Jeśli spojrzymy na mapę, albo jeszcze lepiej – na globus, możemy łatwo zauważyć, że Rosja to całkiem spory kraj. Nic zatem dziwnego, że wszystko jest tam jakby ciut większe. Rozmach obywateli również; a to miewa… rozmaite skutki. Czasem nawet całkiem zabawne. Przynajmniej, jeśli patrzy się na nie z rozsądnej odległości.
Komu to potrzebne?
Zasadniczo ludzie, którzy trudnią się recyklingiem, uważani są za pożytecznych dla środowiska; zbierają butelki, makulaturę, plastikowe nakrętki, i tak dalej. Wszystko to są jednak raczej nieszkodliwi hobbyści, działający bardziej dla idei, niż dla kasy. Prawdziwe pieniądze można bowiem zarobić na jednej tylko branży recyklingu: na zbieraniu złomu.
Kolekcjonerzy zbędnych metali mogą być prawdziwą plagą, tym bardziej, że ich definicja tego, co „zbędne”, nie zawsze pokrywa się z naszą. Zabierają więc zupełnie niepotrzebne studzienki kanalizacyjne, głupio zwisające miedziane przewody, albo elementy transformatorów. W Rosji jednak złomiarze poszli o krok – ba, o wiele kroków dalej. Ukradli bowiem… stalowy most. W zasadzie cały. Jakim cudem?
Made in Oktiabrskaja
W miejscowości Oktiabrskaja (okolice Murmańska) stał sobie całkiem sprawny, acz niezbyt uczęszczany most kolejowy. No i po co miał się tak marnować? Złomiarze postanowili więc uprzejmie zaopiekować się obiektem. Trzeba przyznać, że ich dokonanie robi spore wrażenie: przedmiot kradzieży miał bowiem 23 metry długości, a ważył drobne 56 ton. Wow. Jak im się to udało, nie wiadomo. Przecież nie wrzucili całego tego żelastwa do reklamówki. Chociaż w sumie…
Sprawa jest tym bardziej interesująca, że kradzież zauważono dopiero po kilku dniach. Most nie był bowiem od dawna używany i nic po nim nie jeździło (i w świetle zaistniałych faktów, to chyba nawet lepiej).
Paaanie, to niemożliwe
Żeby było jeszcze ciekawiej, początkowo rosyjska policja… odrzuciła zgłoszenie o kradzieży. Przecież takie rzeczy się nie zdarzają, więc to na pewno żart. Ponieważ jednak most był uparcie nieobecny, w końcu wszczęto dochodzenie.
Udało się między innymi ustalić, w jaki sposób złodzieje dokonali „demontażu”. Najprawdopodobniej most został najpierw celowo zwalony do wody, a następnie pocięty na bardziej poręczne elementy i oddany do punktu skupu. Nie za darmo oczywiście. Policja oszacowała straty na 600 tysięcy rubli, czyli jakieś 35 tys. złotych.
Podejrzanych oczywiście brak. Nie postawiono też zarzutów żadnemu z właścicieli punktów skupu złomu. Albo złodzieje byli bardzo sprytni i podzielili most na nierozpoznawalne elementy, albo po prostu nikomu nie chciało się drążyć. Faktem jest, że w Rosji nie takie rzeczy oddaje się na złom. W 2017 roku na przykład ktoś przyszedł do centrum recyklingu z radzieckim samolotem rakietowym. Sprawa się rypsła tylko dlatego, że samolot już na złomowisku… eksplodował. Oj tam, oj tam.
Tagi: most, Rosja, recykling