TYP: a1

A.N.A. Charter - rozmowa z Piotrem Wyrwą cd.

piątek, 3 czerwca 2011
Redakcja



Przedstawiamy Państwu drugą rozmowę, którą przeprowadziliśmy z panem Piotrem Wyrwą. Wywiad ten publikujemy bez autoryzacji, bowiem na taką formę zainteresowany wyraził zgodę. Rozmawialiśmy jeszcze przed pojawieniem się na forum żeglarskim kilku zdaniowej informacji, podpisanej przez Roberta Włosińskiego.





Tawerna Skipperów: Pańskie udziały w firmie A.N.A Charter odkupił od Pana pan Tomaszewski?


Piotr Wyrwa: Tak.

TS: Podniósł on kapitał spółki bodajże do 175 tys. zł.

PW: Chyba tak.

TS: Czy zna Pan pana Tomaszewskiego i czy ma Pan albo miał z nim jakieś kontakty?

PW: Nie, poza umową zakupu spółki nie miałem takich kontaktów.

TS: Mówił Pan, że Pańska firma zakłada spółki celem ich późniejszego odsprzedania osobom zainteresowanym.

PW: Co do zasady - tak. Chyba, że są to spółki dla nas lub dla jakichś bliższych klientów. Natomiast co do zasady, tak, taką mamy usługę.

TS: Czyli założyliście Państwo spółkę A.N.A. Charter z założeniem, że będzie sprzedana, prawda? Nie było Państwa zamiarem jej uruchamianie i nie uruchomił Pan działalności tej spółki przed sprzedażą.

PW: Zgadza się.

TS: W zakresie działań spółki A.N.A. Charter, z tego co widziałem w rejestrze sądowym, są m. in. sprawy budowlane (tynkowanie itd.) i dopiero na końcu figurują zapisy dotyczące czarterów czy też turystyki.

PW: Tak.

TS: Mnie dziwi jedna rzecz. Mianowicie, jeśli się zakłada firmę, która ma zostać odsprzedana komuś, kto byłby zainteresowany prowadzeniem jakiejś działalności, a nie ma czasu na załatwianie formalności, to skąd pomysł na nazwanie firmy, która ma działać głównie w branży budowlanej - A.N.A. Charter?

PW: Spółka była zakładana dla pana Tomaszewskiego, o to mnie poprosił. Natomiast samo PKD wygląda w ten sposób, że mamy gotowe PKD wpisane na formularzach KRS-WM. Większość spółek, które sprzedaję ma takie samo PKD - to jest właśnie to tynkowanie, budowy itd. Z uwagi na to, że ciężko byłoby nam się wstrzelić w przedmiot działalności jakiejkolwiek spółki, dopiero po sprzedaży, na ogół, powołuje się nowego prezesa, jest zmieniana nazwa i jest zmieniane PKD.

TS: Jednak w tym przypadku nazwa nie została zmieniona?

PW: Tak, była to spółka celowa, założona dla pana Tomaszewskiego.

TS: Czyli tą spółkę zakładał Pan jednak na zlecenie jakiejś osoby?

PW: Tak, pana Tomaszewskiego. Poproszono mnie o założenie spółki z o.o. i tak się stało.

TS: I pan Tomaszewski, zlecając Panu założenie takiej spółki, wspomniał też o tym, żeby wpisać do zakresu działalności sprawy związne z - nazwijmy to - żeglarstwem?

PW: Dokładniej chodziło o turystykę. Ten wpis znalazł się tam po to, żeby uzyskać koncesję w Urzędzie Wojewódzkim i żeby dostać ubezpieczenie. I wiem, że o to przez cały okres trwania spółki była wojna. Były telefony do mnie, czy jest to ubezpieczenie załatwiane. Pytaniem jest, czy prezes to załatwił. Chodziło o uzupełnienie tego wpisu o działalność turystyczną, żeby można to było przedłożyć w Urzędzie Wojewódzkim. I to było przedkładane w Urzędzie Wojewódzkim.

TS: Rozumiem.

PW: Wielokrotnie było to przedkładane w Urzędzie Wojewódzkim, wiem, bo miałem dostęp do różnych ofert polisowych (bo będąc w biurze to widzę, zresztą są to rzeczy, które mnie interesują).

TS: W poprzedniej rozmowie wspominał Pan o tym, że polecił pana Włosińskiego na prezesa firmy. Polecił go Pan panu Tomaszewskiemu, czy tak?

PW: Tak, bo otrzymałem pytanie, czy znam kogoś, kto może zostać prezesem tej spółki.

