O Polaku, Żydzie i rybie

piątek, 26 sierpnia 2016
Hanka Ciężadło
Dlaczego w piątki obowiązuje post? Zacznijmy od tego, że... nie obowiązuje. Serio, serio – takie rzeczy tylko w jeden Piątek (zwany Wielkim) oraz w Środę Popielcową. W pozostałe piątki obowiązuje „wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych”, czyli... właściwie co? I skąd wziął się pomysł, że ryba to nie mięso?
 

Fot. By Mariuszjbie - Praca własna, GFDL, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=3760773


Z czego robi się ryby?

Polska, od kiedy zaczęła się liczyć w polityce międzynarodowej (czyli mniej więcej od czasów, kiedy niejaki Mieszko zabujał się w Czeszce i przyjął chrzest), jest krajem katolickim. Oczywiście, nie każdemu się to podoba – i wcale nie musi – trudno jednak zaprzeczyć, że chrześcijaństwo wywarło znaczący wpływ na to, w jaki sposób patrzymy na świat, jak traktujemy kobiety, a także co i kiedy jemy. A w piątki jemy rybkę.
Skąd w ogóle wziął się taki zwyczaj i co ma mięsko do piątku? A przede wszystkim – dlaczego akurat ryba ma być jakimś wyjątkiem i czy przypadkiem nie jest zrobiona z mięsa?

Sprawa zaczęła się z grubsza 2000 lat temu, w czasach, kiedy jedzenie mięsa i innych tłustych potraw było oznaką zabawy (i to hucznej!), radości, zwycięstwa i ogólnego świętowania. Jeżeli natomiast ktoś miał w rodzinie żałobę, nastąpiła jakaś klęska narodowa czy inny pomór, to rezygnowano z jedzenia mięcha - podobnie, jak dziś nie otwieramy szampana w czasie żałoby (chyba, że jest to żałoba po bogatym wujku, który pamiętał o nas w testamencie, albo po jakimś wyjątkowo „nieodżałowanym” członku ekipy, po odejściu którego wszystkim ulżyło).

Ryby są oczywiście zrobione z mięsa i we wstrzemięźliwości od ich spożycia wcale nie chodzi o to, by powstrzymać się od białka – tylko od świętowania. W czasach biblijnych ryby były tanim i łatwo dostępnym pożywieniem, bowiem występowały w dużych ilościach i w Morzu Śródziemnym i w Czerwonym, a także w całkiem sporym jeziorze, zwanym Galilejskim. Stanowiły więc pokarm biedaków a także synonim prostej, niezbyt wyszukanej potrawy, często pieczonej wprost na ogniu i zjadanej z byle podpłomykiem (i raczej nie przez VIP-ów). Spożywanie ryb pozwalało zwalczyć uczucie głodu i dostarczało energii, ale, powiedzmy to sobie szczerze, w tamtych czasach zajmowały one zupełnie inną pozycję w menu, niż dzisiaj.
 

Uczta

Dzisiaj, w XXI wieku, mięso jest relatywnie tanie (pewnie dlatego, że ma w sobie mało mięsa, ale to tak na marginesie), a raczej ryby i owoce morza uchodzą za luksusowe. W czasach biblijnych ryb było jednak pod dostatkiem, natomiast mięso uchodziło za rarytas. Wrzucenie na ruszt kuraka nie było więc, tak, jak dzisiaj, sposobem na szybkie i skuteczne zapchanie żołądka. Było ucztą. A ponieważ nie zdarzało się codziennie, było też pewnego rodzaju rytuałem i wyznacznikiem statusu (to trochę tak, jakbyśmy dziś obżerali się kawiorem).
 

By Mariuszjbie - Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=3760390


Co więcej, pamiętajmy, że zanim ludzkość wymyśliła lodówki, przechowywanie mięsa było dość kłopotliwe, więc, jeśli już ubito jakiegoś barana, należało go skonsumować, zanim zrobiły to robale. Z tego powodu zwykle zapraszano rodzinę i sąsiadów do udziału w wyżerce (tym bardziej, że potem uprzejmie się rewanżowali), więc spożycie mięsa kojarzyło się z ucztą, radością i ogólną popijawą. Ryba była natomiast tradycyjnie pokarmem ludzi biednych, których nie było stać na kupienie „prawdziwego” mięsa, albo których nikt nie zaprosił na coś lepszego.

Wichrzyciel

Kiedy jeszcze Jezus Chrystus chodził po świecie, zarzucano Mu, że razem z uczniami nie przestrzega postów i ogólnie łamie ustalone zasady. Nie dość, że można Go było spotkać na weselu, to jeszcze odwiedzał ludzi o, delikatnie mówiąc, słabej reputacji i - o zgrozo! - jadał razem z nimi (ortodoksyjny Żyd prędzej zje własne sandały, niż zasiądzie za stołem grzesznika). A tu taka zmyłka; i jak to wytłumaczyć? Odpowiedzi udzielił sam Mistrz:
„Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo mają pośród siebie pana młodego. Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć”. (Ewangelia św. Marka 2, 19-20). Co prawda, słuchacze może nie do końca zaczaili, o co chodzi, ale po Wielkim Piątku stało się jasne, co oznacza „zabranie pana młodego”.

A ponieważ Jezus Chrystus umarł za nas na krzyżu akurat w piątek, chrześcijanie na znak solidarności postanowili zrezygnować z przyjemności (i przywileju, wszak mięso było drogie!) jedzenia mięsa w ten jeden dzień w tygodniu. Głównym motywem była tu więc potrzeba wewnętrzna, a nie jakiś odgórny nakaz. Przynajmniej na początku.

