TYP: a1

Rowokół - i nic wokół…

wtorek, 2 stycznia 2018
Anna Ciężadło

Czy w Polsce można zobaczyć góry nad morzem (Morskie Oko się nie liczy)? Oczywiście, że tak. Co prawda, nazwanie tego masywu „górą” wymaga posiadania albo bardzo nikczemnego wzrostu, albo wybujałej wyobraźni - tym niemniej, nad naszym morzem naprawdę stoi góra. I to święta.

[t][/t] [s]Fot. Mathiasrex, Maciej Szczepańczyk, Wikipedia[/s]

Trochę danych technicznych

Góra (no dobra, bądźmy realistami: wzniesienie), o jakiej mowa, nosi dumną, acz tajemniczą nazwę Rowokół. Można ją znaleźć na Wybrzeżu Słowińskim, a konkretnie - w gminie Smołdzino. Mimo, iż masyw wznosi się na całe 114,8 m n.p.m. (czyli osiąga mniej więcej połowę tego, co Pałac Kultury) został on sprytnie usadowiony na totalnie płaskim terenie, w otoczeniu jeziora, lasów i wydm. Jest zatem doskonale widoczny z wody i dzięki temu może stanowić świetny punkt nawigacyjny dla żeglarzy.

W średniowieczu (a nawet wcześniej, bo w czasach słowiańskich) góra pełniła zresztą rolę latarni morskiej, bowiem na jej szczycie palono ogniska, co miało ułatwiać nawigację. I ułatwiało - chyba, że dorzucili tu swoje trzy grosze lokalni zbóje, którzy mieli w zwyczaju palić alternatywny ogień w nieco innym miejscu, by celowo doprowadzić do katastrofy i złupić rozbite statki.

Dobra wiadomość jest więc taka, że do zdobycia tego wyniosłego szczytu nie będzie nam potrzebny wypasiony sprzęt alpinistyczny. Zła - że widok z góry nie będzie jakoś szczególnie oszałamiający. Chociaż, może to rzecz gustu? Na pocieszenie, na szczycie wzgórza ustawiono wieżę widokową, co odrobinę poprawia sytuację - ale tylko wtedy, gdy mamy szczęście i przypłyniemy tam we właściwym terminie, to jest od maja do września. Oraz będziemy gotowi zainwestować kwotę 4 PLN (dzieciarnia - 2 PLN) za dostąpienie zaszczytu wspięcia się na konstrukcję.

 

I trochę tajemnicy

Rowokół nie imponuje więc ani widokami, ani wysokością - za to nadrabia tajemniczością. I to z nawiązką. Góra od prawieków stanowiła bowiem święte miejsce Słowian, gdzie oddawali oni cześć Swarożycowi. Kilkaset lat później, bo w XII wieku, na szczycie wzniesiono kościółek patrona żeglarzy - czyli św. Mikołaja. Później kościółek przemianowano na sanktuarium Najśw. Marii Panny - i to przyczyniło się do zguby budyneczku. Kaplica z czasem stała się bowiem popularnym miejscem pielgrzymek - a pielgrzymki oznaczają kasę. Kiedy więc nastały czasy reformacji, rodzina von Tessen, która władała wówczas Smołdzinem, postanowiła pójść za trendem luterańskim i zadecydowała o zburzeniu kaplicy - oraz zajumaniu jej dobytku, m. in. sreber kościelnych o wartości 300 guldenów. Była to, jak na ówczesne czasy, całkiem przyzwoita sumka.

Zresztą, jeśli zagłębimy się w lokalne opowieści, możemy dowiedzieć się naprawdę ciekawych rzeczy o tym miejscu. Na szczycie wzgórza odnaleziono na przykład szczątki średniowiecznego grodziska oraz tajemniczy grób dziecka z dwiema… kłódkami. Z Rowokołem wiąże się też kilka legend, z których szczególnie obiecująca jest ta o zakopanych w okolicy skarbach rodu Bandemerów - może więc podczas zwiedzania warto uzbroić się w tradycyjny (dawniej) sprzęt żeglarski, czyli w saperkę? Kto wie?

 

Skąd ta góra?

Jak już wiemy, na szczycie wzniesienia znaleźć można ślady świadczące o tym, iż kiedyś z pewnością stał tam zamek. Co więcej, legenda głosi, że wcale nie stał on na wzgórzu… jak to możliwe?

