TYP: a1

Jak działa lodołamacz?

czwartek, 10 stycznia 2019
Hanka Ciężadło

Pogoda, jaka jest, każdy widzi - a jest, hmm, mocno zimowa. A taka piękna, bajkowa aura to doskonała okazja, by wspomnieć o szczególnym rodzaju jednostek pływających, których zadaniem jest… przełamywanie lodów.

 

Jak zatem działa taki lodołamacz i czy fajnie się na nim pływa?

Przepis na lodołamacz

Misja przełamywania lodów zawsze wymaga pewnego wysiłku. Dlatego też statki, które mają zawodowo dokonywać tego dzieła, muszą posiadać odpowiednią budowę, parametry oraz moce przerobowe. Tym, co w największym stopniu decyduje o skuteczności lodołamacza, są: dziób, konstrukcja kadłuba oraz napęd, zapewniający niezbędny do kruszenia lodów impet.

Dziób lodołamacza to element narażony na bezpośrednie spotkania z lodem - chociaż, wbrew temu, co wydaje się laikom, wcale nie „kruszący” go bezpośrednio. Jest on oczywiście wzmocniony, ale przede wszystkim posiada specyficzny kształt o bardzo łagodnie wznoszącej się linii. Dzięki temu, dziób lodołamacza nie tyle rozpruwa lód, ile pozwala jednostce wpłynąć na jego powierzchnię.

 

Najpierw masa, potem rzeźba

Kadłub lodołamacza musi być stosunkowo płaski, by móc zgrabnie wślizgnąć się na powierzchnię lodu. Zbudowany jest ze specjalnego rodzaju stali, wykazującej największą wytrzymałość w niskich temperaturach, a ponadto, na wysokości linii wodnej posiada on dodatkowe wzmocnienia.

Co bardzo istotne, kadłub lodołamacza ma być nie tylko odporny na starcia z lodem - musi też być wystarczająco ciężki. Kiedy bowiem jednostka znajdzie się na lodzie, to właśnie jej ciężar sprawia, że kra zostaje skruszona, a przejście w lodzie - otwarte.

A co dzieje się z przełamanym lodem? To już zależy od szczegółów konstrukcyjnych danego lodołamacza. Niektóre jednostki są tak zbudowane, by rozsuwać lód na boki, zaś inne - by spychać go pod kadłub, gdzie następnie zostaje on pokruszony na mniejsze fragmenty.

 

Od rufy strony

Wydawać by się mogło, że akurat rufa lodołamacza nie bierze bezpośredniego udziału w kruszeniu lodu, więc jej konstrukcja jest kwestią drugo-, a nawet trzeciorzędną. Nic bardziej mylnego.

Pamiętajmy, że lodołamacze kruszyć mogą lód w dwóch celach: po to, aby uwolnić rzekę czy też zbiornik wodny spod lodu i tym samym zapobiec powodzi, albo po to, by otworzyć przejście dla innych statków - np. jednostek handlowych czy badawczych.

I właśnie ten drugi cel - czyli otwieranie dróg w lodzie - ma bezpośredni związek z budową rufy niektórych lodołamaczy. Mogą one bowiem zostać zbudowane w taki sposób, by możliwe było dociśnięcie dziobu bezpośrednio do rufy lodołamacza, co znacznie usprawnia całą procedurę i dodatkowo chroni konstrukcję przeprowadzanego przez lód statku.

 

Napęd

Ponieważ wślizgnięcie się na taflę lodu wymaga sporego rozpędu, lodołamacze wyposażone są w potężne silniki, które zapewniają im odpowiedni impet i pozwalają znaleźć się na przysłowiowym lodzie.

Niekiedy są to silniki turbinowe albo konstrukcje pomysłu pana Diesla - ale kiedy lód, z jakim przychodzi się mierzyć lodołamaczom, jest naprawdę potężny, taka moc może nie wystarczyć. Z tego powodu kraj, które posiada naprawdę dużo lodu do łamania - czyli Rosja - buduje lodołamacze o napędzie atomowym.

Przykładem takiej konstrukcji jest jednostka o urokliwej nazwie "50 лет Победы", czyli "Pięćdziesięciolecie zwycięstwa", uzbrojona w dwa reaktory atomowe o mocy 170 MW każdy. Dzięki temu, statek może bez problemu kruszyć lody Arktyki i pływać tam, gdzie żaden inny okręt nie ma szans dotrzeć.

