TYP: a1

Miecz wikinga na dnie Wisły

wtorek, 23 stycznia 2024
Hanka Ciężadło

Kilka dni temu podczas prac związanych z pogłębianiem basenu portowego znaleziono prastary miecz wikinga. Znalezisko jest wyjątkowe – nie tylko z tego powodu, że przeleżało sobie spokojnie ponad tysiąc lat, ale i przez to, że odkrycia dokonano we Włocławku. Kawał drogi od morza. Na dodatek jest to tzw. Ulfberht – jeden z najlepszych produktów średniowiecza; model tak dobry, że nie modyfikowano go przez 300 lat.

Szczęśliwy przypadek

Odkrycie wywołało wielkie poruszenie wśród specjalistów, tym bardziej że jak dotąd na terenie Polski znaleziono tylko 12 takich mieczy. Ten jest trzynasty. Jak mówi Sambor Gawiński, wojewódzki konserwator zabytków, w całej Europie zachowało się ich około 177, więc każdy następny jest dosłownie na wagę złota.

Zdaniem naukowców, przedmiot pochodzi z IX lub X wieku, jednak więcej będziemy wiedzieć po przeprowadzeniu szczegółowych badań i konserwacji. Na razie zajęli się nim specjaliści z UMK w Toruniu. Najciekawsze jednak, że miecza nikt się nie spodziewał, nie było tam żadnych prac archeologicznych, a ostatnie artefakty znalezione w tym miejscu pochodziły z czasów kościuszkowskich - też ciekawych, ale znacznie późniejszych. Miecz odnaleziono zupełnym przypadkiem podczas pogłębiania basenu portowego w okolicy ul. Piwnej we Włocławku.

Ulfberht – o to tu chodzi?

Głównie o markę; miecze z napisem Ulfberht (a tak naprawdę to +VLFBERH+T) pojawiły się już w VIII wieku, a co ciekawe, wcale nie robili ich wikingowie, powstawały bowiem gdzieś na zachodzie Europy; prawdopodobnie w Nadrenii, jednak nie ma co do tego pewności. Dlaczego zatem kojarzymy je z brodatymi panami w drakkarach? Głównie przez to, że 44 spośród wspomnianych wyżej 177 mieczy odnaleziono na terenie dzisiejszej Norwegii.

OK, i co w nich takiego wyjątkowego? Przede wszystkim konstrukcja: długa głownia i zwężająca się klinga spowodowały, że środek ciężkości takiego miecza był umieszczony bliżej dłoni, niż w innych modelach. Dzięki temu łatwiej było nim manewrować, a zakres możliwych pchnięć wykraczał daleko poza proste uderzenia zza głowy. Miecz był też wykonany z odpowiedniego gatunku stali – mocnej i sprężystej, co zwiększało jego trwałość. Zwiększało ją do tego stopnia, że, jak wykazało prześwietlenie, miecz z Włocławka zachował się w bardzo dobrym stanie.

Prestiż sprzed wieków

Jak powiedziała p. Joanna Sosnowska, archeolog z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Toruniu, znaleziony właśnie miecz to taki Stradivarius wśród oręża. Posiadanie takiej broni było nie tylko kwestią sprawności w walce, ale też niewątpliwie świadczyło o prestiżu właściciela i jego przynależności do ówczesnych elit. Na razie nie jest pewne, czy naprawdę był to miecz wikinga; do ustalenia tego potrzebne są dalsze badania. Załóżmy jednak, że był – czy fakt, że znalazł się we Włocławku, nie jest... dziwny?

Okazuje się, że niekoniecznie. Jak podkreśla kierownik Instytutu Archeologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, prof. dr hab. Wojciech Chudziak, w tym miejscu krzyżowało się wiele szlaków: wiślański i inne, prowadzące na Kujawy, Ruś Kijowską, Wielkopolskę, czy Mazowsze. W zasadzie był to taki wczesnośredniowieczny hub; mogło się więc zdarzyć, że brodaty wojownik miał tu coś do załatwienia.

 

Tagi: miecz, wiking, Włocławek, historia, odkrycie, nauka, archeologia, ciekawostki
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 23 listopada

Francis Joyon na trimaranie IDEC wyruszył z Brestu samotnie w okołoziemski rejs z zamiarem pobicia rekordu Ellen MacArthur; zameldował się na mecie po 57 dniach żeglugi, poprawiając poprzedni rekord o dwa tygodnie.
piątek, 23 listopada 2007