TYP: a1

Znikający spirytus i kotlety jagnięce

środa, 24 lipca 2013
MZ

Góry otaczające niewielką zatokę oświetlone zostały promieniami słońca, które za dwie lub trzy godziny zniknie za ich grzbietami. Na razie stało na tyle wysoko, by połyskiwać na drobnych falach wzburzonych popołudniową bryzą. Mniej więcej na wysokości połowy stoku, na sporej platformie wcinającej się we wzgórze stał kamienny dom, z obszernym tarasem skrytym przed słońcem pergolą obrośniętą winoroślą. Uważny obserwator mógł dojrzeć wąską ścieżkę wijącą się od domu w górę i prowadzącą gdzieś poza wzniesienie. Druga schodziła zakosami w dół do pomostu, przy którym cumował mały kuter żaglowy. Jego maszt kołysał się miarowo, pobudzony wraz z łódką falami przemierzającymi zatokę.


Na tarasie stał spory stół i kilka krzeseł, obok niego drewniany fotel. Spoczywał na nim emerytowany commissario Blondini. Akurat w tej chwili spoglądał w dół, obserwując jak jego kuter pląsa na wodzie. Parę godzin temu wybrał się nim na połów, ale jak to zwykle bywa, a to było dla commissario codziennością, wrócił z pustymi rękami, a raczej sieciami. Oczekiwał odwiedzin swojego dawnego przyjaciela. Ta wizyta miała urozmaicić monotonię emeryckiego życia. Chciał podjąć gościa złowionymi przez siebie rybami, ale rzeczywistość pokrzyżowała plany. Jednak Blondini miał w zanadrzu tajną broń, ryb nie było, ale kulinarna wyobraźnia, z której słynął, podsunęła mu rozwiązanie problemu.


Na krańcu ścieżki prowadzącej ze wzniesienia pojawiła się sylwetka mężczyzny, miarowym krokiem schodził w dół. Po kilku minutach dotarł do domu.


- Witaj Guido – Blondini uścisnął przyjaciela. - Siadaj i opowiadaj, co w Wenecji?


Na stole pojawiła się butelka czerwonego wina, gospodarz z wielka wprawą napełnił kieliszki.


- Wszystko jak zwykle, tłumy turystów, drobne kradzieże, od czasu do czasu jakaś większa afera. Kanały w lecie podśmierdują, a ja zajmuję się duperelami, bowiem vice-questore mnie nie specjalnie lubi. To tyle ciekawostek, raczej opowiadaj, co u ciebie?


- No cóż, sam wiesz, że glina nawet na emeryturze pozostaje gliną. Tu jest niby spokojnie, ale bywa że coś niezwykłego się zdarza. Znają tu mnie i wiedzą co robiłem przed emeryturą, więc w takim przypadku proszą mnie o pomoc.


Blondini przerwał na chwile opowieść i zaczął rozniecać ogień pod rusztem. W tym celu zgromadził sporą wiązkę ciętych pędów winorośli, które natychmiast stanęły w płomieniach.


- Niestety, jak wiesz nie odnoszę sukcesów jako rybak, nic dzisiaj nie złowiłem, ale za to przygotowałem nam kotlety jagnięce. Ale wracam do opowieści. W pobliskim porcie trzymają swoje kutry tutejsi. Są bardzo do tych łódek bardzo przywiązani i dbają o nie. Otóż od pewnego czasu ktoś w sposób bardzo sprytny opróżniał kompasy ze spirytusu, którym są napełnione. Oczywiście te kompasy to rodzaj gadżetu, wszyscy mają GPS-y, sondy i inne nowoczesne akcesoria, ale owe archaiczne instrumenty dla większości są bardzo ważne. To dusza ich kutrów. Co gorsze, gdy napełniali je na nowo, to po kilku dniach spirytus ponownie bez śladu znikał. Zwrócono się do mnie, bowiem policjanci z posterunku portowego byli bezradni. Obejrzałem kilka z tych kompasów i odkryłem sprytnie zamaskowane otwory, przez które ktoś mógł je ze spirytusu opróżniać. Ale kto i w jakim celu? My mamy pod dostatkiem wina i grappy, taki przemysłowy spirytus to żaden rarytas i trunek. Spenetrowałem okolicę i odkryłem obóz sezonowych robotników z Polski i Ukrainy. Powiązałem te fakty. Wybrałem się do tego obozowiska i przywiozłem im urządzenie do destylacji, poinstruowałem ich jak z niego korzystać i od tego czasu spirytus z kompasów przestał znikać.


Blondini podszedł do grilla i ułożył nad żarem kilka jagnięcych kotletów. Po chwili aromat smażonego mięsa był wyczuwalny w okolicy.


Kotlety jagnięce z grilla

Kilka kotletów o grubości około centymetra należy zanurzyć w marynacie, na którą składa się rozgnieciony z solą czosnek, drobno posiekany rozmaryn i oliwa. Kotlety marynujemy przez dwie do trzech godzin. Kotlety wyjmujemy z marynaty i kładziemy na rozgrzanym ruszcie. Gdy zrumienią się z jednej strony odwracamy.
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 23 lutego

Do portu w Akrze zawinął "Borobudur", replika starożytnego statku ludów zamieszkujących Indonezję, co potwierdziło tezę, że dzisiejsi budowniczowie nie zapomnieli rzemiosła żeglarskiego. Rejs z Dżakarty trwał 7 miesięcy, a statkiem dowodził Philip Beal.
poniedziałek, 23 lutego 2004
Zmarł nestor polskiego żeglarstwa Zygmunt Twardowski, pracownik Gdańskiej Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu. W latach 1956-1957 był mistrzem Polski w klasie Finn, później prowadził kadrę narodową w tej klasie.
niedziela, 23 lutego 2003
Kpt Krzysztof Baranowski na jachcie "Polonez" opłynął przylądek Horn jako pierwszy polski żeglarz-samotnik.
piątek, 23 lutego 1973
Odbył się w Warszawie pierwszy powojenny, a XV z kolei Sejmik PZŻ; na prezesa PZŻ wybrano Kazimierza Białkowskiego.
sobota, 23 lutego 1946
Urodził się Juliusz Sieradzki, jachtowy kapitan żeglugi wielkiej, uczestnik olimpiady w Kilonii (1936 r.), projektant małych jachtów mieczowych, także jachtu kabinowego "Farys". Konstruktor popularnej Omegi (1942 r.). Był pierwszym mistrzem Polski w klasi
piątek, 23 lutego 1912