Mini Transat - Polak walczy z czasem
czwartek, 6 października 2011
Fot. Marek Wilczek |
Radek Kowalczyk już w porcie Povoa de Varzim, 36 km od Porto. „Regaty trwają, działamy dalej” — mówi. Wczoraj w nocy polski żeglarz płynący z uszkodzonym kilem w samotniczych regatach Mini Transat zawinął do portu celem naprawy awarii kila. Ma na to 72 godziny, czyli 3 doby.Kowalczyk tak opowiada o tym, co się stało: „Było twardo, ale dobrze. Tego dnia łódka dosłownie leciała, niesamowita adrenalina i zaczynało mi się naprawdę bardzo podobać. Nagle jacht zatrzymał się w miejscu, poczułem jakby miękkie uderzenie. Wiedziałem, że coś nie gra. Natychmiast zrzuciłem żagle, zacząłem się rozglądać, co mogłem uszkodzić.”
Polak w momencie wypadku znajdował się około 200 mil od brzegu, poza trasami statków. Nie miał innego sposobu powiadomienia komisji regatowej o wypadku jak tylko zgłoszenie awarii technicznej, bo regulamin regat zabrania posiadania telefonu. Łączność jest możliwa przez radio UKF, które ma zasięg około 30 mil morskich. Transatlantyckie regaty samotników na jachtach o długości zaledwie 6,5 metra to jeden z najtrudniejszych wyścigów żeglarskich na świecie.
Więcej:
calbudteam.com.pl