TS: I Pan polecił pana Włosińskiego?

PW: Tak.

TS: A kwestia nazwy? Pan Włosiński był wcześniej prezesem spółki A.N.A. sp. z o.o...

PW: I stąd nazwa. To wyglądało tak, że spółka A.N.A. nie miała tych wpisów o turystyce. Przez to nie mogła uzyskać wpisu w Urzędzie Wojewódzkim.

TS: Ale to bardzo proste, można rozszerzyć działalność.

PW: Tak, ale nie leżało to w interesie zarządu. Więc zdecydowali się oni na założenie nowej spółki, dopisali do nazwy słowo “czarter”, PKD się nie zmieniło, tylko dodano zapisy odnośnie działalności turystycznej.

TS: Czyli pomysłodawcą założenia spółki był pan Tomaszewski, on się do Pana zwrócił, natomiast zapytał kto mógłby być prezesem i Pan polecił pana Włosińskiego?

PW: Polecenie to słowo zbyt mocne. Jeśli ktoś mnie pyta czy są prezesi, mówię że są prezesi, mają takie i takie wymaganie płacowe. Jeżeli strony się dogadają, to osoba jest zatrudniana. Nie są to jakieś porażające kwoty wynagrodzenia, są to kwoty rynkowe, które odpowiadają obu stronom. Pan Włosiński nie jest, jak się wszystkim wydaje, “słupem”, jest to osoba z tytułem magistra, po finansach i bankowości, pracująca według mojej wiedzy od 2002 roku w finansach i bankowości. I teraz jeżeli kogoś polecam - dlaczego mogę polecić taką osobę? Bo taka osoba jest w stanie zarządzać spółką, pod względem administracyjnym.

TS: Ale, jak Pan sam mówił, znał Pan jeszcze ze studiów pana Włosińskiego. Poza tym współpracowaliście też wcześniej.

PW: Tak, jeśli chodzi o księgowość. Czyli wiedziałem, że jest w stanie pójść do KRS-u i załatwić takie rzeczy. Z punktu widzenia naszych usług takie polecenie nie było złe. Bo de facto mieliśmy usługę kompleksową.

TS: Pana Tomaszewskiego Pan wcześniej nie znał?

PW: Nie, nie znałem. To był telefon odnośnie spółki.

TS: A czy w tej chwili ma Pan kontakt z panem Tomaszewskim?

PW: Tak. Pan Tomaszewski zapytał mnie, czy ta spółka została sprzedana.

TS: Ale skoro pan Tomaszewski jest głównym udziałowcem, to tylko on mógł tą spółkę sprzedawać, nikt inny.

PW: Tak, ale jest jeszcze coś takiego, jak pełnomocnictwo.

TS: Czyli pan Włosiński (albo jakaś inna osoba), był pełnomocnikiem?

PW: Powiem panu między nami: pan Włosiński miał pełnomocnictwo do sprzedaży tej spółki. A pan Tomaszewski do mnie dzwonił, bo ja znam wszystkie liczby, dotyczące spółki.

TS: Pan do 30 maja prowadził księgowość firmy...

PW: Tak.

TS: Czy kondycja finansowa firmy, na podstawie papierów, którymi Pan dysponował i wiedzą, którą Pan dysponuje, jest taka, że osoby poszkodowane mogą liczyć na odzyskanie swoich pieniędzy?

PW: Na to pytanie panu nie odpowiem. Mogę odpowiedzieć tylko tyle, że spółka zakończyła maj na dużym dochodzie.

TS: To nie sztuka byłoby zrobić, jeśli by się pobrało od ludzi pieniądze, a nie zapłaciło za czartery. Więc dochód mógł być niezły.

PW: Ale tego pan nie wie.

TS: Wiem o kilku czarterach, które nie zostały zapłacone, a pieniądze wpłynęły - o tym wiemy.

PW: Pan tego nie wie - jeszcze. Jak czytam te fora, to jestem trochę przerażony. Państwo stosują tam bardzo duże uproszczenia i skróty myślowe. Nie wykonanie czarteru nie koniecznie musi polegać na tym, że pieniądze nie zostały przelane i koszt nie został poniesiony. Jest jeszcze sprawa drugiej strony. Ja mogę tylko z całą pewnością powiedzieć, że czarter pana Armanda nie został zrealizowany.

TS: W tym przypadku Pan sprawdzał, że armator nie otrzymał pieniędzy.

