Właściwie nagłówek mógłby brzmieć: „Producenci krasnali ich nienawidzą! Znaleźli własny sposób na oryginalną ozdobę ogródka!”. W rzeczywistości jednak sytuacja, jaka miała miejsce w Walii, wcale nie była zabawna: mieszkające tam małżeństwo przez całe lata trzymało w swoim ogródku pocisk okrętowy, ponieważ był ładny, a jego kolor pasował do parapetów. Cóż, o gustach się nie dyskutuje.
A to pocisk był? Coś podobnego…
Pembrokshire to niewielkie i w zasadzie dość nudne hrabstwo w południowo-zachodniej Walii. Jedną z nielicznych miejscowości w okolicy stanowi portowe miasteczko Milford Haven, które wyróżniło się tym, że w 1485 przybył tu Henryk VII Tudor, zmierzając po tron Anglii. I to by było na tyle.
Zwykle więc w Pembrokshire niewiele się dzieje – i być może właśnie ten nadmiar spokoju uśpił czujność mieszkających tam państwa Edwards, którzy nie zadali sobie pytania, co do za dziwny obiekt zdobi ich ogródek i czy aby na pewno uderzanie w niego szpadlem będzie dobrym pomysłem.
Obiekt okazał się starym, trzydziestokilogramowym pociskiem okrętowym. Ponad 100 lat temu dawny właściciel domu znalazł go na pobliskiej plaży, wsadził na wóz, po czym wyboistą wiejską drogą przywiózł na swoją posesję i dumnie ustawił w ogródku. Co prawda podejrzewał, że jest to coś „do strzelania”, ale wydawało mu się, że to pusta łuska – przecież cały pocisk by tak głupio nie leżał, prawda?
Stary przyjaciel
XIX wieczny niewybuch przetrwał w przydomowym ogródku aż do 2023 roku. W międzyczasie wydarzyły się dwie wojny światowe, zmieniali się właściciele posesji – a on trwał. Ktoś nawet wpadł na pomysł, by zrobić pociskowi betonowy podest, który przytwierdzi go do podłoża, ktoś (może ten sam esteta) pomalował niewybuch elegancką czerwoną farbą… Krótko mówiąc, żelastwo miało wiele okazji, by w końcu eksplodować. Na szczęście nic takiego się nie stało.
Obecni właściciele domu (i ogródka z pociskiem), państwo Edwards, kupili posesję 40 lat temu. Niewybuch bardzo im się spodobał, a nawet okazał się użyteczny - pani Edwards, kończąc prace ogrodowe, zwykła uderzać w niego szpadlem, by otrzepać z niego resztki ziemi. Poza tym był ładny, a jego kolor idealnie pasował do parapetów domu. Kto by nie chciał takiego fajnego pocisku?
Czujne oko stójkowego
Nie wiadomo, jak długo trwałaby sielanka (może kolejnych 100 lat?), gdyby nie pewien dociekliwy walijski policjant. Pewnego dnia, przechodząc obok posesji państwa Edwards, zauważył on niewybuch. Zainteresował się znaleziskiem i doszedł do słusznego skądinąd wniosku, że warto by sprawdzić, czy obiekt aby na pewno jest samą łuską.
Skończyło się wielką akcją saperów, ewakuacją całej okolicy i… smuteczkiem właścicieli. Kiedy dowiedzieli się, że ich pocisk trzeba było zdetonować, stwierdzili, że „było to jak śmierć starego przyjaciela”.
Tagi: pocisk, Walia, Pembrokshire, ciekawostki“Jeffrey and Sian Edwards had painted the 64lb naval bomb red to match the windowsills at their home in Milford Haven, Pembrokeshire, and Mrs Edwards would even hit it with her trowel to dislodge loose soil from the gardening tool.” https://t.co/vzRXk0hVOY
— Shashank Joshi (@shashj) December 4, 2023