Można by jednak zadać sobie pytanie, po co w ogóle ktoś miałby pływać w tamtych rejonach? Zapewne nie dla przyjemności, bowiem widoki są dosyć monotonne, a o zakresie temperatur lepiej nie wspominać. Przyczyną, dla której Rosjanie inwestują tyle wysiłku w pływanie po arktycznych lodach, jest to, co zwykle: pieniądze. Duża część akwenów, na jakich operują rosyjskie statki handlowe, jest przez kilka miesięcy w roku  zamarznięta, a płynięcie dookoła raczej nie wchodzi w grę. Poza tym pamiętajmy, że w rejonie Arktyki mieści się około 25 proc. światowych złóż ropy. A to jest poważny argument.

 

Jak to działa?

Jak dokładnie działa taki reaktor? Prawdę powiedziawszy, jest to dość złożona kwestia, ale w wielkim uproszczeniu możemy ująć rzecz następująco: reaktory podgrzewają wodę, a  gorąca woda napędza turbiny. Turbiny zasilają silniki elektryczne, a te z kolei obracają śrubami napędowymi.

Warto tu zaznaczyć, że nawet w przypadku lodołamaczy o napędzie spalinowym, śruby też obracane są silnikami elektrycznymi. Taki patent zapewnia im odpowiednio duży moment obrotowy nawet przy niewielkich obrotach, a poza tym sprawia, że w razie gdyby lód stawiał szczególnie duży opór i unieruchomił śruby, nie dojdzie do zatrzymania silnika głównego.

Ponadto, lodołamacze posiadają jeszcze kilka innych, pomysłowych rozwiązań; ich śruby są oczywiście wzmocnione, ale gdyby to nie wystarczyło, dają załodze możliwość wymiany łopat na morzu. Większość jednostek posiada też specjalne systemy, generujące bąbelki wokół kadłuba, co znacznie ułatwia kruszenie oraz przesuwanie lodu. Ciekawym patentem są również strumienie gorącej wody, jakie wytwarzane są tuż pod linią wodną.

 

I jeszcze więcej bajerów

Na uwagę zasługują także zbiorniki balastowe lodołamaczy, które dają możliwość szybkiego przepompowania znacznych mas wody, co umożliwia zgrabne rozbujanie jednostki na boki.

Co ciekawe, nowoczesne lodołamacze mogą kruszyć lód nie tylko od strony dziobu, ale też stosując nieco inną technikę, opierającą się o tzw. ślizg ukośny. Wykorzystuje ona możliwość kruszenia lodu również od strony burt i rufy. Jest to niezwykle przydatna funkcja; dzięki niej lodołamacz o stosunkowo niewielkich rozmiarach może otworzyć w lodzie szeroki kanał żeglowny, w który zmieszczą się jednostki mające znacznie bardziej imponujące parametry. Przykładem tego typu konstrukcji jest Baltika - lodołamacz zbudowany w 2014 roku przez Arctech Helsinki Shipyard oraz Yantar JSC z Kaliningradu, i wykorzystujący system ukośnego kruszenia lodu, opracowany przez Navis Engineering.

 

Dla ciekawych; i grubo ubranych

Jak widać, lodołamacze to naprawdę fascynujące, choć może niezbyt urodziwe jednostki. Wracając jednak do zadanego na wstępie pytania: czy takim lodołamaczem fajnie się pływa? Pewnie fajnie… o ile jesteśmy miłośnikami polarnych miśków, lodu, śniegu, bieli, jeszcze większej ilości lodu oraz bardzo niskich temperatur.

Na szczęście, wcale nie musimy pozostawać w sferze teorii i możemy sprawdzić rzecz organoleptycznie. Począwszy od 1990 roku, Rosjanie proponują bowiem rejsy komercyjne na swoich atomowych lodołamaczach. Jeśli więc finanse i hart ducha nam na to pozwolą, możemy śmiało wybrać się na taką wycieczkę. Na zachętę warto dodać, że na pokładzie podobno znajduje się sauna…

 

 

 

 

 

 

 

Tagi: lodołamacz, statek, lód
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 23 listopada

Francis Joyon na trimaranie IDEC wyruszył z Brestu samotnie w okołoziemski rejs z zamiarem pobicia rekordu Ellen MacArthur; zameldował się na mecie po 57 dniach żeglugi, poprawiając poprzedni rekord o dwa tygodnie.
piątek, 23 listopada 2007