PW: Tak, bo tutaj pośredniczyłem. Proszę wziąć pod uwagę jedną rzecz. Nie wiadomo, jak odbywają się stosunki między panem Armandem a spółką A.N.A. Charter. Bo na forach jest tylko jednostronna wypowiedź pana Armanda, nie ma wypowiedzi spółki.

TS: Spółka w ogóle się nie wypowiada, bo nie ma z nią kontaktu.

PW: Tak i bardzo nad tym boleję. Przy oddawaniu tych dokumentów powiedziałem panu Włosińskiego, że powinien zająć jakieś stanowisko.

TS: Zarówno pan Włosiński jak i pan Tomaszewski, który jest głównym udziałowcem...

PW: Nie, pan Tomaszewski nie musi zajmować stanowiska. Proszę sobie wyobrazić, że właściciele nie muszą zajmować stanowiska, od tego są zarządy. To proszę zrozumieć, nie róbmy z tego obowiązku właściciela. Od tego jest zarząd, żeby zajmować stanowisko. Natomiast, są sytuacje bardzo niebezpieczne, bo jest na przykład pomawiany na grupie kapitan Rogowski.

TS: Tak, pojawiało się to nazwisko.

PW: Więc powiedziałem panu Włosińskiemu, żeby zajął stanowisko w tej sprawie, ponieważ nie może tak być, że wszystkich się pomawia, a zarząd milczy.

TS: Zdumiewające jest to milczenie zarządu. Niemożliwość skontaktowania się z Panem Włosińskim - to musi budzić podejrzenia.

PW: Proszę pana, bardzo duże podejrzenia może budzić. Ale proszę zauważyć jedną rzecz. De facto, nie odbyły się tylko jeden czy dwa czartery.

TS: To tym gorzej dla firmy, bo...

PW: To czy gorzej dla firmy, czy nie, to jest rzecz oczywista. Jest oczywiste, że jak firma ma złą opinię, to nie jest w stanie nic sprzedać. Tutaj chyba nie musimy tego tematu rozwijać. Moja rada do każdego klienta którego mam, jest taka, żeby działał i zarabiał... Bo jak nie ma zysku, to ja nie mam pieniędzy. Nie mam dokumentów księgowych. Więc jak ktoś przyjdzie, kto prowadzi odlewnictwo, budownictwo czy inną rzecz, uzyska ode mnie radę, żeby rozwijał firmę, tworzył pieniądze. Ja wtedy zacieram ręce, bo mam dokumenty do księgowania. Więc jeżeli słyszę, że jest tak, jak jest obecnie na forach, to wtedy takiej firmy księgowość muszę oddać, nie zarabiam i dostaję w ten sposób po głowie. Jeśli widzę, że inne osoby też dostają po głowie, a ja wiem, że są Bogu ducha winne, mówię do nich “proszę, napiszcie coś, wyjaśnijcie” i otrzymuję z reguły odpowiedź twierdzącą - napiszemy.

TS: Mam jeszcze takie pytanie, które mi przyszło w tej chwili do głowy. Ciągle wraca sprawa tej księgowości, którą Pan prowadził, a także czarterów które albo się nie odbyły, albo w których istnieje podejrzenie, że mogą się nie odbyć. Do 30 maja miał Pan wgląd w te papiery. Czy w tych dokumentach był ślad, że pieniądze za czartery wpływały do armatorów. Nie chodzi mi o to, czy ludzie wpłacali do firmy A.N.A Charter, tylko czy były widoczne polecenia przelewów do armatorów, z którymi firma ANA Charter współpracowała.

PW: Tak, były takie polecenia i przelewów, i przekazywanie sum gotówkowych.

TS: Czyli teoretycznie, a Pan to potwierdza, pieniądze z firmy A.N.A Charter przechodziły jednak do armatorów.

PW: Zdecydowanie tak. Nie wymienię ich nazw, nie wymienię ilości tych pieniędzy, ale mogę procentowo powiedzieć, że praktycznie w 80% przechodziły do armatorów.

T.S: To ciekawe co Pan mówi, tym bardziej tajemnicze jest milczenie władz spółki. Czekamy, może się odezwą. Dziękuję za rozmowę.
 
Wszelkie informacje prosimy przesyłać na adres info@tawernaskipperow.pl.

© Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część ani całość tego artykułu nie może być powielana ani publikowana bez zgody Redakcji.
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 23 listopada

Francis Joyon na trimaranie IDEC wyruszył z Brestu samotnie w okołoziemski rejs z zamiarem pobicia rekordu Ellen MacArthur; zameldował się na mecie po 57 dniach żeglugi, poprawiając poprzedni rekord o dwa tygodnie.
piątek, 23 listopada 2007