Co prawda nie ma tu mieszkańców, ale zawsze… możesz liczyć na drinka. Wbrew nazwie nie znajdziemy tutaj ani jednego wilka. Za to Isla de Lobos to prawdziwy raj dla miłośników snorkelingu.
Ta maleńka (ma zaledwie 4,679 km2 powierzchni i 13,7 km obwodu) wysepka należy do Wysp Kanaryjskich i leży ok. 6 km od wybrzeży Fuerteventury. I chociaż „lobo” po hiszpańsku znaczy „wilk” nie nadano wyspie tej nazwy ze względu na watahy drapieżników, a na nazywane „wilkami morskimi” czy „lwami morskimi” foki mniszki, które kiedyś masowo zamieszkiwały ten skrawek lądu. I tak, już ich tam nie ma, bo tak się składa, że żywiąc się rybami, nasze foczki stanowiły konkurencję dla miejscowych rybaków… Już nie mówiąc o tym, że masowo polowano na mniszki ze względu na ich tłuszcz, z którego wyrabiano olej oraz skóry, z której wyrabiano obuwie. Dziś ten gatunek fok jest krytycznie zagrożony wyginięciem i mimo licznych prób ponownego zasiedlenia ich w tym miejscu – nigdy się to nie udało.
Isla de Lobos była jednym z pierwszych obszarów chronionych Wysp Kanaryjskich, ustanowionym w 1982 roku. I wciąż nim jest, mimo braku fok, wyspę bowiem zamieszkuje wiele gatunków ptaków, już nie mówiąc o jej unikalnym krajobrazie.
Wyspa, choć niewielka, ma swój „szczyt” – to stożek wulkaniczny “La Caldera” ( całe 127 metrów i można na niego wejść – chyba, że jest okres lęgowy ptaków). Roztacza się z niego widok na częściowo zalany wodą morską krater wulkanu oraz na inne wyspy znajdujące się w pobliżu Isla de Lobos.
Na południowym wschodzie wysepki rozciąga się powierzchnia pokryta głazami, kraterami i obniżeniami terenu. Na północy znajdują się plaże powstałe z osadzonych szczątków morskich sprzed 100.000 lat. Wysepka pełna jest malowniczych zatoczek a morze dookoła niej krystalicznie czyste, co sprawia, że cieszy się taka popularnością wśród wielbicieli snorkelingu. Co jak co, ale można się w tym miejscu zakochać od pierwszego wejrzenia.
Ponieważ wyspa jest w całości parkiem narodowym, można poruszać się tam tylko wyznaczonymi trasami. Nie można na nią przywozić zwierząt ani rozpalać ognisk, hałasować czy śmiecić. Na wyspie wyznaczony jest specjalny obszar na biwakowanie (El Carpintero) czynny od połowy czerwca do końca września, jednak nie jest tu tak łatwo przenocować. Po pierwsze pobyt nie może trwać dłużej niż 3 dni. Po drugie trzeba mieć specjalne zezwolenie, które można otrzymać po wcześniejszym skontaktowaniu się z Wydziałem Ochrony Środowiska Izby Fuertventury.
Od 1968 roku, kiedy to tutejszą latarnię morską w pełni zautomatyzowano , wyspa stała się całkowicie bezludna (latarnik, niejaki Antonio Hernandez Paez był jej ostatnim mieszkańcem). Pozostały puste zabudowania wioski El Puertito oraz… bar! To jedyny tego typu lokal w tym miejscu, który swoje dania serwuje przybyłym na wyspę turystom i rybakom. W menu znajdziemy przede wszystkim regionalne, kanaryjskie potrawy, wśród których nie brakuje oczywiście ryb i owoców morza.
Wybudowaną w 1863 r. latarnię (Faro el Martiño) można zwiedzać, do dyspozycji turystów jest także działające od 2009 r. Centro de Interpretación – miejsce, w którym możemy dowiedzieć się więcej na temat samej wyspy i utworzonego z niej rezerwatu biosfery.
Wyspa Lobos była obiektem wielu badań archeologicznych. Znaleziono na niej nawet pozostałości ceramiczne (naczynia, garnki, pojemniki) pochodzące z czasów starożytnego Rzymu. Ślady Rzymian mogą dziwić, ale archeolodzy tłumaczą to obecnością na wyspie pewnego nietypowego mięczaka o fioletowej barwie. Rzymianie uznawali ten kolor za synonim luksusu i bogactwa a fioletowy barwnik był niezwykle cenny, więc pewnie na wysepkę przybywali właśnie w jego poszukiwaniu. Podczas połowów musieli gdzieś odpoczywać i tworzyli na wyspie tymczasowe osady, w których przebywali aż do momentu pozyskania odpowiednich ilości cennego surowca.
Tekst powstał we współpracy z Charter Navigator.
Tagi: Wyspy Kanaryjskie, Lobos, Wyspa, park narodowy