Spadek po starszych braciach

Ludzie lubią wszystko porządkować i legalizować, więc chrześcijanie również poszli tym tropem, wzorując się na starszych braciach w wierze, czyli Żydach. W ortodoksyjnym judaizmie jest 613 przykazań: 248 nakazów i 365 zakazów, a radykalny post obowiązuje np. w Jom Kippur, pokutny Dzień Przebłagania. Chrześcijanie uznali najwidoczniej, że też warto mieć swoje spisane reguły, choć może dobrze będzie ograniczyć ich liczbę.

Co ciekawe, Żydzi uznawali (i nadal uznają) nieco inne podziały w świecie zwierząt, niż reszta ludzkości. O co chodzi? Nie wdając się w zawiłości i odłamy judaizmu, skupmy się na terminie „zwierzęta zimnokrwiste”. W przybliżeniu pokrywa się on z terminem „zmiennocieplne”, ale nie do końca. Za zimnokrwiste judaizm uznaje zwierzęta takie, jak żaby (czyli płazy), ślimaki (mięczaki), żółwie (gady) oraz... ryby. W dni postne, jak np. wspomniany Jom Kipur, nie wolno było spożywać mięsa – ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby zjeść ślimaka albo rybkę.

Chrześcijaństwo niejako wyrosło na tradycji żydowskiej oraz biblijnej i właśnie od Żydów przejęliśmy założenie, że ryba to nie jest mięso. O ile żaby i ślimaki jada się tylko w niektórych krajach (żabie udka to na przykład spadek po Rewolucji Francuskiej), o tyle ryby jedzone są powszechnie i dlatego właśnie utarło się, że jak piątek, to rybka.
 

Drugi powód

Kolejnym, mniej ważnym, ale też ciekawym powodem, dla którego w piątek chrześcijanie stawiają na ryby, jest fakt, że jeszcze za cesarza Nerona to właśnie ryba stała się symbolem chrześcijaństwa (którego Neron z jakiegoś powodu nie lubił).

Jak to się stało? Przede wszystkim, w tamtych czasach podobną rolę, jak dziś angielski, a w średniowieczu łacina, odgrywała greka; wszystko, co było napisane po grecku, brzmiało jakoś lepiej i bardziej uniwersalnie, a po grecku ryba to ICHTHYS.
Pierwsi chrześcijanie sprytnie zaadaptowali to słówko, jako skrót od Iesou Christos Theou hYios Soterion, czyli Jezus Chrystus, Boży Syn, Zbawiciel.

I dlatego to właśnie ryba (a nie krzyż, który wówczas jeszcze był symbolem okrutnej i haniebnej śmierci, jak na przykład krzesło elektryczne), stała się pierwszym awatarem chrześcijan - pamiętacie taką scenę z Quo Vadis, jak laska rysuje na ziemi rybę? A ponieważ piątek to dzień śmierci Chrystusa, jedząc w ten dzień rybę, chciano podkreślić swój związek z Jezusem i z tym wszystkim, czego nauczał.

Po co nam to?

Warto wiedzieć, że niezależnie od światopoglądu i wyznawanej religii (lub jej braku), wstrzemięźliwość od mięcha przynajmniej raz w tygodniu nikomu nie zaszkodzi, a możemy na niej tylko zyskać. Co mianowicie?

Przede wszystkim, zdrowie; przerwa w dostawach mięcha oczyszcza organizm pod względem biochemicznym. Chociaż jesteśmy wszystkożercami (sorry, wegetarianie, ale taka jest prawda – jak nie wierzycie, weźcie lusterko, uśmiechnijcie się szeroko i zobaczcie, jaki kształt mają wasze trójki: tak, to są kły :)), faktem jest, że współczesny człowiek je mięcha zdecydowanie za dużo i czyni to za często. W czasach, kiedy za kotletem nie trzeba się specjalnie nabiegać, dostarczamy organizmom znacznie zawyżone ilości zwierzęcego białka i tłuszczu. A ponieważ w porównaniu z roślinożercami mamy stosunkowo krótkie jelita, taka nadwyżka przy braku odpowiedniego spalania może w końcu spowodować różne ciekawe schorzenia. Ryby są znacznie bardziej lekkostrawne, niż wieprzowina, wołowina, a nawet upasiony antybiotykami kurczak, więc jeśli raz w tygodniu zrezygnujemy z tych specjałów i zjemy ryby (a może nawet naleśnika lub sałatkę?), to tylko lepiej.

A drugi powód? Świadome odmówienie sobie czegoś, co mamy w zasięgu ręki, to świetny trening dla wolnej woli, stosowany w każdym właściwie systemie religijnym i filozoficznym. Coś, co nazwalibyśmy postem czy wstrzemięźliwością, stosują bowiem nie tylko chrześcijanie, ale też buddyści, fakirzy, muzułmanie, Żydzi i pewnie jeszcze kilka innych podgrup ludzkości.

Takie ćwiczenie silnej woli z pewnością nam nie zaszkodzi - a przy okazji może sprawić, że w poszukiwaniu innego przybytku, niż KFC (chociaż osobiście wątpię, czy to, co tam podają, kiedyś choćby leżało obok kurczaka), zajrzymy do jakiegoś wegetariańskiego baru czy innej organicznej kafejki, poznamy nowych, ciekawych ludzi i... kto wie, do czego nas to doprowadzi?
 

 
Tagi: ryba, jedzenie, pożywienie, post, Wielkanoc
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 3 grudnia

W Berdyczowie urodził się Józef Korzeniowski, pisarz marynista, znany później jako Joseph Conrad; jako młody człowiek wyemigrował do Anglii, gdzie zaciągnął się na statek. Po latach służby na morzu osiadł w południowej Anglii, gdzie zmarł w 1925 r.
czwartek, 3 grudnia 1857