TYP: a1

Trzęsienie ziemi na Bałtyku

wtorek, 15 lutego 2022
Hanka Ciężadło

W miniony weekend sejsmografy odnotowały trzęsienie ziemi, którego epicentrum znajdowało się na dnie Bałtyku. Czyżby natura uznała, że dziwne ruchy naszych wschodnich sąsiadów to za mało i postanowiła dołożyć swoje trzy grosze? A może podwodny „Sokół Millenium”, znany jako anomalia bałtycka, postanowił odpalić silniki?

Takie tam trzęsienie

Zacznijmy od tego, że sobotnie trzęsienie nie było szczególnie spektakularne – sejsmografy „wyceniły je” na 2,6 w skali Richtera. Skala jest co prawda otwarta, ale dla wyobrażenia warto przytoczyć kilka kluczowych punktów: trzęsienie o mocy 4,5 jest odczuwalne, ale jeszcze względnie nieszkodliwe, a dopiero w okolicy 5,5 powoduje uszkodzenia budynków. Zniszczenia określane jako katastrofalne występują przy trzęsieniach powyżej 8. Krótko mówiąc, to weekendowe było takie sobie. Jego epicentrum znajdowało się za to całkiem blisko, bo jakieś 100 km na północ od naszej linii brzegowej, na wysokości Słupska.

Trzeba podkreślić, że nasze niespokojne morze stać na dużo więcej: w 2004 roku w rejonie Obwodu Kaliningradzkiego wystąpiło trzęsienie o mocy 5,3, a w 2009 roku na północ od Ustki — o mocy 3,9. Jeśli spojrzymy na dane historyczne, dowiemy się, że wcześniej bywało jeszcze ciekawiej: gdzieś tak od XIV wieku kroniki odnotowują mniejsze lub większe trzęsienia na wybrzeżu, a w 1497 roku na północy Bałtyku nastąpiło trzęsienie tak silne, że wywołało prawdziwe tsunami, które zrujnowało część polskiego wybrzeża: w Darłowie fale miały ponoć 3 metry wysokości.

Skąd się to bierze?

Zwykle trzęsienia ziemi i tsunami stanowią standardowy zestaw atrakcji towarzyszących wybuchom wulkanów. Takowych jednak u nas nie ma. Dlaczego zatem Bałtyk czasem bywa niespokojny? Wszystko przez... globalne ocieplenie. Nie to samo jednak, o którym ciągle słyszymy w mediach. Warto bowiem przypomnieć, że w plejstocenie lodu było znacznie, znacznie więcej, niż dzisiaj – w najlepszych czasach przykrywał on nie tylko Bałtyk, ale i większość dzisiejszej Polski.

Lądolód zaczął się jednak intensywnie topić jakieś 10 000 lat temu, a kiedy ustępował, rozpoczęła się tzw. glacjostazja. Innymi słowy, uciśnione jego masą skały rozprężały się, co powodowało ogromne trzęsienia ziemi – naukowcy twierdzą, że mogły one osiągać 9 stopni w skali Richtera (co już stanowi prawdziwą katastrofę – jeśli spojrzymy na tabelkę na Wikipedii, zauważymy, że kończy się ona właśnie na dziewiątce, mimo że, jak już wspomnieliśmy, skala jest otwarta).

Glacjostazja in progress

Rozprężanie przygniecionych dawnym lądolodem skał ciągle trwa, zwłaszcza w Skandynawii. O ile jednak początkowo szybkość ich podnoszenia wynosiła 14 mm na dobę, obecnie zwolniła do 14 milimetrów na rok. Mimo iż centrum takich ruchów znajduje się daleko od nas, bo w Zatoce Botnickiej, ich skutki w postaci trzęsień, uskoków i innych dziwnych akcji pojawiają się na całym Bałtyku, co jest związane z ułożeniem warstw skalnych, a zwłaszcza z przebiegiem występujących w nich uskoków.

Prawdopodobnie stąd właśnie wzięły się słowiańskie legendy o humorzastym Niedźwiedziu Morskim, który czasem lubi sobie pomruczeć. Co prawda nasz misio ma w skandynawskich podaniach konkurencję w postaci Wilka z Bagien (Fenris Wolf), który z kolei woli zawyć, jednak efekt zawsze jest ten sam: trzęsienie, fale i lekka panika. Krótko mówiąc, z bałtyckimi zwierzakami nie sposób się nudzić. A Sokół Millenium? Cóż, to już zupełnie współczesna legenda, a chociaż widok anomalii podejrzanie przypominającej statek kosmiczny naprawdę rozpalał wyobraźnię, naukowcy jak zawsze wszystko zepsuli, udowadniając, że to tylko ładna formacja skalna. I dziwić się potem, że nikt ich nie zaprasza na imprezy...

 

Tagi: Bałtyk, trzęsienie, ekologia, geologia, ciekawostki
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 22 grudnia

W stoczni Multiplast w Vannes wodowano katamaran "Orange II".
środa, 22 grudnia 2004
Na Barbados dopływa Arkadiusz Pawełek na pontonie "Cena Strachu"; Polak jest drugim człowiekiem na świecie, który pontonem przepłynął Atlantyk (41 dni, 3000 Mm).
wtorek, 22 grudnia 1998
Opłynięcie Hornu przez "Pogorię" pod dowództwem Krzysztofa Baranowskiego.
czwartek, 22 grudnia 1988