Zbigniew Gutkowski, Tomasz Holc, Paweł Pochwała |
Na konferencji, która odbyła się 18 listopada 2011 roku w trakcie targów Boatshow żeglarze, władze Polskiego Związku Żeglarskiego i przedstawiciele mediów mieli się zastanowić wspólnie nad rozwojem współpracy, która jak dotąd kuleje. Zadano pytanie: „Czy żeglarstwo jest produktem dla mediów”?Na otwarciu okazało się, że „problem z mediami” jest nawet większy niż oczekiwano, ponieważ żadne medium telewizyjne (oprócz moderatora Pawła Pochwały z TVP 1, znanego z programu „Kawa czy herbata”) się nie zjawiło. Co więcej, tylko jedno odpowiedziało na wezwanie, przepraszając, że w podanym terminie nie może wysłać nikogo z redakcji. (Był to Polsat.)
Red. Pochwała próbował tłumaczyć postawę mediów twierdząc, że żeglarstwo jest trudne do pokazania w TV lub w Internecie, bo ładne widoki się po chwili nudzą, rywalizacja trwa zbyt długo i jest w sporej odległości od widza, a relacja z bliska (tzn. z wody lub powietrza) jest zbyt kosztowna. Do tego polskim żeglarzom potrzebny bohater, niczym Adam Małysz, który wypromował w Polsce skoki narciarskie.
Tomasz Holc, wiceprezes Międzynarodowej Federacji Żeglarskiej ISAF, opowiadał o tym jak bardzo żeglarstwo jako dyscyplina sportowa się zmienia. „Ta sama klasa, a dystans znacznie krótszy, żeby była akcja, dynamika. Dziś wyścigi są bliżej brzegu, a nie jak 20 lat temu, kiedy pierwsza boja znajdowała się za horyzontem. W 1970 roku 4 na 6 łodzi były to łodzie kilowe, na igrzyskach w Rio de Janeiro w 2016 roku będą już tylko łodzie mieczowe. Do tego dochodzą nowinki techniczne, m. in. tracking – ale to wciąż za mało, żeby ludzi, publiczność utrzymać przed ekranem”. Jego zdaniem tak ISAF, jak i PZŻ powinny postawić na trening komentatorów, którzy wiedzą coś o tym sporcie, a do tego potrafią swoją wiedzę w przystępny sposób przekazać. ISAF już zaczął tworzyć bazy danych, które mogą się komentatorom przydać na tzw. „dziury” i pomóc im w kompetentnym opowiadaniu reguł wyścigów w każdej klasie.
Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze, a w żeglarstwie i sportach wodnych na pewno duże. Dziennie na transmisję z wyścigów żeglarskich w czasie igrzysk olimpijskich trzeba przeznaczyć 200.000 USD - na motorówki, helikoptery, specjalne kamery i aparaty wodoodporne. Kto za to płaci? Tomasz Holc wytłumaczył zebranym, że 26 międzynarodowych związków sportowych ubiega się o finansowanie w czasie igrzysk w ramach tzw. „pieniędzy olimpijskich”. Związki żeglarskie, które podskoczyły ostatnio na 23-cią pozycję mają w czasie letnich igrzysk Londyn 2012 otrzymać 11 mln USD na logistykę i transmisję z zawodów. Jako ubarwienie sportów wodnych kiteboarding ma szansę stać się dyscypliną olimpijską od najbliższych igrzysk. To młody, ale bardzo widowiskowy sport, który ma zwiększyć oglądalność kosztownych transmisji. Związki Żeglarskie rozważają również możliwość stworzenia nowych, krótkich, bo na dystansie 100-200 metrów, wyścigów, by odpowiedzieć na zapotrzebowanie mediów.
Gość specjalny panelu – Zbigniew Gutkowski – który spędził 7 miesięcy na jachcie „Operon Racing” biorąc udział w wokółziemskich regatach samotników Velux 5 Oceans stwierdził, że media rozpisywały się o nim najwięcej kiedy rozciął sobie głowę na morzu. Wzbudziło to więcej zainteresowania niż choćby późniejsze wyniki w klasyfikacji generalnej, gdzie zajął 2 miejsce. „Gutek” odniósł się również do zamkniętego koła, w którym telewizja robi program/relację z rejsu lub regat tylko kiedy są odpowiedni sponsorzy, a ci znajdują się tylko w momencie, gdy mają pewność, że telewizja wypuści sponsorowane wydarzenie nie w luce, czyli gdzieś nad ranem lub w prywatnych stacjach, ale choćby w okolicach prime-time-u (pory największej oglądalności). Jedna ze stron musi zaryzykować. Problem z ryzykiem pojawia się w polskiej telewizji; Francja, Anglia czy Niemcy promują żeglarstwo.
