Zakup używanej rzeczy zawsze stanowi kompromis pomiędzy tym, co chcieliśmy mieć, a tym, na co rzeczywiście możemy sobie pozwolić. A kompromis, jak mawiał Lenin, jest zgniły.
Mimo to, da się kupić silnik używany, ale całkiem sprawny, który posłuży nam wiernie przez dobrych kilka lat. Grunt, to mieć dobry plan. Dlatego, specjalnie dla Was, prezentujemy ścieżkę postępowania, która - jeśli nawet nie zagwarantuje udanego zakupu - to z pewnością go ułatwi.
Krok 1. Określamy… co właściwie chcemy kupić
Jeżeli rozważamy zakup używanego silnika, to albo kieruje nami wrodzone skąpstwo (pardon, oszczędność), albo posiadamy ograniczone zasoby finansowe i nie chcemy ich jeszcze bardziej nadwyrężać. Jakiekolwiek są nasze motywy, warto pamiętać, że stare ludowe porzekadło mawia „co tanio, to drogo” - wystrzegajmy się więc podejrzanie tanich ofert, szczególnie tych pochodzących od producentów z Chin i z dawnego bloku wschodniego. Nie oszczędzamy na marce, na zasadzie, że nawet sterany życiem silnik porządnej firmy jest o niebo lepszy, niż okazyjnie kupiony, na wpół plastikowy wiatraczek, który z założenia miał dożyć co najwyżej końca gwarancji. I to przy pomyślnych wiatrach.
Krok 2. Grzebiemy w otchłaniach sieci
Kiedy mamy już kilka typów, uzbrajamy się w telefon, komputer z Internetem oraz solidną porcję kawy (to raczej nie będzie krótkie posiedzenie) i poszukujemy informacji na temat najczęstszych usterek tych konkretnych modeli. Koniecznie sprawdźmy też ceny części zamiennych (jest wysoce prawdopodobne, że będziemy ich potrzebować już na wstępie) oraz ich dostępność - żeby się potem nie zdziwić, iż można je zdobyć już tylko w muzeum.
Oczywiście, oznacza to wielokrotne formułowanie bardzo podobnych pytań do naszego ulubionego Wujka Google, grzebanie po forach i poznawanie skrajnie sprzecznych opinii. Mimo to, z ogólnego chaosu wyłoni się w końcu bardzo konkretna wiedza - trzeba ją tylko mozolnie przefiltrować. Pamiętajcie, kawa, dużo kawy. I jeszcze melisa. Tak na wszelki wypadek.
Krok 3. Przechodzimy do konkretów
Ponieważ krok drugi prawdopodobnie pozwoli na mocne okrojenie listy branych pod uwagę silników, możemy zacząć poszukiwać konkretnych ofert sprzedaży. I tu pojawia się kolejna kwestia - pamiętajmy, że do ceny naszego zakupu trzeba będzie doliczyć również koszty wycieczek, odbytych celem obejrzenia potencjalnych kandydatów. A jak ustaliliśmy na wstępie, finanse mamy ograniczone. Jeśli więc sprawdzenie stanu silnika wymaga od nas odbycia podróży przez pół Polski, postarajmy się obejrzeć w tym czasie przynajmniej dwa różne egzemplarze. Oczywiście, kiedy wybieramy się na oględziny silnika, zabierzmy ze sobą kogoś, kto chociaż trochę się na tym zna. Jeżeli nie jest to przysłowiowy szwagier, trzeba mu będzie za tę usługę zapłacić, jednak potraktujmy ten koszt, jako inwestycję.
Krok 4. Oględziny na miejscu
I tu zaczynają się prawdziwe schody, bowiem do sprawdzenia mamy przynajmniej kilka parametrów, które świadczą nie tylko o jakości silnika, ale też o jego historii i prawdomówności sprzedającego.
Tagi: silnik, zakupy, naprawa