbiome”. Doktor Laura Perini z Wydziału Nauk o Środowisku Uniwersytetu w Aarhus w Danii oraz jej zespół wnikliwie przyjrzeli się w nich zjawisku nazywanemu „zakwitem glonów”. W tym miejscu trzeba jednak wyjasnić, że tak naprawdę nie chodzi o zakwit w potocznym rozumieniu tego słowa (czyli kwiatków nie będzie), ale o rozrost.
Rzecz w tym, że każdej wiosny żyjące w Arktyce glony nabierają wigoru i włączają tryb turbo. W efekcie w krótkim czasie robi się ich więcej – na tyle dużo, że w końcu lód staje się ciemny. A jak coś jest ciemne, to nagrzewa się znacznie mocniej niż wtedy, kiedy jest jasne… Wiemy, co będzie dalej?
Gdzie tu wirusy?
OK, rozumiemy mechanizm powodujący, że lód się topi – ale skąd wniosek, że odpowiadają za to jakieś wirusy? No i tu docieramy do sedna tego niecodziennego odkrycia: zespół doktor Perini uważa bowiem, że gwałtowny rozrost glonów wiosną spowodowany jest nie tylko promieniami słonecznymi, ale przede wszystkim gigantycznymi wirusami, które mają regulować zakwit.
Naukowcy z Aarhus mają nadzieję, że dokładniejsze poznanie tego sprzężenia pozwoli w niedalekiej przyszłości ograniczyć rozrost glonów, a co za tym idzie – spowolnić topnienie grenlandzkich lodowców.
Kawał wirusa
Skoro wspomnieliśmy o „gigantycznych wirusach”, wypada wyjaśnić, co to dokładnie oznacza. Otóż taki typowy wirus wygląda trochę jak lądownik kosmiczny i ma wielkość rzędu 20–200 nanometrów. OK, to ile to będzie w boiskach piłkarskich?
Nie wiemy. Ale dla zobrazowania problemu możemy posłużyć się pewnym porównaniem: ten typowy wirus jest zwykle 1000 razy mniejszy, niż bakteria. A gigantyczny ma wielkość porównywalną do bakterii – a niekiedy nawet jest od niej większy.
Co jednak najważniejsze, taki gigant jest nie tylko duży, ale też bardziej skomplikowany. I z jakiegoś powodu lubi zakażać glony czy inne zielenice. Jego istnienie nie jest jednak efektem spisku, ani nawet wynalazkiem naszych czasów – po raz pierwszy takie wirusy odkryto wtedy, gdy u nas smutny generał wprowadzał stan wojenny.
Oznacza to, że świat nauki przygląda się im już od 40 lat – i ma pewne wnioski. Jak jednak podkreśla dr Perini, badania ciąż trwają. Kolejne wyniki prac mają zostać opublikowane jeszcze w tym roku. Wtedy dowiemy się więcej - na przykład, czy taki wirus może zainfekować też inne organizmy.
Tagi: Arktyka. Grenlandia, wirus, lodowce, topnienie