Według lokalnych podań, mieszkała w nim niespecjalnie miła księżniczka. Laska opływała we wszelkie bogactwa oraz dobra takie, jak mięsiwo, ryby, miód i zboża - zupełnie odwrotnie, niż okoliczna ludność, która musiała całą tę aprowizację zapewnić. Oczywiście w czynie społecznym.

W końcu przyszedł jednak rok prawdziwej posuchy i ludzie zaczęli naprawdę głodować. Uradzono zatem, że należy udać się na zamek i uprzejmie prosić jego panią o uszczknięcie odrobiny zapasów ze spichrzy. Ta nie wykazała się jednak zrozumieniem, a nawet na złość chłopom, kazała utopić część zbędnych jej zapasów w morzu, byle tylko nie dawać ich biedakom. Biedni (i głodni) ludzie, patrzący smętnie na ten proceder, w pewnym momencie usłyszeli huk od strony zamku. Kiedy tam wrócili, okazało się, iż cały zamek, wraz z wredną księżną, zapadł się pod ziemię - a na jego miejscu wyrosło wzgórze otoczone wodą - czyli Rowokół.

W rzeczywistości powstanie góry zawdzięczamy lodowcom, a konkretnie - ostatniej fazie tzw. zlodowacenia skandynawskiego, które było uprzejme pozostawić w tym miejscu morenę czołową. Ale wersja z wredną księżną też jest fajna.

 

I skąd ta nazwa?

Jedno jest pewne - nazwa „Rowokół” jest naprawdę stara. Po raz pierwszy pojawia się na holenderskich mapach z 1660 roku i szwedzkich z 1695 roku. Co, prawda nazwa jest tam zniekształcona w Reefcoll, Refkul lub Ravkuul, ale dowodzi to jedynie, że nasz piękny, słowiański język od zawsze stanowił dla sąsiadów pewien problem.

Pytanie jednak, co oznacza termin „rowokół”? Jak twierdzą znawcy tematu, jest to zlepek słów „rów” i „okół”. Znaczenie „rowu” jest oczywiste, zaś okołem nazywano dawniej miasto bądź grodzisko otoczone (czy raczej okolone) murami. Na tej samej zasadzie np. w Krakowie wyróżniamy zamek i okół (czyli Wawel i to, co dziś nazywamy Starym Miastem). 

Rowokół oznaczał więc grodzisko otoczone rowem - prawdopodobnie fosą. Czyli jednak wracamy do wersji o wrednej pani na zamku, a nie o jakimś tam lodowcu…

 

Jak tam dopłynąć?

Chcąc dotrzeć na miejsce od strony morza, teoretycznie możemy  kierować się na port w Rowach (54° 40' 02" N / 017° 03' 10" E), zlokalizowany niedaleko ujścia rzeczki Łupawy do Bałtyku. Niestety, tylko teoretycznie, bowiem ta opcja dostępna jest wyłącznie wtedy, gdy płyniemy na materacu ;) OK, może kajak też da radę. W praktyce port w Rowach dostępny jest głównie dla małych kuterków, bowiem głębokość u wejścia waha się od 1,5 m do… zera. Czyli w najmniej optymistycznej wersji, zamiast płynąć, można przespacerować się po piasku. Dlatego najlepiej jest zaparkować łódkę w Ustce lub Łebie, gdzie okoliczności przyrody są bardziej sprzyjające, a woda zawsze jest mokra.

Stamtąd niestety czeka nas półgodzinna przejażdżka samochodem, albo dłuższa wycieczka piesza. Warto też, zamiast celować w sam Rowokół, podjechać do miejscowości Rowy, wypożyczyć rower i rozprostować żeglarskie kości. Czas dojazdu na “górę” nieco się wydłuży, ale za to będziemy mieć okazję do podziwiania pejzaży Słowińskiego Parku Narodowego - albo na rozkminienie, gdzie też mogą być zakopane te skarby Bandemerów.

 

 

Tekst powstał przy współpracy z Charter Navigator

 

Tagi: Rowokół, góry, Bałtyk
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 22 grudnia

W stoczni Multiplast w Vannes wodowano katamaran "Orange II".
środa, 22 grudnia 2004
Na Barbados dopływa Arkadiusz Pawełek na pontonie "Cena Strachu"; Polak jest drugim człowiekiem na świecie, który pontonem przepłynął Atlantyk (41 dni, 3000 Mm).
wtorek, 22 grudnia 1998
Opłynięcie Hornu przez "Pogorię" pod dowództwem Krzysztofa Baranowskiego.
czwartek, 22 grudnia 1988