„Byłem na starcie wyścigu Volvo Ocean Race i kiedy po powrocie opowiadałem mojej żonie, też interesującej się żeglarstwem, że rozmawiałem na otwarciu ze skipperem Ianem Walkerem z Abu Dhabi Ocean Racing Team i był tam też Zinadine Zidane, ona nie miała pojęcia kim był znany żeglarz, ale świetnie kojarzyła nieobecnego już od kilku lat w mediach piłkarza.” - mówił Gutek. Z jednej strony zaproszenie francuskiego zawodnika było dobrą decyzją organizatorów, a z drugiej, daje nam do myślenia stopień wypromowania piłki nożnej w Polsce i na świecie, w momencie gdy „wodni” medaliści są pokazywani w TVP w retransmisjach z Rai czy Eurosportu zazwyczaj po północy. Ich rozpoznawalność jest praktycznie żadna.
Redaktor Pochwała przedstawił suche fakty telewizyjne: w Polsce mamy około 1 mln żeglarzy i osób zainteresowanych sportami wodnymi, co daje ok. 3% oglądalności, jednak programy o żeglarstwie ogląda około 0,5%, za to „M jak miłość” ma 12% oglądalności – a zatem decyzja władz TVP jest jednoznaczna. Jeśli materiał nie jest wyświetlany w ramach misji TVP, program musi się po prostu opłacać. Do tego dochodzi niekompetencja i brak wiedzy wśród dziennikarzy. „
Zabrałem kiedyś kolegę z redakcji na zawody dla niepełnosprawnych, a on widząc ilość wózków inwalidzkich i kuli na pomoście ze zdziwieniem stwierdził: nie wiedziałem, że to taki urazowy sport” – mówił żeglarz z zamiłowania, a dziennikarz w pracy – Tomasz Pochwała.
Do tego ci przystojni, ogorzali od wiatru kapitanowie i skipperzy nie zawsze umieją przed kamerą tkać takie same niesamowite historie, jak w czasie rejsów lub w tawernach portowych. Ba, są najczęściej onieśmieleni, bo jak ryba czują się w wodzie, a nie w studiu. Kapitan Krzysztof Baranowski po wspólnej „Kawie i herbacie” w TVP 1 strofował kolegę, atrakcyjnego żeglarza: „
To jest telewizja, tu trzeba mówić, opowiadać. Nie wystarczy zdawkowa odpowiedź. Najlepiej sobie przygotuj odpowiedzi na pytania, które mogą paść, np.: Czego Ci najbardziej brakowało podczas tego rejsu?” – „
Mięsa” – odpowiedział kapitan Jarosław Kaczorowski, który brał udział w wyścigu samotników przez Atlantyk.
Uczestnicy konferencji próbowali znaleźć sposób na umedialnienie żeglarstwa. Zdaniem zebranych są dwie drogi:
- Żeglarstwo jako punkt edukacji młodzieży – kursy żeglarskie w ramach programu szkolnego, nie tylko zielona szkoła, ale również szkoła na wodzie – co pozwoliłoby przenieść temat żeglarstwa w pulę misji edukacyjnej TVP.
- Żeglarstwo jako opowieść o ludziach i sukcesie – więc potrzeba żeglarzy-celebrytów. Pytanie tylko, czy na zawołanie można stworzyć bohatera, rozciąć głowę czy złamać maszt. Odpowiedź jest prosta – nie da się tego zaaranżować.
Dziś mamy kilka kanałów TVP i żadnego programu żeglarskiego. Czterdzieści lat temu były dwa kanały, w tym raczkująca od końca 1970 roku TVP 2, za to programów żeglarskich kilka. Dlaczego taka zmiana? To proste, wtedy prezes TVP był żeglarzem, a obecnie nie jest, mamy za to rozwinięty rynek usług, gdzie konkurencją dla programów o wodzie są komputery, języki obce czy kursy tańca. W takim razie receptą może być szkolenie prezenterów innych sportów, pokazanie im, że żeglarstwo też jest fajne i wcale nie jest aż tak drogie.
We Francji każda szkoła, która znajduje się w odległości do 50 km od morza ma w programie obowiązkowy, do tego darmowy kurs żeglarski, więc nie ma problemu z powszechnością tego sportu/trybu życia w społeczeństwie.
Brak środków na takie wyzwania? Można i w Polsce, za przykładem Nowej Zelandii, stworzyć produkt wspierający kluby żeglarskie i młodych marynarzy. Tam społeczeństwo w akcie wsparcia drużyny olimpijskiej kupowało specjalne zielone skarpety, których dochód był w całości przeznaczony na przygotowanie reprezentacji i jej występ na igrzyskach.